-Hanie się
pogorszyło...-rzuciła bez ogródek.
-Jak to się pogorszyło? Czemu? Przecież jak wychodziłem było wszystko ok.- usiadłem na fotelu. Aśka spojrzała na mnie pytająco.
-Nie wiem czemu... Nagle zbladła, a potem zemdlała. Nie mogliśmy jej ocucić więc zabraliśmy ją na tomografię. Wykryliśmy krwiaka. Widocznie wcześniej był zbyt mały, żeby go zauważyć. Ale prawdopodobnie pod wpływem jakiegoś stresu musiał się powiększyć. Piotr… Możesz przyjechać? Dobrze by było, żeby był przy niej ktoś bliski.- wziąłem głęboki oddech. Za dużo informacji na raz.
-Jak to się pogorszyło? Czemu? Przecież jak wychodziłem było wszystko ok.- usiadłem na fotelu. Aśka spojrzała na mnie pytająco.
-Nie wiem czemu... Nagle zbladła, a potem zemdlała. Nie mogliśmy jej ocucić więc zabraliśmy ją na tomografię. Wykryliśmy krwiaka. Widocznie wcześniej był zbyt mały, żeby go zauważyć. Ale prawdopodobnie pod wpływem jakiegoś stresu musiał się powiększyć. Piotr… Możesz przyjechać? Dobrze by było, żeby był przy niej ktoś bliski.- wziąłem głęboki oddech. Za dużo informacji na raz.
-Mogę wziąć dzieci? Bardzo za
nią tęsknią.- nie chciałem tam jechać sam. Poza tym, już niedługo moje
dzieciaczki zapomną jak wygląda ich mama.
-Piotr… przecież wiesz, że
nie możesz. To wbrew zasadom.
-Lena... a jeżeli to będzie
ostatnia szansa, żeby ją zobaczyły?
-Nie mów tak. Przyjeżdżaj
szybko.- rzuciła i się rozłączyła.
-Muszę jechać.- powiedziałem
Aśce wstając z fotela.
-Gdzie? Co jest, Piotr?
-Z Haną jest bardzo źle. Jak
dzieciaki wstaną to nakarm je. Nie wiem czy wrócę na noc.
-Jak to nie wrócisz?!
Przecież wiesz, że Ksendek bez ciebie nie zaśnie.
-Musisz sobie poradzić. Na razie-
rzuciłem i wyszedłem. Jechałem jak szalony. Dziękować Bogu, że nie zatrzymała
mnie policja. I tak wydawało mi się, że jechałem wieczność. Do szpitala
wbiegłem tempem, które wydawałoby się niemożliwe. Biegłem na OIOM. Hana leżała
na swoim łóżku. Jakby spała, ale oddychała bardziej spokojnie niż snu. Z daleka
wyglądało, jakby wcale nie oddychała. Podszedłem do niej. Była blada jak
ściana. Pogłaskałem ją po głowie. Na sale weszła Lena. Spojrzałem na nią.
-Jeżeli do pojutrza krwiak
się nie wchłonie będą ją operować.- usiadła na brzegu łóżka Hany. Złapała ją za
dłoń.
-Kto ją będzie operował?
-Sambor i Tretterem…
-To moja wina?
-To nie jest niczyja wina…
~*~*~*~*~*~*~*~
Mój pierwszy dzień w nowej
pracy dobiegł końca. Rano strasznie się go bałam, tak strasznie, że nawet
śniadania nie zjadłam. W szpitalu byłam całe pół godziny przed czasem. Jak
weszłam do pokoju lekarskiego czekał na mnie komitet powitalny. Mój ukochany
braciszek- Przemek i jego dziewczyna- Wiktoria, mój nowy szef-Stefan i jeszcze
jeden lekarz. Chyba chirurg, bo ubrany był w niebieski uniform. Nie widziałam
jego twarzy, bo stał twarzą w stronę okna.
