W końcu jestem :D przepraszam za tak długą przerwę, ale wakacje i te sprawy... Dziękuje za wejścia i komentarze ( pomijając spam Moniki i Szymka ;) ) zapraszam do czytania...
Zziajana otworzyła oczy. Leżała w swoim łóżku. Podniosła się i ubrała szlafrok wiszący na krześle koło łóżka. Udała się do salonu. Następnie do kuchni. Nigdzie nie było Piotra. Spojrzała na zegarek. Było parę minut po 20. To wszystko było jej wyobraźnią! Wcale nie dzwoniła do Gawryły, a on nie przyjechał. Nie kochali się. To był tylko sen. Kobieta wstawiła wody na herbatę i usiadła przy stole. Położyła dłoń na swoim płaskim brzuchu. Uśmiechnęła się pod nosem. Wzięła do ręki telefon i wybrała numer do Przemka. Odebrał po kilku sygnałach.
-…
-Cześć Przemuś… To ja…
-…
-Nie nic się nie stało.
-…
-Nie, spokojnie.
-…
-Przemek! Stop. Nic mi nie jest. Po prostu chciałam cię
zaprosić na herbatę i ploty.
-…
-Dobrze. To czekam.
-…
-Ja cię też. Pa.
Odsunęła swojego smart fona do ucha i wstała, żeby zakręcić
gaz pod czajnikiem. Stwierdziła, że zagotuje wodę dopiero jak przyjedzie jej
brat. W tym czasie postanowiła się trochę ogarnąć. Poszła do łazienki i wzięła
szybki prysznic. Następnie poprawiła fryzurę i makijaż. Potem wróciła do
kuchni. Była strasznie głodna. Otworzyła lodówkę i oparła się o drzwiczki. Jak
zwykle mimo iż lodówka była pełna nie było w niej nic co by zaciekawiło
kobietę. W końcu zrobiła sobie dwie kanapki z dżemem. Zjadła je nie chętnie, a
potem umyła talerzyk. Parę minut potem zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszła
otworzyć. Tak jak się spodziewała, przyjechał jej brat.
-No hej, mała. Coś się stało, że mnie wezwałaś?
-Nie wezwałam, tylko zaprosiłam, i nie stało się nic. Wchodź.
Rozgość się, a ja zrobię nam coś do picia.- wpuściła go do środka i zamknęła za
nim drzwi. Usiadł na kanapie w salonie, a ona skierowała się do kuchni.
Wstawiła wodę i naszykowała dwa kubki. Spojrzała na brata, który wpatrywał się
intensywnie w ekran telewizora. Zastanawiała się co ma zrobić. Ma mu
powiedzieć, że zostanie wujkiem czy jeszcze z tym poczekać? A może w ogóle powinna wyjechać i zerwać ze wszystkimi
kontakt? Po chwili usłyszała intensywny gwizd czajnika. Wrzuciła do kubków
torebki z herbatą i zalała je wodą. Wyjęła z szafki tacę i postawiła na niej
ich napoję, cukierniczkę i spodek z pokrojonymi plastrami cytryny. Poszła ze
wszystkim do salony.
-Smacznego.- uśmiechnęła się do brata.
-Dziękuję. A teraz mów, jak na spowiedzi.
Kobieta usiadła obok Zapały. Wzięła głęboki oddech i
przymknęła oczy.
-Jestem w ciąży.- powiedziała niepewnie.
-Jak to…Jak to w ciąży?- jąknął Przemek.
-Normalnie. Spodziewam się dziecka…- powiedziała ze
spuszczoną głową. Już wiedziała, że jej brat nie jest z tego powodu zadowolony.
- To dziecko tego Gawryły- bardziej stwierdził niż zapytał
Zapała.
-TEN Gawryło ma na imię Piotr i owszem to jego dziecko-
odparła lekko zbulwersowana.
-Powiedziałaś mu już?
-Jeszcze nie. Nie miałam okazji.
-Dzwoń do niego…
-Nie. Powiem mu to prosto w twarz. Nie przez telefon.
-Jasne…- w pomieszczeniu zapadła cisza. Nie była ona zręczna
ani dla Przemka, ani tym bardziej dla Hany. Uratował ich telefon Zapały, który
zaczął dzwonić.- To Wiki. Muszę odebrać.
-Spoko…- Przemek wstał i wyszedł na balkon. Po chwili
wrócił.
-Słuchaj siostra… wzywają mnie do szpitala. Muszę jechać.
Trzymajcie się. Pa- pocałował ją w policzek i wyszedł. Znowu została sama. Na
zegarku dochodziła 22. Postanowiła włączyć TV. Po przeskoczeniu około 1000
kanałów stwierdziła, że pójdzie spać. Podniosła się z kanapy i poszła umyć
zęby. Następnie weszła do sypialni. Wyjęła z szafy piżamę i szybko się
przebrała. Położyła się do łóżka i okryła kołdrą. Delikatnie pogładziła swój
brzuch ręką.
