Rozdział 15
“Adorator”
Hejka! Wiem, że nawaliłam i to po całości, ale miałam małe "problemy", że tak powiem zdrowotne. Poza tym szkoła, szkoła i szkoła... Dziękuję z komentarze i za ponad 9000 wejść... Zapraszam do czytania!
Minęło półtora miesiąca
od rozstania Hany i Piotra. Oboje bardzo tęsknili za bliskością drugiej osoby,
ale i jedno i drugie starało się to ukrywać. Kobieta odbijała to sobie płacząc
nocami, chirurg natomiast rzucił się w wir pracy, biorąc coraz więcej dyżurów.
Magda nie była z tego powodu zadowolona, bo myślała, że Piotr będzie więcej
czasu poświęcał swojej córce. On jednak mimo iż ponownie związał się z byłą
narzeczoną to starał się jej jak najbardziej unikać. Jeszcze Tosia coraz częściej
zawracała mu głowę mówiąc, że chce mieć rodzeństwo. Gawryło jednak nie zwracał
na to zbytniej uwagi, mimo iż Magda także często upominała się na kolejne
dziecko. Raz mu się nawet wymsknęło, że jeżeli miałby mieć z kimś kolejne
dziecko to tylko z Haną. Magda wpadła wtedy w dziką furię… Chirurg tym także
się nie przejął i wyszedł z domu pod pretekstem dyżuru. Hana natomiast użalała
się nad sobą w każdym możliwym momencie. Nie zauważając przy tym, że wpadła w
oko swojemu szefowi. Stefan w kółko próbował zdobyć względy u młodszej
koleżanki. Ale ona była zaślepiona utratą Piotra. Tretter jednak się nie
poddawał.
-Hej, Hana może dałabyś
się zaprosić na kawę?- zapytał. Któregoś razu
-Teraz?- odpowiedziała
zdziwiona.
-Z tego co wiem, a wiem
bardzo dużo właśnie skończyłaś dyżur
-Tak. Tylko, że…
-Jeżeli nie masz czasu to
nie będę przeszkadzał.- odpowiedział ze spuszczoną głową.
-Znaczy możemy iść-
powiedziała niepewnie. Nie chcąc robić mu przykrości.
-Naprawdę?- spytał nie
dowierzając
-Tak…- szepnęła. Po
chwili uchwyciła wzrok Piotra stojącego w drzwiach lekarskiego. W Gawryle się
gotowało, gdy widział jak Tretter zarywa do JEGO Hany
-O, Piotr… dobrze, że
jesteś- uśmiechnął się do niego dyrektor.- Mógłbyś mnie zastąpić?
-Oczywiście szefie…-
powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Dzięki… no to chodź
Hana. Tutaj niedaleko otworzyli nową kawiarnię- mówił Stefan nieświadomy, że za
chwilę może mu się oberwać. Prawdę powiedziawszy Hana była zadowolona, że to
wszystko widział Piotr. Miała nadzieję, że za chwilę Gawryło zabierze ją
stamtąd , zaprowadzi do domu i będą żyli długo i szczęśliwie. Ale tak się nie
stało. Piotr spojrzał na nią beznamiętnym wzrokiem i wyszedł. Hana zdenerwowała
się tak bardzo, że postanowiła dać Tretterowi szansę. Może nie był on mężczyzną
jej marzeni, ale była pewna, że nie potraktuje jej tak jak Gawryło. Z pewnością
by jej nie zdradził.
-A może i on byłby dobrym
ojcem?- myślała, gdy za rękę ciągnął ją do kawiarni. – Ale czy nie jest za
stary? Nie… nie takich ojców już widziałam…
Po kilku minutach dotarli
do lokalu. Usiedli przy jakimś stoliku w kącie pomieszczenia. Siedzieli i
rozmawiali, rozmawiali i siedzieli… Nie wiadomo kiedy za oknami zrobiło się
ciemni. Hana poczuła, że już czas się zbierać
-Stefan, przepraszam, ale
robi się już późno…- rzuciła wstając
-Zostań jeszcze…
-Było super… Chętnie to
powtórzę, ale muszę już iść…
-A mógłbym iść do
ciebie?- zapytał z nadzieją, czym bardzo zdziwił kobietę.
-Stefan, ja…
-Tak?- ponaglił ją
-No dobrze…- powiedziała
bardzo niepewnie.
-To świetnie!- rzucił z
uśmiechem. Wrócili pod szpital i wsiedli do samochodu Hany. Szybko dojechali do
mieszkania kobiety. Weszli na górę. Tretter rozsiadł się na kanapie, a Hana
poszła zrobić coś do picia. Cały czas rozmawiali i wspominali swoje
dzieciństwa. Nagle Stefan zaczął całować dziewczynę. Z początku odwzajemniła
jego pocałunek lecz kiedy zaczął się posuwać dalej odepchnęła go od siebie.
