Dziękujemy wszystkim za ponad 3017 wejść i te wszystkie komentarze...
nawet nie wiecie ile one dla nas znaczą...
Wracając do sedna sprawy, tak jak obiecałyśmy macie kolejną część !!!
Obudziłem się choć nie chciałem otwierać oczu, nagle poczułem jak ktoś podwija mój t-shirt przy czym delikatnie muskając mój tors, uśmiech na mojej twarzy robił się coraz większy. Hana natychmiast to zauważyła i powiedziała.
-Nie udawaj, że śpisz…- nadal się nie odzywałem, nagle Hana wzięła do ręki poduszę i z całej siły rzuciła ją w moją stronę… Tego już było za wiele, muszę jej pokazać kto tutaj rządzi !!! Zerwałem się z całych sił zrzucając z siebie Hane, teraz to ja na niej leżałem. Delikatnie pocałowałem ją w usta, a ona natychmiast pogłębiła pieszczotę. Poczułem jej ręce pod moją koszulką. Jej delikatne dłonie gładziły moje plecy. Odpowiedziałem jej tym samym, wpiłem się w jej usta… Widziałem jej piękne oczy, które błyszczały tak samo jak wczoraj.
Piotr i te jego pocałunki… już nie pamiętam kiedy ostatni raz ktoś sprawiał mi taką przyjemność jak ON i jeszcze ten jego dotyk, po prostu poezja… mój oddech zaczął powoli przyspieszać a serce biło jak oszalałe. Gawryło przywarł do mnie jeszcze bardziej, czułam jego rozgrzany tors, po chwili do mojego mózgu doszedł impuls, że nie mam na sobie koszulki, a Piotr delikatnie całuję moją szyję… Ale jak to mówią wszystko co dobre kiedyś się kończy ,tak było także w tym przypadku bo zadzwonił jego telefon…
-Piotr… proszę nie odbieraj, nie w tym momencie…- powiedziałam dalej pieszcząc dłońmi jego tors
-Przepraszam, ale to ze szpitala… muszę odebrać…- wstał i zaczął szukać dzwoniącego telefonu, muszę przyznać, że po wczorajszej nocy, sypialnia Piotr wyglądała jak prawdziwe pobojowisko …
Cholera, już nie mieli kiedy zadzwonić, akurat teraz kiedy miałem się kochać z kobietą mojego życia !!! Minęła chwila zanim znalazłem ten cholerny telefon, ale jak go odebrałem od razu mina mi zrzedła…
-Piotr Gawryło, słucham
-…
-Dobrze, zaraz będę w szpitalu- rozłączyłem się i od razu zacząłem się ubierać. Po 15 minutach byłem już gotowy do wyjścia i wytłumaczyłem mniej więcej Hanie, że mnie wzywają do szpitala w pilnej sprawie. Wyszedłem z mieszkania, po chwili jechałem już swoim samochodem do szpitala. Na szczęście nie było na drodze żadnych korków… Wbiegłem do szpitala ja poparzony, od razu skierowałem się do Sali Szymka.
-Już jestem, co się dzieje ?
-Chłopiec ma wysoką temperaturę.
Podszedłem do chłopa i otarłem kropelki potu z jego rozpalonego czoła. Wyglądał bardzo nie wyraźnie. Usiadłem na skraju jego łóżka i położyłem swoją dłoń na jego dłoni, a on jeszcze bardziej uścisnął.
-Szymek, jak się czujesz ? boli Cię coś?
-Tylko mnie głowa boli i jest mi bardzo zimno
-Teraz Pani pielęgniarka pobierze Ci krew, a potem dam ci lekarstwa na zbicie gorączki i pójdziesz spać, dobra?- wstałem od łóżka małego, podszedłem do Wiki. Rozmawialiśmy chwile, ale zawołała mnie pielęgniarka, bo mały nie pozwolił sobie pobrać krwi. Musiałem to zrobić sam. Pobrałem dwie próbki krwi i od razu oddałem ją do badań. W czasie kiedy czekałem na wyniki wypiłem filiżankę mocnej kawy a następnie zadzwoniłem do Hany i powiedziałem jej, że nie wrócę na razie do domu.
Wszedłem do Sali Szymka, czytał komiks, który mu niedawno dałem. Na mój widok mały się uśmiechnął, ale po chwili bardzo spoważniał. Jego klatka piersiowa zaczęła bardzo szybko się poruszać.
