Rozdział 12
„Twardziel”
Cześć wszystkim! Udało nam się wyrobić z nextem na dziś. Ta część jest mało cukrowa, ale jak będzie dużo komentarzy to w następnej może rzucimy jakiegoś hocika :D Zapraszam do czytania...A i dziękujemy za prawie 5300 wejść :)
Zobaczył tam Jamesa. Czuł, że ma jakieś zwidy. Ten facet to dopiero miał
tupet. Kiedy Gawryło na niego patrzył co się w nim gotowało.
-Czego tu szukasz?
- Wiedzę, że
wam w czymś przerwałem- powiedział wskazując na nie równo zapiętą koszulę i
potargane włosy Piotra.
-Dobra, facet
mów co chcesz albo spadaj stąd, bo jak zdarzyłeś zauważyć jesteśmy zajęci...
-Przyszedłem
po moją żonę.
-Słucham?!
-Zawołaj
Hane. Zabieram ja do domu
- Ty chyba
sobie żartujesz !!!- mówił póki co spokojnym tonem Piotr
-Chcę żeby
moja żona wróciła do domu ze mną, przecież planowaliśmy wspólny wyjazd
- Hana jest
ze mną szczęśliwa i nie wróci do takiego bydlaka jak ty, a teraz powtórzę
ostatni raz spadaj stąd póki jestem spokojny...
James zaśmiał
się szyderczo.
-Hania,
kochanie... Chodź jedziemy do domu- krzyknął Coldwell. Piotr poczuł ukłucie
zazdrości. Nawet no nie mówił do nie "Hania". W tym momencie w holu
ukazała się smukła sylwetka Goldberg
-Ooo dobrze,
że cię widzę Haniu, przepraszam, że wam przerwałem, ale jak wrócimy razem do
domu to obiecuje, że dokończymy to co wam przerwałem i będę na pewno 100 razy
lepszy niż ten twój doktorek... A może pomyślimy o jakimś małym brzdącu ?-
powiedział pewnym głosem James. Piotr złapał mężczyznę za kołnierzyk.
-Uważaj na
słowa!- powiedział i uderzył Coldwella z całej siły w twarz.
Hana widząc
całą sytuację natychmiast podbiegła do męża...
-James,
wszystko w porządku ?- spytał zmartwiona Hana
-Tak, tylko
twój kochałaś się chyba zdenerwował jak usłyszał prawdę o sobie- ciągnął dalej
tą chorą grę James
-Uważaj
człowieku, bo zaraz ci poprawie!
-Uspokój się
Piotr!
-A ty co!?
Najpierw się nad sobą użalasz jakiego to masz okropnego męża a teraz lepisz się
do niego jak jakaś pierwsza lepsza...- nie zdążył dokończyć ponieważ Hana mu przerwała.
-Uważaj na
słowa kochanie. Bo jeszcze możesz ich pożałować
- Zobacz
Hana, ten debil znowu próbuje nas skłócić, zostaw go i wracajmy bo przecież
"Pan James nam przerwał"...- powiedział z nutą zwycięstwa w głosie Piotr
-I co, teraz
do ciebie mam się lepić jak pierwsza lepsza?!- powiedziała jeszcze bardziej
zdenerwowana kobieta.
-chodź do
domu Hania. Zostaw tego dupka i chodź że mną.- powiedział James łapiąc ją rękę.
- Hana, wiem
że było ci z nim źle, chcesz z nim być tylko dlatego że chce mieć dziecko ?...
Ja przecież też mogę ci je dać. Pamiętasz co ci ostatnio powiedziałem ? "
obiecuje, że będziemy mieć dziecko, gromadkę dzieci"- powiedział Piotr
Goldberg
wyrwała rękę z uścisku swojego męża.
-Nie chce z
nim być, Piotr.- powiedziała i minęła Gawryłe. Kobieta weszła do kuchni i
zaparzyła sobie mocnej kawy, musiała odreagować to co się stało kilkanaście
sekund temu... Piotr zamknął drzwi Jamesowi przed nosem i pobiegł do kuchni za
Haną...
-Przepraszam,
kochanie.- powiedział obejmując ja od tyłu. Wyrwała mu się szybko.
-wiesz gdzie
mam twoje przepraszam?!
-Ale... Nie
chcę cię znowu stracić
- Piotr, nie
ma żadnego- powiedziała ze złością w głosie Hana
-Hana, kocham
cię,! Czy do ciebie to nie dociera?!- krzyknął, a ona zaczęła płakać.