-Stefan… jesteś… jesteś
moim szefem! Nie możemy…
-Jak nie możemy?! Chodzi
ci tylko o to, że jestem twoim przełożonym?
-Nie nie tylko o to mi
chodzi- odpowiedziała ze spuszczoną głową.
-No a o co?! Przecież nie
wywalę cię z pracy jak się ze mną prześpisz
-Ja nie jestem gotowa na
kolejny związek!
-Nie musimy od razu się
wiązać! Choć nie ukrywam, że chciałbym…
-Myślę, że powinieneś już
pójść- szepnęła
-Ale daj mi chociaż
szansę… nie skrzywdzę cię tak jak Piotr…
-Skąd o tym wiesz?!-
powiedziała oburzona.
-Wszyscy wiedzą, że
byliście parą- kobieta wstała z kanapy i podeszła do okna.
-To nie było tak! Nie
skrzywdził mnie! Ja sama zakończyłam tę znajomość.- powiedziała sama nie
wiedząc czemu broni Gawryły.
-Daj mi szansę-
powiedział podchodząc do niej
-Muszę to przemyśleć
-Dziękuję…- powiedział i
pocałował ja w czoło. Wyszedł z bloku. W drzwiach minął się z Gawryłą niosącym
bukiet kwiatów. Nie mógł się powstrzymać, żeby mu nie dopiec.
-O cześć, Piotr… A ty tu
masz jakąś oblubienice?- zaśmiał się- powiem ci, że ta nasza Hana to jednak
świetna kobieta, a jak całuje.- rozmarzył się. minął Gawryłę z uśmiechem. Ten
tylko spojrzał na róże, które trzymał i wyrzucił je do kosza.
-Ok, kochanie… sama tego
chciałaś- pomyślał i wrócił do samochodu. Pojechał do swojego „domu”. Wszedł do
mieszkania, a w jego ramiona od razu rzuciła się Tosia.
-Cześć tatusiu...
-Cześć mała...
-Pobawisz się ze mną ?
-A ty nie powinnaś już spać?
-Dlaczego ty w ogóle nie
chcesz się ze mną bawi?- powiedziała załamanym głosem
-Jutro będziemy bawić się cały dzień. A teraz spadaj do łóżka- zaśmiał
się
-Dlaczego muszę już iść spać?
-Bo ja muszę poważnie
porozmawiać z twoja mamą
-Czyli będę miała rodzeństwo?-
spytała uradowana
-Zobaczymy
-Naprawdę?
-Tak. A teraz idź spać – powiedział
wyjmując z kieszeni dzwoniący telefon
-Ale super, kocham i
tatusiu- pocałowała Gawryłę w policzek i poszła spać
Piotr poszedł do sypialni.
Na szczęście Gawryły, Magda jeszcze nie spała. Usiadł na łóżku i zabrał się do
rzeczy
-Magda, musimy porozmawia
-zaczął niepewnie
-Co znowu, chcesz mi
opowiadać jaka wspaniała jest ta twoja
laleczka?!
-Nie obrażaj Hany- uniósł
głos
-Nie krzycz na mnie!
-Dobrze, przepraszam- spuścił
głowę
-O czym chcesz rozmawia
?- zapytała niepewnie
-Chciałbym, żebyś
wytłumaczyła Tosi, że nie będzie miała rodzeństwa.- powiedział stanowczo
-Jak to nie będzie
miała?!
-Normalnie…
-Przed chwilą obiecywałeś
jej zupełnie co innego!!!- prawie krzyknęła
-Masz rację, nie mogę
tego zrobić Tosi. Muszę jej jakoś wynagrodzić moją nie obecność.
-Czyli?- Gawryło bił się
z myślami, ale po dłuższej chwili odpowiedział
-Chcę jeszcze raz zostać
ojcem- Magda uśmiechnęła się pod nosem i pocałowała Piotra. Odwzajemnił
pocałunek, a jego ręce pod jej koszulkę. Kobieta westchnęła głośno, a Gawryło
od razu poznał, że udaje. Zaczął całować ją jeszcze namiętniej, a jego oddech
przyspieszył.
Położył się na niej
wbija. Gdy zaczął zdejmować jej bluzkę do sypialni weszła Tosia.
-Tato, co wy robicie?-
zapytała zmieszana.
-Nic!
-A dlaczego mama nie ma
koszulki
-Bo jej gorąco!- Prawie
krzyknął Gawryło
-Ale dlaczego leżysz na
mamie? Przecież jesteś duży i mamę połamiesz…
-Sięgałem do szafki
Chcesz coś konkretnego?
