Piotr i Hana

Piotr i Hana

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 22



 Jakoś nie jestem zadowolona z tej części... Ale cóż...



Otworzyła z trudem oczy. Od razu spostrzegła, ze jest w szpitalu. Koło jej łóżka siedział Piotr. Trzymał jej dłoń przy ustach. Miał zamknięte oczy. Wiedziała jednak, że nie śpi. Słyszała jego cichy szloch. Wolną dłoń położyła na brzuchu. Był prawie płaski. Z jej ust wydobył się szloch, którego nawet ona się nie spodziewała. Piotr podniósł na nią wzrok. Miał załzawione oczy.

-Piotr… powiedz, że to nie prawda- szepnęła głosem przepełnionym goryczą.

-Kochanie… Tak mi przykro…- powiedział, a po jego policzku spłynęła kolejna łza.

-Powiedz mi, że moje dziecko żyje!- powiedziała najgłośniej jak tylko dała radę.

-Darek z Radwanem robili wszystko co mogli, ale nie udało się. Ona nie żyje- mówił coraz wyższym głosem. Nie hamował łez. Przytulił jej dłoń do swojego policzka. Natychmiast ją zabrała.

-Idź stąd. Chcę zostać sama.

-Hana… Nie zostawię cię teraz.

-Nie potrzebuję twojej litości- powiedziała patrząc mu w oczy. Widział w nich ból, żal, a przede wszystkim łzy.

-To nie jest litość. To tez było moje dziecko.- otarł dłonią jej mokry policzek, chociaż jego był tak samo załzawiony.- Przejdziemy przez to razem…- zanim zdążył powiedzieć coś więcej kobieta uniosła się na łokciach i wtuliła w jego tors. Przysunął bliżej krzesełko. Obią ją płakała mocząc łzami jego uniform. Nie przeszkadzało mu to. Głaskał ją po włosach w których schował swoją twarz. Słyszał jak zanosiła się płaczem. Czuł, że trzyma rękę na swoim brzuchu. Pocałował ją w czubek głowy i pochylił głowę by wytrzeć łzy w swoje ramie. Niedługo potem przyszła pielęgniarka i Hana dostała leki nasenne. Zasnęła w ramionach Piotra. Mimo iż Gawryło o tym wiedział nie odłożył jej na łóżko. Dalej trzymał ją w ramionach. On także potrzebował jej bliskości. Przychodzili znajomi, przyjaciele… Proponowali mu, że przy niej posiedzą. Żeby chociaż napił się kawy. On tylko przyciskał jej głowę mocniej do siebie i mówił, że chce być jak się obudzi.  W końcu Wójcik musiał go wyprowadzić na siłę. Po nim przyszedł do niej Przemek. Siedział tam około godziny, a potem musiał wracać do pracy. Potem Wiki, Lena, Radwan przyszedł ją odwiedzić. Tłumaczył się tym, że chciał sprawdzić jej stan, chociaż tak naprawdę chciał wiedzieć jak się trzyma. Potem wrócił Piotr. Siedział na brzegu jej łóżka, dopóki się nie obudziła. Przez resztę pobytu w szpitalu kobieta prawie nic nie mówiła. Gdy dostała wypis Piotr chciał jej pomóc. Jednak ona była uparta. Nie chciała jego pomocy.





Od utraty dziecka przez Hanę minęło 4 miesiące. Kobieta niemal od razu po wyjściu ze szpitala wróciła do pracy. Ich stosunki z Piotrem się nie poprawiły. Wręcz przeciwnie. Kobieta jeszcze bardziej go odpychała. Tego dnia Piotr miał wolne. Postanowił zabrać Tosie do Aquaparku. Z samego rana spakowali się do samochodu i ruszyli. Tosia upatrzyła basen na drugim końcu miasta. Po przeszło godzinie „jazdy” wyjechali z korku. Byli już prawie na miejscu, kiedy zadzwonił telefon chirurga. Sięgnął do kieszeni i go wyciągnął. Spojrzał na wyświetlacz. Usłyszał głośny huk. Potem była już tylko ciemność…





Obudził się i poraziło go jasne światło. Otworzył jedno oko.  Stała nad nim Wiki. Coś mówiła jednak nie słyszał co. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Dopiero wtedy ją usłyszał.

-Piotr… Nie zasypiaj. Słyszysz mnie? Nie zasypiaj…

-Jasne- szepnął.

-Jak się czujesz?

-Jakbym dostał młotkiem w łeb.

-No prawie tak było…

-Co się stało? Czemu tu jestem?- zapytał zdziwiony.

-Miałeś wypadek.

-Jaki wypadek?!

-Jechałeś z córką. Wjechał w was pijany kierowca.

-Jezu… Co z Tosią?!- podniósł się gwałtownie.

-Piotr, spokojnie. Połóż się.- przytrzymała go.

-Powiedz mi co z moją córką?!!

-Spokojnie. Zbadam cię do końca i pójdziesz do niej jak wszystko będzie dobrze.- zaczęła dotykać jego brzucha. Po 15 minutach przyszła pielęgniarka i podała chirurg wyniki badań krwi. – Wygląda na to, że wszystko z tobą ok.

