Wstawiam 4 rozdział, sorry, że taki krótki....
Chcę Wam wszystkim bardzo podziękować za te wszystkie miłe komentarze, a także za ponad 700 wejść !!!
DZIĘKUJĘ
" Mały chłopiec"
Po skończonym obchodzie Piotr chciał wszystko jeszcze raz na spokojnie przemyśleć, ale te jego „przemyślenia” nie trwały zbyt długo, ponieważ zadzwonił telefon.
-Słucham- powiedział dalej zamyślony
-Hej, tu Wiki jesteś pilnie wzywany na Izbę, przywieźli do nas chłopca...- nie skończyła dokończyć zdania bo Piotr się rozłączył. I bardzo, ale to bardzo szybkim krokiem poszedł na Izbę Przyjęć. Zawsze jak słyszał, że karetka przyjeżdża z jakimś dzieckiem , to czuł w tedy w sobie jakieś dziwne uczucie. Miał straszną słabość do dzieci, bardzo je lubił. A co za tym szło co raz częściej myślał o tym że by wreszcie znaleźć tą JEDYNĄ kobietę, z którą mógłby stworzyć prawdziwą rodzinę i zostać ojcem.
-Już jestem, co my tu mamy ?.-powiedział lekko zdyszanym głosem podchodząc do chłopca
-Właściwie to ciężko powiedzieć, chłopacy z karetki znaleźli go w lesie samego. Jest przemoczony, zmarznięty i ma pełno siniaków na ciele.
-Powiedział wam coś ?
-Nie, do nikogo nie odezwał się ani słowem. Nie wiemy jak się nazywa, ile ma lat, jak się czuję, nic nie mówi.- odpowiedziała Wiki podenerwowanym głosem
Piotr podszedł do chłopca, ale ten od razu odwrócił się do niego plecami.
-Dobra, musimy mu zrobić podstawowe badania i przyjmujemy go na oddział, tylko nie na dziecięcy, połóżcie go u mnie na oddziale, aaa i jeszcze jedno, zadzwońcie po jakiegoś psychologa . Przyjdę za godzinę i chcę żeby już był po rozmowie z nim.
Wyszedł z Izby. Poszedł prosto do lekarskiego po kurtkę, po czym wyszedł ze szpitala i pojechał do kwiaciarni, przecież musiał jakoś przeprosić Hane, za to że był dla niej taki oschły. Kupił jej kilka czerwonych róż. Po czym udał się do szpitala.
Po kilku minutach przekroczył próg szpitala, od razu poszedł na ginekologie, ale okazało się że Hana teraz operuję, więc nie zostało mu nic innego jak na nią poczekać. Poszedł więc na swój oddział, chciał zobaczyć jak się czuję ten chłopiec. Między czasie rozmawiał przez telefon z Drylem, myślał że przynajmniej jemu coś powiedziała, ale się niestety mylił. Piotr wszedł do sali chłopca, a on bez namiętnie gapił się w okno. Usiadł koło niego na łóżku.
- Cześć, ja nazywam się Piotr i zrobię wszystko żebyś był zdrowy, ale Ty musisz mi powiedzieć jak masz na imię i gdzie są Twoi rodzice, musimy im powiedzieć że jesteś w szpitalu, bo na pewno się o Ciebie martwią- na te ostatnie słowa chłopiec zareagował płacząc.
- Ja nie chce iść do rodziców, oni mnie zostawili samego w lesie, boję się ich- mówił chaotycznie chłopiec ze łzami o oczach. Piotr już wszystko sobie poukładał, te siniaki na ciele, wycieńczony organizm. To wszystko oznaczało to, że ten mały chłopiec był ofiarą przemocy domowej. Serce mu pękało jak widział ofiary przemocy domowej.
- A powiesz mi jak masz na imię?,
- Szymek - odpowiedział ściszonym głosem
- Ile masz lat?
- 6
- Szymek nie martw się, już wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że nie wrócisz już do swoich rodziców- powiedział, przytulając chłopca
-Słucham- powiedział dalej zamyślony
-Hej, tu Wiki jesteś pilnie wzywany na Izbę, przywieźli do nas chłopca...- nie skończyła dokończyć zdania bo Piotr się rozłączył. I bardzo, ale to bardzo szybkim krokiem poszedł na Izbę Przyjęć. Zawsze jak słyszał, że karetka przyjeżdża z jakimś dzieckiem , to czuł w tedy w sobie jakieś dziwne uczucie. Miał straszną słabość do dzieci, bardzo je lubił. A co za tym szło co raz częściej myślał o tym że by wreszcie znaleźć tą JEDYNĄ kobietę, z którą mógłby stworzyć prawdziwą rodzinę i zostać ojcem.
-Już jestem, co my tu mamy ?.-powiedział lekko zdyszanym głosem podchodząc do chłopca
-Właściwie to ciężko powiedzieć, chłopacy z karetki znaleźli go w lesie samego. Jest przemoczony, zmarznięty i ma pełno siniaków na ciele.
-Powiedział wam coś ?
-Nie, do nikogo nie odezwał się ani słowem. Nie wiemy jak się nazywa, ile ma lat, jak się czuję, nic nie mówi.- odpowiedziała Wiki podenerwowanym głosem
Piotr podszedł do chłopca, ale ten od razu odwrócił się do niego plecami.
-Dobra, musimy mu zrobić podstawowe badania i przyjmujemy go na oddział, tylko nie na dziecięcy, połóżcie go u mnie na oddziale, aaa i jeszcze jedno, zadzwońcie po jakiegoś psychologa . Przyjdę za godzinę i chcę żeby już był po rozmowie z nim.
Wyszedł z Izby. Poszedł prosto do lekarskiego po kurtkę, po czym wyszedł ze szpitala i pojechał do kwiaciarni, przecież musiał jakoś przeprosić Hane, za to że był dla niej taki oschły. Kupił jej kilka czerwonych róż. Po czym udał się do szpitala.
Po kilku minutach przekroczył próg szpitala, od razu poszedł na ginekologie, ale okazało się że Hana teraz operuję, więc nie zostało mu nic innego jak na nią poczekać. Poszedł więc na swój oddział, chciał zobaczyć jak się czuję ten chłopiec. Między czasie rozmawiał przez telefon z Drylem, myślał że przynajmniej jemu coś powiedziała, ale się niestety mylił. Piotr wszedł do sali chłopca, a on bez namiętnie gapił się w okno. Usiadł koło niego na łóżku.
- Cześć, ja nazywam się Piotr i zrobię wszystko żebyś był zdrowy, ale Ty musisz mi powiedzieć jak masz na imię i gdzie są Twoi rodzice, musimy im powiedzieć że jesteś w szpitalu, bo na pewno się o Ciebie martwią- na te ostatnie słowa chłopiec zareagował płacząc.
- Ja nie chce iść do rodziców, oni mnie zostawili samego w lesie, boję się ich- mówił chaotycznie chłopiec ze łzami o oczach. Piotr już wszystko sobie poukładał, te siniaki na ciele, wycieńczony organizm. To wszystko oznaczało to, że ten mały chłopiec był ofiarą przemocy domowej. Serce mu pękało jak widział ofiary przemocy domowej.
- A powiesz mi jak masz na imię?,
- Szymek - odpowiedział ściszonym głosem
- Ile masz lat?
- 6
- Szymek nie martw się, już wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że nie wrócisz już do swoich rodziców- powiedział, przytulając chłopca
Komentujcie !!! to jest bardzo motywujące :-)
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam
Cobra