Właśnie dziś mój malutki chłopczyk kończył 5 latek. Pamiętam
tak jakby to było wczoraj... Moje pierwsze dziecko na rękach mojej ukochanej,
wstyd się przyznać, ale ja... Chirurg w Leśnej Górze... Zemdlałem przy porodzie
żony. Ale gdy się ocknąłem… pamiętam wszystko, każdy ruch mojego Adasia. Był
taki malutki… Nie wiem ile tak siedziałem, myśląc o tym dniu, ale z zamyślenia wyrwał mnie głos synka.
-Tatoooooooo....Tato, halo? Słyszysz mnie?- mówił szarpiąc mnie za koszulkę
-No jasne, kochanie- schyliłem się i wziąłem go na ręce
-Tatuś, a jak poznałeś mamę?- spytał lekko wystraszony tym czy nie palną głupoty. Przytuliłem go do siebie i zastanowiłem się chwilę…
W dzieciństwie byłem nie śmiałym dzieckiem, ale to raczej normalne skoro wychowywałem się w patologicznej rodzinie. Czy to w przedszkolu, w szkole, nie miałem kolegów. Miałem tylko jedną koleżankę. Mała drobna dziewczynka z jasnymi włosami, którą bardzolubiłem. Specjalnie wybrałem się w liceum do klasy o profilu biologiczno-chemicznym, żeby się z nią nie rozdzielać. Hana zawsze chciała zostać lekarzem. Pamiętam, że jak mi pomagała jak oberwałem od pijanego ojca. W każdym bądź razie od czasu przedszkola do rozpoczęcia nauki w liceum Hana bardzo się zmieniła. Wyrosła na piękną, dojrzałą a przede wszystkim mądrą kobiety w której z dnia na dzień coraz bardziej się zakochiwałem. Z resztą ja też stałem się w jakimś stopniu bardziej męski, nabrałem sylwetki dobrze zbudowanego mężczyzn a to dzięki temu że wolałem ćwiczyć niż siedzieć w domu z ojcem. Jednak pomimo tego ja dla niej nadal byłem może już nie kolegą, ale przyjacielem, z " piaskownicy". Choć chciałem, żeby była tylko moją kobietą, ale była tak atrakcyjną, że wszyscy faceci w szkole skakali koło niej. Musze przyznać, że za każdym razem strasznie przeżywałem, jak Hana umawiała się z chłopakami. Ale przynajmniej wiedziałem, że żaden nie jest w jej typie, ponieważ po każdej randce spotykała się ze mną i opowiadała o kolejnych niewypałach.
Ukończyliśmy szkołę z bardzo dobrymi wynikami. Właśnie to wtedy myślałem, że nasze drogi się rozejdą. Minął pierwsze dwa tygodnie wakacji, kończyłem dziś 19 lat. Znów była awantura w domu. Nie wytrzymałem. Spakowałem swoje rzeczy i bez słowa opuściłem mieszkanie, gdy tylko ojciec zasnął po kolejnej dawce alkoholu. Wyszedłem z bloku. Szedłem przed siebie. Doszedłem do parku, niedaleko bloku Hany. Usiadłem na jednej z ławek chowając twarz w dłoniach. Doszło do mnie, że nie ma się gdzie podziać, nie mam żadnej rodziny, kumpli... Na tę myśl spłynęło mi po policzku kilka łez. Wiem, byłem facetem, ale czasem też musiałem popłakać. Poczułem że ktoś przy mnie siada a chwilę potem wyciera mój mokry policzek. Domyśliłem się, że to Hana.... Zwykle o tej prze spacerowała ze swoim psem… Miała takie delikatne dłonie, jej każdy dotyk łagodził największy ból, nawet ten psychiczny. Szybko przetarłem oczy. Nie chciałem żeby wiedziała jaki jestem słaby. Objęła mnie.
-Piotruś... Co się stało? Nic Ci nie zrobił? Wszystko dobrze? Mam cię opatrzyć?- starała się mówić spokojnie. Ale czułem że też jest wystraszona.
-Za dużo pytań na raz- rzuciłem, ciągnąc nosem.
-To co się stało?- przeczesała moje ciemne włosy. Strasznie lubiłem jak to robiła…
-Uciekłem z domu-westchnąłem. -Znów był pijany. Nie wytrzymałem. Tak naprawdę, to nie mam gdzie się podziać…- mówiłem bardzo nie wyraźnie i chaotycznie. Ona natomiast cały czas mnie tuliła. Poczułem jak ciągnie moją głowę na swoją pierś.
-Piotrek chodź teraz do mnie. Obiecuję, że Ci pomogę- wstała i pociągnęła mnie za rękę.
W jej mieszkaniu prawie od razu zasnąłem, zapach jej ciała delikatnie unosił się nad materacem łóżka na którym teraz leżałem. Delektowałem się tym zapachem który pobudzał moją wyobraźnię. Po ponad godzinie poczułem znów ten anielski dotyk, który gładził mój bark, ospale otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
-Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić…- powiedziała speszona zabierając rękę.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tu przychodzić, już się zbieram- mówiłem ogarniając się.