-Powiesz mi w końcu gdzie jest moja córka?

-Tosia jest operowana- powiedziała patrząc mu w oczy. Natychmiast wstał i wybiegł z pomieszczenia.




Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie...
Już niedługo będzie cukier ;)


Pozdrawiam 
Aleks

Rozdział 21 "To moja wina"



Hej, tak jak obiecałam dodaję opo... Dziekuję za ponad 18000 wyświetleń ;)



Siedział przy niej całą noc. I całą noc odrzucał kolejne połączenia od Magdy. Sekund trwały godziny. Nie wiedział nawet kiedy zasnął. Obudził go jęk. Otworzył oczy. Hana zwijała się z bólu trzymając rękę na brzuchu.
-Hana… oddychaj…- rzucił i wybiegł z Sali. Zwiedził całą ginekologię, jednak jak na nieszczęście nie mógł nigdzie znaleźć Wójcika. Zajrzał do każdej Sali, każdego gabinetu. Ginekolog jakby zapadł się pod ziemię. Nagle na drugim końcu korytarza dostrzegł Radwana dyskutującego z pielęgniarką. Chwilę się zawahał. Wiedział, że jego stosunki z Haną nie są najlepsze. Jednak uświadomił sobie, że tu chodzi o życie jego córki. Ruszył biegiem w jego stronę. Zatrzymał się przed Krzysztofem.
-Doktorze… z Haną coś się dzieje, a nigdzie nie mogę znaleźć Wójcika.- zaczął zaniepokojony. Radwan spojrzał na niego ze zdziwieniem i ruszył w kierunku Sali Goldberg. Podszedł do jej łóżka. Dotknął jej brzucha.
-Spokojnie, Pani doktor…- powiedział odkrywając jej kołdrę.- Siostro! Proszę mnie połączyć z doktorem Wójcikiem. I dać pani doktor leki przeciw bólowe i tokolityki.- Mówił osłuchując jej brzuch. Pielęgniarka podała mu telefon. Odszedł w róg Sali i zaczął coś szeptać do słuchawki.  Po chwili się rozłączył- Proszę przygotować salę operacyjną. Natychmiast.
-Jak to salę operacyjną?!- wtrącił Piotr.
-Doktorze Gawryło… Z tego co mi wiadomo to nie jest pan nikim z rodziny Pani doktor, więc…
-Jestem ojcem jej dziecka- przerwał mu. Radwan spojrzał najpierw na niego potem na Hanę. Kiedy miał zacząć mówić, na salę wbiegł Darek.
-Krzysztof… Sala gotowa. Zabieramy ją.- we dwóch zaczęli pchać jej łóżko w stronę drzwi. Piotr został sam. Usiadł na krzesełku i schował twarz w dłoniach. Chciało mu się płakać. Bał się o Hanę i bał się o ich dziecko. Po chwili się ocknął.  Wstał i ruszył w stronę bloku. Usiadł na jednym z krzesełek pod drzwiami. Jego telefon znowu się rozdzwonił. Spojrzał na wyświetlacz. Magda. Po raz kolejny odrzucił połączenie. Teraz Hana była najważniejsza. Wydawało mu się, że czas zatrzymał się w miejscu. Zamknął oczy i zaczął intensywnie myśleć. Nie miał pojęcia kiedy zasnął. Obudził się dopiero gdy ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Gwałtownie otworzył oczy. Stała nad nim Wiktoria.
-Piotr… od godziny masz dyżur na izbie. Zastąpić cię?- Dyżur. Kompletnie o nim zapomniał. W głowię miał teraz tylko Hanę i maleństwo. Wziął głęboki oddech.
-Nie… Już tam idę. Przepraszam, zapomniałem. Ale już idę.- podniósł się z krzesełka.
-Piotr… to chyba nie jest dobry pomysł. Może zostań, a ja pójdę za ciebie. Potem pójdziesz do Hany.
-Nie… Praca dobrze mi zrobi.- powiedział wyjmując z kieszeni dzwoniący telefon.- mogę prosić cię o przysługę?
-Co mam jej powiedzieć?- powiedziała ruda, jakby czytała w jego myślach.
-Że od wczoraj operuję.
-Uuu… to mega ekstremalna operacja. Ponad 12 godzin.
-Spokojnie. Uwierzy.- powiedział podając jej telefon. Ruszył w kierunku izby. Miał nadzieję, że podczas pracy choć na chwilę zapomni o tym wszystkim. Po dwóch godzinach spędzonych na izbie do sali wpadła Lena. Miała łzy w oczach. Piotr gdy tylko to zobaczył wstał od biurka.
-Co się stało, Lena?- zapytał zaniepokojony.
-Nic. Hana jest na pooperacyjnej.  Idź do niej- powiedział i lekko pociągnęła nosem.- Zastąpię cię. No idź.
-Coś jest nie tak. Widzę to.
