Piotr i Hana

Piotr i Hana

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 2

Hej, hej, hej xd postanowiłam zrobić Wam mały prezent, z okazji urodzin Natana i mam dla Was kolejną część! :p dedykuję ją mojemu staruszkowi ;) wszystkiego najlepszego, dziadku :*


Miałam 15 lat, kiedy mój ojciec ponownie się ożenił. Moja macocha była zgoszkniała i brzydka. Uważała, że jest najwazniejsza na całym swiecie. Była córką Filipa V Burbona, władcy Hiszpanii. Nazywała się Maria. Była niewiele starsza de mnie. Miała 19 lat. Natomiast mój ojciec 53. Nigdy się nie polubiłyśmy, chociaż z początku miałam ku temu szczere chęci. Jednak narcystyczna księżna nie była warta mojej przyjazni. Z resztą zmarła półtorej roku później, podczas porodu. Gdy miałam 16 lat zaczęto szukać mi męża. Jednak na marne. Mój ojciec odrzucał wszystkich kandydatów po kolei. W końcu straciłam nadzieję na zamąż pójście.
Był marzec 1759 roku. Elizabeth- moja osobista służącą, kończyła wiązać mój gorset. Stałam przy oknie i oglądałam zabawę mojego 6 letniego brata- George'a. Ktoś zapukał do drzwi mojej komnaty, a następnie usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam swojego ojca. Uśmiechnęłam się sztucznie. Podszedł do nas.
-Elizabeth... Zostaw nas samych.- rzucił patrząc mi w oczy. Dygnęła i bez słowa opuściła pomieszczenie. Ojciec złapał za sznurówadła gorsetu i ściągnął je mocniej. Skrzywiłam się z bólu.- Nie rób kwaśnej miny. Mężczyźni wolą wyraźne sylwetki. Gdybyś wcześniej o taką zadbała, już dawno znałabyś męża. - zawiązał ciasną kokardę na końcu.
-Pozwól ojcze przypomnieć sobie, że to Ty odrzucasz każdego chętnego. Więc to nie sprawa mojej sylwetki, tylko twojej zrzędliwości.- odsunęłam się od niego i podniosłam z łoża suknię.
- Nie pozwalaj sobie. Nie zapominaj, że jestem Twoim ojcem i Panem jednocześnie. - oparł się o okno, a jego wzrok podążył, za biegnącym Georgem. - Poza tym, już zdecydowałem. Poślubisz barona Gawryło. Przybędzie tu jutro. I masz być dla niego miła. Bo inaczej nie ręczę za siebie - zacisnął pięści tak mocno, że aż pobielały. Założyłam w tym czasie suknię i zaczęłam ją układać. Kątem oka zauważyłam, że George wybiegł do pałacu.
-Zrobię co w mojej mocy, żeby baron cieszył się pobytem u nas. Jednak nie poślubię kogoś kto ma niższy stopień niż Duke. - stanęłam przed lustrem i zaczęłam czesać moje długie do pasa włosy, które następnie miałam ustawić w komiczną fryzurę.
-Chyba się nie zrozumieliśmy, moja najdroższa. Baron jest bardzo wpływową osobistością. I zostanie członkiem mojej rodziny, czy Ci się to podoba, czy nie.  Tym razem nie masz nic do powiedzenia. Nie zamierzam słuchać twoich kaprysów. Ślub odbędzie się za tydzień.- zapiął ostatni guzik mojej sukni. Już miałam mu odpowiedzieć, kiedy drzwi mojej komnaty otworzyły się i wszedł przez nie George. Widząc ojca podbiega do mnie i wtuliła się w mój brzuch. Pogłaskałam go po włosach. Nawet mój brat bał się ojca. Wszyscy wiedzieli jakim jest tyranem i że nie ma szacunku nawet do najbliższych. Machnął na nas ręką i wyszedł z pomieszczenia.
-Co Cię do mnie sprowadza, braciszku?
-Chciałbym Ci coś pokazać. O tam. Na dworze. - spojrzał na mnie czekoladowymi oczami. Za każdym razem gdy w nie patrzyłam, byłam pewna, ze już kiedyś je widziałam. Jednak za wszelką cenę nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
-Może później, dobrze?  Teraz chodźmy na śniadanie. Pewnie już na nas czekają. - tak naprawdę nie chciałam nigdzie iść. Najlepiej czułam się w swojej komnacie, spędzając czas na czytaniu książek. Od czasu, gdy Julia odeszła, nie miałam ochoty na cokolwiek,co przypominało mi o niej.
-No dobrze. - rzucił piskliwym glosikiem. Zeszliśmy razem na parter. A po śniadaniu zamierzałam trochę pomyśleć w bibliotece.
Napiszcie w komentarzach, jak wam się podobało! :D czekajcie cierpliwie na next'a :D
Pozdrawiam,
Alex