Piotr i Hana

Piotr i Hana

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 10

Kiedy byłem mały, pytałem, gdzie i czy w ogóle kończy się ten œświat”



 Hejka! Chcę was przeprosić, że tak długo nie dawałyśmy znaku życia, ale Cobra jest bardzo zajęta, a ja mam teraz ciężki okres w szkole (pewnie większość rozumie), ale jednak mamy dla was opo. Chociaż było wątpliwe czy dziś dodamy, bo mój boski komp skasował mi pierwotną wersje (była ona o wiele dłuższa, i wg mnie lepsza). No teraz tradycyjnie podziękuję za 3752 wejścia!!! DZIĘKUJĘ!!! JESTEŚCIE WIELCY! No i oczywiście za komentarze :-) Dobra nie zanudzam was więcej, zapraszam na opo ;-) 





Nie zastanawiając się ani chwili pobiegłam za nim. Stanęłam pod salą Szymka i przez szybę obserwowałam to co się tam dzieję. Chłopiec patrzył na Piotra nieprzytomnym wzrokiem, ale dostrzegłam w nim również coœ na kształt szacunku, podziwu, czy może nawet miłoœci? Patrzyła jak Piotr oklepuje twarz chłopca, by go ocucić. Jak krzyczał coœ do pielęgniarki. Nagle usłyszałam jego niskie Zabieramy go na OIOM i razem z dwoma kobietami zaczął ciągnąć łóżko w moją stronę.  Kiedy opuœścili pomieszczenie, Piotr rzucił do mnie krótkie „"chodŸź"”, a ja wykonałam to o co prosił. Chciałam weśjœć z nimi do nowej sali małego, ale nie miałam wystarczająco odwagi. Znów obserwowałam wszystko przez szybę. Ruud co chwilę wstrzykiwał Szymkowi nowe dawki leków. Nagle usłyszałam okropny pisk aparatury, który strasznie drażnił moje uszy. Piotr rozpoczął reanimację chłopca. Po moim policzku zaczęły lecieć łzy. Nigdy nie miałam nerwów do takich sytuacji. Nie potrafiłam patrzeć na cierpienie dzieci. Kiedy czynnoœci życiowe wróciły, Gawryło spojrzał w moim kierunku. Zauważyłam, że on także płakał. Po chwili stał już przy mnie. Nie mogłam już wytrzymać. Musiałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi
Staliœmy tak doœć długo. Nic nie mówiliœmy, tylko patrzyliœmy sobie nawzajem w oczy. Nagle Hana pociągnęła mnie za rękę. Nie wiedziałem dokąd idziemy. Wiedziałem tylko, że powinienem być teraz z Szymkiem. Stanąłem na œśrodku korytarza.
-Hana, ja muszę tam wracać- powiedziałem.
-Nie Piotr. Teraz musimy porozmawiać.
-O czym. Hana o czym? Możemy porozmawiać tutaj. Mogliœmy to zrobić tam.
-Nie. ChodŸź do mojego gabinetu.- chciałem jej odmówić, jednak zobaczyłem jej zdeterminowane, a za razem smutne spojrzenie. Szedłem za nią dalej. Doszliœmy do jej gabinetu. Zamknęła drzwi i posadziła mnie na kozetce. Sama usiadła obok.
-O czym chcesz rozmawiać?
-O tobiei o tym co czujesz wobec Szymka- kiedy to usłyszałem, myœlałem, że to sen. Co miałem zrobić? Powiedzieć jej prawdę, wiedząc, że do końca życia będzie się nade mną litować, czy skłamać? Nie mogłem skłamać. Hana nie zasługiwała na to. A może powinienem wyjœść, zostawiając jej pytanie bez odpowiedzi? Ale wtedy doprowadziłbym do kolejnej kłótni. A tego nie chciał. Widziałem tylko jedno rozwiązanie z tej sytuacji. Odwróciłem się w stronę Hany. Patrzyła na mnie wyczekująco. Ja natomiast zacząłem namiętnie ją całować. Zsunąłem z miej kitel. Kiedy dotknąłem jej nagiego ramienia, wkładając rękę pod jej rękaw, oderwała się ode mnie.
-Seksem mnie nie udobruchasz- powiedziała łapiąc oddech.
-Musimy o tym rozmawiać?
-Tak. Musimy.- powiedziała pewnie, a ja przymknąłem lekko oczy. Pod powiekami zaczęły gromadzić mi się obrazy z mojego okropnego dzieciństwa.
-Też kiedyœ byłem taki jak Szymek. A w zasadzie jak jego starszy brat
-Chyba nie bardzo rozumiem- szepnęła, a ja zacząłem swoją opowieœdź.
-Mój ojciec był pijakiem. I do tego okropnym sadystą- nie byłem pewny czy chcę mówiąc dalej. Nie chciałem by myœlała, że jestem taki jak ojciec jednak ona położyła mi rękę na ramieniu, więc mówiłem dalej- kiedy był pijany, to było jeszcze pół biedy, poawanturował się trochę i szedł spać. Jednak kiedy był trzeŸwy bił mnie i moją matkę. To było straszne. Pamiętam, że zawsze chciałem mieć rodzeństwo. ON nie miał nic przeciwko, jednak moja matka nie chciała. Kiedyœ kiedy czytała mi bajkę na dobranoc, spytałem jej się dlaczego. A ona powiedział mi Ciężko jest mi patrzeć, jak ty cierpisz. Jak by cierpiało jeszcze twoje rodzeństwo nie wytrzymałabym tego. Jednak stało się. w wieku 10 lat doczekałem się się braciszka. Dali mu na imię Szymek- kiedy to powiedziałem łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Hana obięła mnie swoimi ramionami, a ja wtuliłem się w jej pierśœ. Nie chciałem wyjœć przy niej na mięczaka, jednak nie potrafiłem się pohamować. Uspokajałem się wciągając jej delikatny zapach. Zacząłem mówić dalej puentę mojej historii.