-Poczekaj Piotr, razem sie zbierzemy...-powiedziała nie pewnie. Patrzył na nią czekając aż to wytłumaczy.
-Mówiłam Ci że wyjeżdżam nad morze na kilka tygodni...-Pokiwałem twierdząco głową.
-Jak spałeś opowiedziałam wszystko rodzicom...Wiem, że prosiłeś mnie aby to była tajemnica... Rodzice powiedzieli, ze lepiej będzie jak znikniesz z miasta na jakiś czas, więc jedziesz ze mną do Gdańska…- uśmiechnęła się do mnie nie pewnie.
-Ale mnie nie stać na taki wyjazd…- lekko się speszyłem.
-Moi rodzice już wszystko zapłacili... Trzeba pomagać przyjacielowi- pocałował mnie w policzek.
-Jejku! Hana dziękuję- powiedziałem. Byłem taki szczęśliwy…
-Tatoooooooo....Tato, halo? Słyszysz mnie?- mówił szarpiąc mnie za koszulkę
-No jasne, kochanie- schyliłem się i wziąłem go na ręce
-Tatuś, a jak poznałeś mamę?- spytał lekko wystraszony tym czy nie palną głupoty. Przytuliłem go do siebie i zastanowiłem się chwilę…
W dzieciństwie byłem nie śmiałym dzieckiem, ale to raczej normalne skoro wychowywałem się w patologicznej rodzinie. Czy to w przedszkolu, w szkole, nie miałem kolegów. Miałem tylko jedną koleżankę. Mała drobna dziewczynka z jasnymi włosami, którą bardzolubiłem. Specjalnie wybrałem się w liceum do klasy o profilu biologiczno-chemicznym, żeby się z nią nie rozdzielać. Hana zawsze chciała zostać lekarzem. Pamiętam, że jak mi pomagała jak oberwałem od pijanego ojca. W każdym bądź razie od czasu przedszkola do rozpoczęcia nauki w liceum Hana bardzo się zmieniła. Wyrosła na piękną, dojrzałą a przede wszystkim mądrą kobiety w której z dnia na dzień coraz bardziej się zakochiwałem. Z resztą ja też stałem się w jakimś stopniu bardziej męski, nabrałem sylwetki dobrze zbudowanego mężczyzn a to dzięki temu że wolałem ćwiczyć niż siedzieć w domu z ojcem. Jednak pomimo tego ja dla niej nadal byłem może już nie kolegą, ale przyjacielem, z " piaskownicy". Choć chciałem, żeby była tylko moją kobietą, ale była tak atrakcyjną, że wszyscy faceci w szkole skakali koło niej. Musze przyznać, że za każdym razem strasznie przeżywałem, jak Hana umawiała się z chłopakami. Ale przynajmniej wiedziałem, że żaden nie jest w jej typie, ponieważ po każdej randce spotykała się ze mną i opowiadała o kolejnych niewypałach.
Ukończyliśmy szkołę z bardzo dobrymi wynikami. Właśnie to wtedy myślałem, że nasze drogi się rozejdą. Minął pierwsze dwa tygodnie wakacji, kończyłem dziś 19 lat. Znów była awantura w domu. Nie wytrzymałem. Spakowałem swoje rzeczy i bez słowa opuściłem mieszkanie, gdy tylko ojciec zasnął po kolejnej dawce alkoholu. Wyszedłem z bloku. Szedłem przed siebie. Doszedłem do parku, niedaleko bloku Hany. Usiadłem na jednej z ławek chowając twarz w dłoniach. Doszło do mnie, że nie ma się gdzie podziać, nie mam żadnej rodziny, kumpli... Na tę myśl spłynęło mi po policzku kilka łez. Wiem, byłem facetem, ale czasem też musiałem popłakać. Poczułem że ktoś przy mnie siada a chwilę potem wyciera mój mokry policzek. Domyśliłem się, że to Hana.... Zwykle o tej prze spacerowała ze swoim psem… Miała takie delikatne dłonie, jej każdy dotyk łagodził największy ból, nawet ten psychiczny. Szybko przetarłem oczy. Nie chciałem żeby wiedziała jaki jestem słaby. Objęła mnie.
-Piotruś... Co się stało? Nic Ci nie zrobił? Wszystko dobrze? Mam cię opatrzyć?- starała się mówić spokojnie. Ale czułem że też jest wystraszona.
-Za dużo pytań na raz- rzuciłem, ciągnąc nosem.
-To co się stało?- przeczesała moje ciemne włosy. Strasznie lubiłem jak to robiła…
-Uciekłem z domu-westchnąłem. -Znów był pijany. Nie wytrzymałem. Tak naprawdę, to nie mam gdzie się podziać…- mówiłem bardzo nie wyraźnie i chaotycznie. Ona natomiast cały czas mnie tuliła. Poczułem jak ciągnie moją głowę na swoją pierś.
-Piotrek chodź teraz do mnie. Obiecuję, że Ci pomogę- wstała i pociągnęła mnie za rękę.