-Właśnie
widzę jak ty mnie bardzo kochasz- powiedziała przewracając oczami
-Co mam
zrobić, żeby ci to udowodnić
-Nic nie rob!
Wszyscy jesteście tacy sami!- Powiedziała ze łzami w oczach. Szybko się ubrała
i wybiegła z domu trzaskają drzwiami
Pobiegł za
nią. Lecz mimo srogiej zimy nie wziął nawet kurtki. Dogonił ja gdy wsiadła do
auta. Obrócił ja w swoją stronę o namiętnie pocałował.
-Hana...
Błagam daj mi szansę, ja na prawdę cię kocham- Powiedział kiedy się od siebie
oderwali.
-Piotr, ja mam dosyć, tego, że od jakiegoś
czasu nie wiem na czym stoję! Zdecyduj się czego ty chcesz!
-Ja chcę
tylko ciebie, chcę zasypiać i budzić się przy tobie...
-Obiecaj, że
już na zawsze będziemy razem
-Obiecuję...
-A teraz
przepraszam, ale muszę jechać do pracy bo Wójcik mnie powiesi jeśli się znowu
spóźnię... A ty biegusiem do domu bp się rozchorujesz...- Powiedziała uradowana
kobieta i delikatnie musnela jego wargi.
-Spotkamy się w szpitalu...
Po nie całej
godzinie Gawryło także dotarł do szpitala, po czym skierował się do sali Szymka
zahaczając o kiosk żeby kupić małemu komiks. Chciał mu wynagrodzić wczorajszą
nie zręczną sytuacje...
Po zakupieniu
magazynu skierował się na OIOM. Chłopiec jeszcze spał... Postanowił więc swoje
kroki skierować na ginekologie.
-Hej Darek,
wiesz gdzie jest Hana ?
-nie,
niestety nie wiem- Piotr poszedł więc na salę z noworodkami, zobaczył tam Hanę
z nowo narodzonym dzieckiem na rękach. Na sam widok robiło mu się cieplej na
sercu...
Dopiero teraz
dostrzegł, jak kobieta uwielbiała dzieci. Miał nadzieję, że na niedługo sami
będą mieli takiego malca, który nie będzie dawał im spać po nocach...
Podszedł do
niej od tylu i złapał ją w pasie. Ona na sam dotyk Piotr wzdrygnęła się...
-Spokojnie.
To tylko ja- zaśmiał się, na co i ona się uśmiechnęła
-Chcesz potrzymać?-
Zapytała z nadzieja w głosie
-Jaaa, nie
wiem jak, boję się że coś mu zrobię...- odpowiedział szybko zszokowany tym
pytaniem Gawryło
-Spokojnie,
to mały twardziel.- powiedziała wysuwają dziecko w jego stronę. Po chwili
zastanowienia wziął go delikatnie.
-Dlaczego
uważasz, że to twardziel???
-Powiedzmy,
że mieliśmy małe problemy przy porodzie...
-A chciałabyś
mieć takiego twardziela w domu? -A ty byś chciał,?
-Bardzo bym
chciał, ale boję się że nie byłbym dobrym ojcem...
-Dlaczego? Ja
uważam, że byłbyś wspaniałym tatusiem
- Ale ja
nawet nie wiem jak nosić takiego brzdąca...
-Bardzo dobrze
ci idzie, kochanie...
-Myślisz?
-No jasne...
-Ale, ja
chyba jeszcze nie jestem gotowy na dziecko... Przepraszam Hana... - Powiedział
Piotr odkładając maluszka do łóżeczka
-Nie, no
dobra. Ok.- powiedziała, chociaż było jej cholernie przykro
-Hana, ja na
prawdę przepraszam... Jeśli chcesz to możemy mieć dziecko... Wystarczy że tylko
mi o tym powiesz... Ja dla ciebie zrobię wszystko
-Chce, żeby
to była nasza wspólna decyzja, Piotr... Nie chce żebyś potem żałował..
-Jestem tak w
tobie zakochany, że niczego nie będę żałował...
-Teraz tak
możesz.
-Ja mówię na
prawdę
-dobrze, już
chodź stąd...
-Ale mi się
tu bardzo podoba, kochanie
-To zostań,
jak chcesz.- powiedziała i minęła go. Gdyby tam została choć chwilę dłużej
wybuchłaby płaczem...
-Kurczę,
co ja narobiłem ? Przecież chce mieć dzieci... Co się ze mną stało, że jej tak
powiedziałem ?- bił się z myślami Gawryło. Poszedł za
nią. Znalazł ja w lekarskim. Po jej policzkach spływały łzy.