-Śpij dobrze, maluszku.- szepnęła. Niedługo potem usnęła.
Obudziła się koło 10. Leniwie zwlokła się z łóżka. Do pracy miała dopiero na 13.
Poszła do łazienki, gdzie wzięła długą i gorącą kąpiel. Następnie ubrała się w
szlafrok i poszła coś zjeść. Zanim się
obejrzała, do jej dyżuru została jej tylko godzina. szybko poleciała do
sypialni, żeby wybrać jakieś ubranie. Wygrzebała z szafy luźną koszulkę, którą
kupiła jeszcze w Izraelu. Miała nadrukowanego dużego, czarnobiałego pluszaka.
Była jedną z jej ulubionych. Do tego założyła czarne, skórzane spodnie. Potem
delikatnie się pomalowała. Rozczesała włosy. Zabrała torebkę i wyszła z
mieszkania zamykając je. W szpitalu była o 12.30. Skierowała się prosto do
lekarskiego. Nie było tam nikogo więc weszła od razu do przebieralni. Położyła
torebkę na półkę i sięgnęła po swój kitel. Założyła go i odwróciła się na
pięcie. W drzwiach przebieralni stał Piotr. Trochę się przestraszyła gdy go
zobaczyła.
-Cze… Cześć- jąknęła.
-Hej… co u ciebie?- zapytał spokojnie.
-W porządku… a u
ciebie?- spojrzała na niego niepewnie.
-Też dobrze.- rzucił patrząc jej w oczy.
-Piotr?
-Tak?
-Poszlibyśmy dziś na jakąś herbate?
-No dobrze… a o której?
-Kończę o 19…
-Ok… to spotkamy się pod szpitalem… a teraz chciałbym zostać
sam… muszę się przebrać…
-Jasne… to do zobaczenia…- rzuciła i wyszła. Postanowiła
przed dyżurem wstąpić do Darka na USG. Skierowała się na ginekologię. Doszła
pod gabinet kolegi i zapukała.
-Proszę.- usłyszała zza drzwi. Weszła. W gabinecie był
Wójcik i ten cały Radwan.
-Myślałam, że jesteś sam… ale przyjdę później- rzuciła.
-Hana zaczekaj… już kończymy…- zatrzymał ją Darek.
-Przecież pani doktor może powiedzieć nam obu o co chodzi-
wtrącił Radwan.
-Wolałabym jednak załatwić to bez osób trzecich…- spojrzała
na ordynatora spod byka.
-Spokojnie- wtrącił Wójcik.- Jakby miał pan jeszcze jakieś
obiekcje to zapraszam. A teraz chciałbym zostać sam z doktor Goldberg.
-Jasne.- powiedział naburmuszony i wyszedł.
-No więc słucham, Hana…- zaczął Wójcik, gdy już byli sami.
-Bo chodzi o to, że… robiłam testy i chciałabym się upewnić…
-No to na co czekasz. Za parawan… przygotuj się, a ja zaraz
do ciebie przyjdę.- kobieta z uśmiechem kiwnęła głową. Parę minut później
siedziała na fotelu a Darek jeździł po jej brzuchu głowicą.
-I co?- zapytała po raz kolejny.
-Hana, błagam. Siedź spokojnie, bo nie mogę znaleźć…
-No to przekręć to tak, żebym i ja widziała, to będę
spokojna.
-Siedź, bo zaraz mnie zdenerwujesz…
-No proszę…
-Mam…
-I?- zapytała podekscytowana.
-Zdrowy maluszek… Na moje oko to 9 a nawet 10 tydzień.
Zobacz…- odwrócił w jej stronę monitor. Po jej twarzy spłynęła łza. Była
cholernie szczęśliwa. Myślała, że nigdy nie będzie mieć dzieci. Że nie może ich
mieć. A ty nagle taka niespodzianka. – zaraz dam ci wydruk. No i przepiszę witaminy.
Musisz teraz szczególnie o siebie dbać. Niedługo wypiszę ci zwolnienie. Masz
wytrzyj się- podał jej ręcznik papierowy.- Gratuluję Hana…
-Dziękuję- uśmiechnęła się promiennie.- a mogę po to przyjść
potem? Musze iść, bo ordynator mnie zabije…
-Dobra, leć… tylko nie przesadzaj z pracą. Pamiętaj, że nie
jesteś teraz sama.- powiedział a ona wyszła z gabinetu.
Czytajcie, komentujcie udostępniajcie :D
Jak myślicie... co dalej?
Pozdawiam
Aleks