W jej mieszkaniu prawie od razu zasnąłem, zapach jej ciała delikatnie unosił się nad materacem łóżka na którym teraz leżałem. Delektowałem się tym zapachem który pobudzał moją wyobraźnię. Po ponad godzinie poczułem znów ten anielski dotyk, który gładził mój bark, ospale otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
-Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić…- powiedziała speszona zabierając rękę.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tu przychodzić, już się zbieram- mówiłem ogarniając się.
-Poczekaj Piotr, razem sie zbierzemy...-powiedziała nie pewnie. Patrzył na nią czekając aż to wytłumaczy.
-Mówiłam Ci że wyjeżdżam nad morze na kilka tygodni...-Pokiwałem twierdząco głową.
-Jak spałeś opowiedziałam wszystko rodzicom...Wiem, że prosiłeś mnie aby to była tajemnica... Rodzice powiedzieli, ze lepiej będzie jak znikniesz z miasta na jakiś czas, więc jedziesz ze mną do Gdańska…- uśmiechnęła się do mnie nie pewnie.
-Ale mnie nie stać na taki wyjazd…- lekko się speszyłem.
-Moi rodzice już wszystko zapłacili... Trzeba pomagać przyjacielowi- pocałował mnie w policzek.
-Jejku! Hana dziękuję- powiedziałem. Byłem taki szczęśliwy…
Minęły dwa
tygodnie. Świetnie się z Haną dogadywaliśmy. Wschody i zachody słońca na plaży,
wspólne spacery i plażowanie... Właściwie to czułem się jakbyśmy byli parą.
Zaczął się ostatni tydzień naszego wyjazdu, siedzieliśmy na plaży oglądać
zachód słońca. Zauważyłem że Hanie jest zimno, co jakiś czas przez jej
ciało przechodziły dreszcze. Podałem jej swoją bluzę, ona założyła ją na siebie
i wdychała zapach moich perfum.
-Ślicznie pachnie- rzuciła i przysunęła się do mnie. Zaczęła wąchać moją szyję, ocierając się o nią nosem. Pierwszy raz czułem takie dziwne dreszcze, nigdy takich nie miałem. Usiadła na moich kolanach i jeździła swoimi ustami po szyi. Zaskoczyła mnie. Włożyłem dłoń w jej włosy. Westchnąłem przez przypadek a ona natychmiast się odsunęła. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, a ja zbliżyłem twarz do jej twarzy.
-Hana... Kocham Cię - powiedziałem poważanie a ona natychmiast odpowiedziała pchając mnie na piasek i zaczynając delikatnie całować. Siedziała na moich biodrach, wzajemnie błądziliśmy dłońmi po swoim ciele. Po dłuższej chwili wstaliśmy i poszliśmy do domu...
-Ślicznie pachnie- rzuciła i przysunęła się do mnie. Zaczęła wąchać moją szyję, ocierając się o nią nosem. Pierwszy raz czułem takie dziwne dreszcze, nigdy takich nie miałem. Usiadła na moich kolanach i jeździła swoimi ustami po szyi. Zaskoczyła mnie. Włożyłem dłoń w jej włosy. Westchnąłem przez przypadek a ona natychmiast się odsunęła. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, a ja zbliżyłem twarz do jej twarzy.
-Hana... Kocham Cię - powiedziałem poważanie a ona natychmiast odpowiedziała pchając mnie na piasek i zaczynając delikatnie całować. Siedziała na moich biodrach, wzajemnie błądziliśmy dłońmi po swoim ciele. Po dłuższej chwili wstaliśmy i poszliśmy do domu...
- Tak o to synku od tego momentu jestem z Twoją mamusią.- skończyłem po krótce opowiadać synkowi moje wspomnienia. Adaś w trakcie mojej opowieści zasnął. Wstał wiec i zaniosłem go do jego łóżka. Poczuł ręce mojej żony, która się wtula w Gawryle od tyłu.
-Mmmm, Kochanie... A dlaczego nie powiedziałeś, że potem przez godzinę biegałeś i szukałeś apteki, żeby kupić..... -powiedziała rozbawiona Hana przypominając sobie tamtą sytuację i całując delikatnie jego szyję.
-Kotku… chodź do sypialni...-Gawrylo objął żonę w pasie
-A po co? Mój duży łobuzie -przygryzła wargę
- Pozwól że osobiście sprawdzę jak rośnie nasza księżniczka - uśmiechnął się i pogłaskał jej brzuszek
- A kiedy powiemy Adasiowi o siostrze?
- Jak chcesz to mogę jutro, ale muszę się najpierw przygotować na jego pytania- mężczyzna zaśmiał się i zaczął całować żonę...
I jak wam się podoba? :D
W razie pytań zapraszam was na:
Maila: aleks340@wp.pl
GG: 52803613
Aska: http://ask.fm/CobraAleks
GG: 52803613
Aska: http://ask.fm/CobraAleks
FB: https://pl-pl.facebook.com/pages/Hapi-forever/811541645528597
Pozdrawiamy :)