-Ale przecież szafka jest
po drugie stronie
-Pomyliło mi się...
-A ty tatusiu kochasz mamę?
-Powiedz po co przyszłaś.
Coś się stało?
-Słyszałam jak mama jęczy...
–Piotr się odwrócił i zaklął pod nosem
Mama po prostu się zmęczyła...
-Dlaczego ?
-Bo jest już w takim
wieku, że łatwo się zmęczyć…
-A ty czym się zmęczyłeś,
tato?
-Ja się nie zmęczyłem
-Przecie ty też wydawałeś
dziwne odgłosy
-Ja po prostu przysiady
robiłem…
-A mama?
-Co mama?- zapytał coraz
bardziej gubiąc się w tych kłamstwach.
-Czym mama się zmęczyła?-
spytała ponownie
-Po prostu seks
chcieliśmy uprawiać! Pasuje?!
-Piotr!- krzyknęła Magda,
waląc mężczyznę w bok.
-No co?! Chciała wiedzieć
to proszę bardzo!!!
-Piotr opanuj się! to
jest jeszcze małe dziecko
-No to proszę bardzo! Ty
z nią rozmawiaj!!!
-Tosiu, tatuś się
przejęzyczył…
-A o co mu chodziło?
-Tosiu, ok… od jakiegoś
czasu prosisz nas o rodzeństwo, dlatego postanowiliśmy ci je zmajstrować…-
powiedziała Magda
-Jak to?- zapytała
zdziwiona Tosia- To bocian nie przynosi dzieci?!
-Nie, bocian nie przynosi
dzieci- wtrącił Gawryło
-Zamknij się- warknęła
Magda
-Dobrze, już się_ nie
odzywam- odpowiedział podnosząc ręce w geście poddania się
-No mamo! Mów...
-Co mam powiedzie ?
-No jak to jest skoro
bocian nie przynosi tych dzieci?
-Tosiu jak dwoje ludzi się
kocha jak ja i tata to chcą mieć
dzieci... W tedy tatuś i mamusia zaczynają się przytula i tatuś wkłada mamusi ziarenko do brzuszka i
tam w brzuchu mamy rośnie przez 9 miesięcy dzidziuś. Potem mama idzie do szpitala
i wraca z nowym członkiem rodziny- powiedziała Magda
-To nie mogliście już dawno
tak zrobi ???
-Co zrobi -spytał Piotr
- No dzidziusia…
-Tosiu... Chcieliśmy, ale
nam przerwałaś- dodał Piotr. W tym momencie rozdzwonił się jego telefon
-Słucham... Dobrze już jadę
-Co się stało, Piotr?
-Muszę jechać do Szymka- odpowiedział
ubierając się
-A mogę z tobą tato?- zapytała
Tosia robiąc maślane oczka...
-Niestety nie mogę cię
wziąć ze sobą
-Ale dlaczego?!
-Bo nie mogą dzieci chodzi
po szpitalu
-Oj, tato... Proszę…
-Tosiu, zostań z mamą i porozmawiajcie
razem
-Ty mnie nie chcesz zabrać
bo znowu jedziesz do tej pani Hany...
-Tosiu, tata musi jechać do
pacjentów- wtrąciła Magda, za co Piotr był bardzo wdzięczny
-Niee! Wy mnie oboje oszukujecie
-Tosiu, zostaniesz ze mną
i pomyślimy nad imionami dla rodzeństwa, co ty na to ?- zaproponowała Magda
-Ja chce jechać z tatą!- dziewczynka
dalej się upierała
-Tosiu!!!- uniósł głos Piotr
-Ja chce!!!
-Tosiu bo się rozmyślę i nie
będziesz miała rodzeństwa
-Ja chce jechać z tobą!!!
-Wybieraj albo jedziesz
ze mną, albo będziesz maiła rodzeństwo…
-Jedno i drugie!
-Obiecuję, że nie pojadę
do Hany…
-Pojedziesz! I znowu
będziesz z nią mieszkał, a nie z nami!
-Tosiu… obiecuję…
-Znowu mnie oszukujesz!-
Gawryło już nic nie odpowiedział tylko wziął kurtkę i wyszedł z mieszkania. Wsiadał
do samochodu i szybko odjechał. Tym czasem Hana kończyła już dyżur. Pospiesznym
krokiem wyszła ze szpitala. Wsiadła do samochodu i w ekspresowym tempie wróciła
do domu. Wbiegła po schodach od razu rzucając się w stronę łazienki. Wyjęła z
torebki dwa zakupione wcześniej testu ciążowe i zrobiła wszystko po kolei. Według
instrukcji. Odłożyła je na pralkę, a po 5 minutach wzięła jeden do ręki…