&*&*&*&*&*&*&*&*&*&*&*&*&

Dziesięcioletni chłopiec wbiegł do domu. Od progu zauważył ślady krwi. Szedł za nimi aż do kuchni. Tam na podłodze leżała jego matka. Była cała zakrwawiona i posiniaczona. Zwijała się z bólu, jednak kiedy usłyszała kroki lekko się wzdrygnęła.
-Mamusiu…- powiedział swoim piskliwym chłopięcym głosikiem.- nic ci nie jest?
-Piotruś… synku proszę idź stąd.- kobieta nie chciała by syn widział ją w takim stanie.
-Co ci jest mamusiu?- dalej na nią napierał. Kucnął przy niej i przytulił się mocno.
-Synku, proszę zaopiekuj się Szymkiem… - szepnęła i zaczęła ciężko oddychać. Po chwili zamknęła oczy i zesztywniała. Mały Gawryło doskonale wiedział co się stało. Opuścił w pośpiechu kuchnię i poszedł do pokoju swojego braciszka. Spał spokojnie zupełnie nieświadomy tego co go teraz czekało. Piotr ucałował jego malutką główkę, a następnie pobiegł do swojego pokoju. Z pod łóżka wyciągnął swoje oszczędności. Odkładał tam wszystkie pieniądze, jakie miał. Każde kieszonkowe, prezenty urodzinowe i Bożonarodzeniowe… jak na tak małe dziecko dysponował ogromną sumą pieniędzy. Miał ponad 4000 zł. Postanowił, że z domu ucieknie razem z Szymonem dokładnie 4 września. Do tej pory dozbiera pieniędzy…

()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()(()()()()

Nastał dzień X. Piotr podczas ostatniej lekcji nie mógł w ogóle się skupić. Odliczał sekundy do końca. Kiedy zadzwonił dzwonek Gawryło wybiegł z klasy jako pierwszy. Pędził do domu jak szalony. Kiedy tam dotarł otworzył drzwi i „sprawdził teren”
-Tato!- krzyknął- Tatoooo!- nikt mu nie odpowiadał. Nie było go. Popędził do pokoju swojego braciszka. To co tam zobaczył zwaliło go z nóg. Niemowlak leżał na ziemi, a wokoło jego głowy była kałuża krwi. Chłopiec podszedł do niego i sprawdził tętno, tak jak uczyli go w szkole. Nic nie wyczuł. Wziął nieboszczyka w swoje ramiona i zaczął go tulić płacząc jednocześnie. Ten bydlak zabił mu brata, tak samo jak wcześniej zabił matkę!!! Ale to nie było teraz ważne. Musiał ratować siebie, póki jeszcze mógł. Delikatnie odłożył zimne ciało Szymka na miejsce i pobiegł do swojego pokoju. Dopakował do wcześniej przygotowanego plecaka, parę koszulek i pieniądze. Wybiegł z domu zostawiając wszystkie złe wspomnienia.

&*&*&*&*&*&*&*&*&*&*&*&*&


Nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Płakał w moją pierś, a ja płakałam razem z nim. To było straszne!!! Ojciec który zabił własne dziecko… nie potrafiłam się opanować. I tak siedzieliśmy płacząc i tuląc się nawzajem. Może ja nie miałam lekkiego dzieciństwa, ale nie równało się ono ani trochę, z tym co przeżywał Piotr…


Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie!!! 

 Damy next za 25 kom :) 

Pozdrawiam,
 Aleks

PS. Dziękuję za usunięcie bloga z moimi opowiadaniami!!!