-Proszę Pana, bardzo źle mi się oddycha, boję się- powiedział mały, łapczywie łapiąc oddech
-Szymuś, spokojnie, już podałem Ci leki zaraz wszystko wróci do normy. – I jak, już lepiej ?
-Tak, już wszystko w porządku- opowiedział uśmiechając się, ale po chwili stracił przytomność. Nie wiedziałem co mam robić! Jak na niego patrzyłem to przypomniał mi się najgorszy obraz jaki zapamiętał. Nie! Nie wolno mi o tym
myśleć!!!
-Siostro! Pomocy! Proszę podać glukozę!- krzyknąłem i zacząłem klepać chłopca po twarzy. Mały otworzył oczy.
-Już dobrze?
-Tak, proszę pana.
-Boli cię coś?- spytałem zatroskany.
-Chyba nie
-Na pewno?
-Tak.- westchnął. Usiadłem na brzegu łóżka. Zacząłem z nim rozmawiać.
Starowałem się nie być zbyt poważny, ale chyba kiepsko mi wychodziło. Nie
mogłem się doczekać wyników małego. Nagle dostałem SMS’a od Hany.
Jestem w szpitalu. Dyżur zaczynam dopiero za godzinę, więc myślę, że
pomożesz mi zająć jakoś ten czas ;) Przeczytał i zaczął uśmiechać się do telefonu jak głupi do sera.
Przyjdź do Sali nr 5 odpisał szybko.
-Dlaczego pan się tak uśmiecha?
-Szymuś, chcę, żebyś kogoś poznał.
-Nie! Ja nie chcę!!!
-Ale ta osoba jest dla mnie bardzo ważna. Jestem pewny że ją
polubisz
-Nie!- krzyknął chłopiec. Zamknąłem oczy. Dlaczego on jest taki uparty?! No
tak. Wiem dlaczego
-Piotr-nagle usłyszałem aksamitny głos mojej ukochanej. Spojrzałem
na nią i uśmiechnąłem się.
-Chodź, mała. Poznaj to jest Szymek. To jest Hana.
-Cześć, Szymek. Jak się masz?- wyciągnęłam rękę do malca. Był bardzo ładnym
dzieckiem i byłam pewna, że wyrośnie na przystojnego mężczyznę. Miał blond
włosy, które przy końcach lekko się wywijały. Do tego niebieskie oczy, w
których nie wiem dlaczego widać było strach i ból? Na policzku miał
małą bliznę, która tylko dodawała mu uroku. Uśmiechnęłam się do niego,
jednak on zerwał się z łóżka i przylepił do Piotra. Zrobiło
mi się przykro, jednak tego nie zdradzałam.
Usiadłam obok mojego ukochanego.
-Jak się czujesz?- zapytałam Szymka wijącego się na jego kolanach.
Natychmiast zaczął kiwać przecząco głową.
-Hej, chłopaku, co jest?- zapytał go Piotr.
-Chcę, żeby pani sobie już poszła- powiedział piskliwym głosem, a mi łzy
napłynęły do oczu. Kiwnęłam głową i opuściłam jego salę. Szłam w stronę
swojego gabinetu z trudem powstrzymując łzy. Było mi bardzo przykro, jednak
nie chciałam tego pokazywać przy wszystkich. Kiedy zamknęłam drzwi zaczęłam
płakać jak małe dziecko. Nie minęło zbyt długo, a Piotr był już przy mnie.
Wtuliłam się w jego silne ramiona.
-Nie gniewaj się na Szymka. On po prostu ma bardzo trudne dzieciństwo-
powiedział czule gładząc moje włosy.
-Ja nie gniewam się na niego. Tylko bardzo mi przykro. Czy ja aż tak
strasznie wyglądam?- mówiłam przez łzy.
-Kochanie, jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem.
Jesteś cudowna. On po prostu nie ma zaufania do ludzi.- powiedział, a ja
powoli zaczęłam się uspokajać. Nagle do mojego gabinetu wbiegła pielęgniarka
-Doktorze, wszędzie pana szukam! Ten chłopiec, Szymek. Znowu zemdlał! I mam
jego wyniki- powiedział do Gawryły, wcale nie wzruszona sytuacją w jakiej
nas zastała. Mój luby wziął od niej badania chłopca.
-O cholera!- zaklął.
-Co się stało?- zapytałam zmartwiona.
-To sepsa- powiedział i wybiegł w błyskawicznym tempie
Nadal prosimy Was o motywację w formie komentarzy...
Czytam=Komentuję ;)
Pozdrawiam
Cobra