-Idź już.- powiedziała. Niemal wybiegł z izby. Biegł prosto do Hany. Miał złe przeczucie. Dotarł na miejsce. Nad jej łóżkiem stali Radwan, Wójcik i van Graff. Stanął przed drzwiami. Wiedział, ze i tak będą mu kazali wyjść, więc stwierdził, że zaczeka. Lekarze o czymś zawzięcie dyskutowali. Usłyszał trzask drzwi na odział. Przekręcił głowę w lewo. Zobaczył Wiktorię. Chwilę potem ta stanęła obok niego.
-Wiki… Ja wiem, że powinienem być na izbie… Ale przyszła Lena. Powiedziała, że mnie zastąpi. Więc…- zaczął się tłumaczyć.
-Spokojnie, Piotr. Wiem. Sama ją o to prosiłam. Wiesz co z dziewczynami?- zapytała wskazując głową w kierunku łóżka Hany.
-Nie… Jeszcze nie…
-Nie wejdziesz tam?
-Zaczekam.- potem na małym korytarzu nastała cisza. Gdyby nie ciche tykanie ściennego zegara, Piotr byłby pewien, że ogłuchł. Wiki zawsze tyle mówiła, a teraz stała razem z nim i bez słowa wpatrywała się w jego ukochaną. Po upływie jakichś 10 minut wyszedł do nich Wójcik.
-Darek… co z nimi?- od razu „zaatakował” go Piotr.
-Spokojnie. Usiądź.- rzucił cicho wskazując na krzesło.
-Nie ma czasu… Po prostu powiedz mi jak operacja.- Ginekolog spojrzał na Wiktorie, potem znowu na Piotra.
-Przykro mi… Ale nie udało nam się uratować dziecka- mówił spuszczając głowę. Potem wrócił z powrotem na salę. Gawryło opadł na jedno z krzesełek. Odchylił głowę do tyłu. Po jego policzkach spłynęło kilka łez. Czuł się, jakby jego życie straciło kompletny sens. Jeszcze wczoraj trzymał rękę na brzuchu Hany czując ruchy swojej kruszyny, a teraz dowiedział się, że ona odeszła. Nie zdążył jej nawet zobaczyć, poznać. Wiki usiadła obok niego. Od razu się w nią wtulił. Zaczął płakać jak małe dziecko. Zaczęły wracać do niego obrazy z dzieciństwa. To jak dowiedział się, ze będzie miał rodzeństwo. Jak się wtedy cieszył. Potem to szczęście kiedy Hana powiedziała, że pozwoli mu wychowywać ich dziecko. A potem ten, kiedy znalazł swojego martwego braciszka. I ten przed chwilą. Kiedy Darek mu powiedział, że jego dziecka już tu nie ma. Oderwał się od przyjaciółki i otarł łzy.
-Dziękuję, Wiki. Dziękuję, ze jesteś.
-Od tego ma się przyjaciół.- na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Ona też czuła się okropnie. Bardzo się cieszyła, kiedy okazało się, że Hana jest w ciąży. Były w końcu przyjaciółkami. A teraz… Miała wrażenie, że gdyby była podczas tej operacji mogłaby coś zrobić. Mogłaby pomóc. Nie wiedziała czemu, ale czuła się odpowiedzialna, za śmierć tego maleństwa. Gdy drzwi do sali się otworzyły obydwoje wstali. Pierwszy wyszedł Wójcik. Miał spuszczoną głowę. Gdyby ją uniósł wszyscy mogli by zobaczyć jego wyraźnie załzawione oczy. Czuł się podle. Ciągle zarzucał sobie, że wcześniej niczego nie dostrzegł. Że nie zlecił, żadnych badań.  Albo chociaż, że wczoraj od razu nie skierował Hany na operację. Przecież było tyle sposobów, by uratować to dziecko… Za nim szedł Radwan. I jemu udzielił się posępny nastrój wszystkich dookoła. Było mu też strasznie żal Hany. Trochę z nią pracował i widział niejednokrotnie jak pomagała wielu kobietom. Jak ratowała wiele maluchów. Ale on nie mógł pomóc jej. W jego głowie krążyła myśl, że może gdyby operował ją inny lekarz, skończyłoby się inaczej… Na końcu był Ruud. On także miał poczucie winy. Także był przy tej operacji. Gnębiło go to, że może gdyby podawał inne leki, serce Hany by nie stanęło w trakcie operacji. A wtedy dziecko miałoby jakieś szanse. Pamiętał jak Hana pomogła kiedy Bożenka była w ciąży. A teraz on nawalił po całości.
-Mogę do niej iść?- zapytał Gawryło.
-Tak… Będziesz jej teraz potrzebny…- powiedział ciągnąc nosem Wójcik. Piotr wyminął ich i wszedł do Goldberg. Usiadł przy jej łóżku. Zastanawiał się co jej powie, jak się obudzi. Wiedział, że to od niego musi się dowiedzieć.



Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie...


Next= 35 kom (skoro tak dobrze wam idzie ;P) ((Może dodam jeszcze dziś))

Pozdrawiam
Aleks