-Hana, ja
przepraszam... To nie jest tak, że nie chcę...
-Wiem! Nie
tłumacz się!!!- zaczęła krzyczeć
-Kochanie co
się stało?
-Poza tym, że
jesteś dupkiem to nic!
-O co ci
znowu chodzi?
-Żona cię
szukała. Razem z córka
- Ja nie mam
żony, a tym bardziej córki !!! Hana co cię znowu ugryzło ?!- powiedział
poirytowanym głosem
-Proszę cię,
przestań grać. Widziałam ją. Jest skórą zajęta z ciebie!
-Rozumiem,
masz prawo być zła że nie chcę mieć na razie dziecka, ale nie musisz od razu
mówić że jestem ojcem wszystkich dzieci na świecie !!!- zaczynały mu pomału
puszczać nerwy
-To co może
mi powiesz, że jakaś kobieta tak o sobie tu przyszła i powiedziała
"przepraszam, gdzie mogę znaleźć mojego męża. Piotra Gawryle. Chciałam
żeby zajął się nasza córką, bo ja muszę jechać do pracy"!!!
- Powtórzę ci
kolejny raz że nie mam dzieci !!!
-Proszę cię.
Nie rób że mnie idiotki!
-Kto z kogo
robi idiotę ?!
-Co mi
próbujesz zarzucić?! Że sobie to wymyśliłam!!!
-Czytasz mi w
myślach !!!
-Wiesz co, ja
się poważnie zastanawiam nad sensem naszego związku!!!
- I co wymyśliłaś ?
-że skoro taki masz do mnie stosunku,
to nie ma on żadnego sensu!!- krzyknęła.
-Nie ma sensu
to że mi nie ufasz !!! Jakbym miał dziecko to bym chyba o tym wiedział nie prawdaż
?
-No jakoś mi
nie powiedziałeś! Powiedz ile czasu chciałeś się tak mną zabawiać, co? Tydzień,
dwa'?!
-Ja cię
kocham !!!
-Piotr? W
końcu cię znalazłam- powiedziała wchodząca do lekarskiego kobieta...
-Dalej mi nie
wierzysz ?!
-Magda?! Co
ty tutaj robisz!!?
- Czyli,
jednak znasz tą kobietę !!!
-Jezu, Hana
to nie tak...
- A jak ?!
-To nie jest
moja żona.
-A kto?!
-Narzeczona- wtrąciła Magda. -Była narzeczona!- poprawił ja Gawryło
-Bardzo
dziękuję, że wreszcie zechciałeś mnie o tym nie istotnym fakcie poinformować!!!
-Do jasnej
cholery, nic mnie z Magdą nie łączy !!!
-Przeciwnie
Piotruś. Mamy córkę. Czeka aż nas weźmiesz do domu, w bufecie...
-Jaką córkę ?
Przecież my się zabezpieczaliśmy...- zaczął się zastanawiać
- No jak
widać nie zawsze. Twoja córka ma 8 lat. I ma na imię Tosia...
-Jestem
pewien, że zawsze, jeszcze sama mnie pilnowałaś- Hana coraz bardziej była
zdziwiona całą sytuacją...
-Możecie mi w
końcu do cholery wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi- wybuchła w końcu. -Nie wtrącaj
się blondi!- Hana nie wytrzymała tej sytuacji, ze łzami w oczach wybiegła ze
szpitala
-Kochanie
zaczekaj!
-Zostaw mnie
w spokoju!
-Ale Hana, to
na prawdę nie tak, nic mnie z Magdą nie łączy
-Tak, a
dziecko, to nic. Piotr, błagam. Nie pogrążaj się już...
-kocham
ciebie, a nie Magdę
-Jezu, Piotr.
Cały czas coś stoi nam na przeszkodzie. Może to po prostu znak, że nie jesteśmy
dla siebie...
-Nikogo nie
kochałem tak jak ciebie !!!
-Ja też nie.
Ale ja juz nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Może wyjedźmy gdzieś. Tylko
ty i ja...
-Z tobą Hana,
pojadę nawet na koniec świata...
-Rozwiodę sie
z Jamesem. I rzucimy to wszystko w cholerę.- pocałowała go delikatnie...
-Zapomniałaś
dodać jedną rzecz...
-Tak? Jaką?
-Że będzie z
nami mały "twardziel"- powiedział, puszczając do Hany oczko.
JJak myślicie, będzie twardziel?
Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie!!! Czytam= komentuję ;)
Przepraszam za błędy i w ogóle, ale część pisana na telach. Co wyłapałam to poprawiłam...
Pozdrawiam Aleks