-Hej, Hana!- rzuciła Wiki,
gdy tylko mnie zobaczyła i uścisnęła mnie z uśmiechem. W tym momencie
tajemniczy mężczyzna odwrócił się przez co mogłam ujrzeć jego twarz. Jedyne co
wtedy pomyślałam to było „WOW!!!”. Takie
ciacho… i będę z nim pracować w jednym szpitalu??? Taaaak! Podszedł do mnie i
wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Cześć, jestem Piotr.-
uśmiechnął się pokazując cały rządek białych zębów. Był wręcz cudowny, jak nie
z tego świata. Te jego słodkie brązowe oczy… I ta siwizna na skroniach, która
tak bardzo dodawała mu uroku. Miał drobne zmarszczki tu i ówdzie, ale mimo to
cholernie mi się spodobał. Mogę powiedzieć więcej… zakochałam się w nim od
pierwszego wejrzenia… Podałam mu dłoń. Gdy nasze palce się zetknęły przeszedł
mnie przyjemny dreszcz.
-A ja Hana, miło mi cię
poznać- uśmiechnęłam się lekko. I tak właśnie go poznałam. Potem się
dowiedziałam, że cały dzień ma być moim „aniołem stróżem”. Bardzo mnie to
cieszyło… Ale mojego brata chyba nie. No ale cóż… to nie był ciężki dzień. Spodziewałam
się czegoś gorszego. A fakt, że przez cały dzień Piotr chodził za mną krok w
krok jeszcze bardziej napawał mnie optymizmem. W przerwie poszliśmy na kawę do
szpitalnego bufetu. Piotr kazał mi usiąść i poszedł zamówić dla nas napój. Uśmiechnęłam
się do niego gdy wrócił. On także się uśmiechnął. Postawił przede mną
filiżankę. Mmm… to było pyszne.
-Smakuje?- uniósł lekko
kąciki ust.
-Bardzo…- zaśmiałam się.
-To bardzo się cieszę- puścił
mi oczko. Bawiło mnie to. Tak samo, jak bawiło mnie moje zachowanie, zakochanej
nastolatki. Ale naprawdę czułam w brzuchu te motyle…
-Słuchaj… Może dasz się dziś
wyciągnąć wieczorem na jakąś kolacje? Może pokazałbym ci kawałek Warszawy?-
zaraz, zaraz… czy on mnie właśnie zaprosił na randkę? No oczywiście słodziaku,
że z tobą pójdę…
-Wiesz… Z przyjemnością…
tylko powiedz gdzie i o której…- uśmiechnęłam się. On także się uśmiechał. Było
tak słodko, że aż chyba za bardzo… Ale nie mogłam się opanować.
-Mmm…O 19 po ciebie przyjadę.
Masz, napisz mi swój adres- podał mi mały notatniczek i długopis. Napisałam najwyraźniej
jak tylko umiałam i podałam mu powrotem jego „gadżety”. Będę miała randkę z
największym przystojniakiem jakiego kiedykolwiek widziałam…
~*~*~*~*~*~*~
-Wiesz czego najbardziej
żałuje? Że cię zostawiłem kiedy potrzebowałaś mnie najbardziej. Że traciłem
czas na ciąganie cię po sądach, a nawet nie zapytałem jak się czujesz, czy nie
trzeba ci jakoś pomóc, że nie przytuliłem cię… widziałem, że cała ta sytuacja
cię przerasta. Przepraszam cię, Hana. Zakochałem się w tobie, jak zobaczyłem
cię wtedy pierwszy raz, twojego pierwszego dnia w pracy. Tak pięknie się do
mnie uśmiechałaś. Nigdy nie przestałem cię kochać…- mówiłem do niej, jak kazała
mi Lena. Wciąż była nieprzytomna. Wciąż blada i zimna. Zastanawiałem się, czy
czuje ten chłód, albo czy słyszy co do niej mówię. Leżałem koło niej i
przytulałem ją do siebie. Uświadomiłem sobie, że jednak nie powinienem
przywozić tu dzieci. To nie jest mama, jaką powinny oglądać. Jeżeli coś się jej
stanie, to lepiej, żeby zapamiętały ją, jeżeli w ogóle, taką jaka zawsze była. Uśmiechniętą
i beztroską. Cieszącą się z każdego drobiazgu, ceniącą każde małe stworzonko. Teraz
nawet jej blond włosy przybrały mysio-szarą barwę. Miałem nadzieję, że krwiak
się wchłonie. Nie chciałem, by musiała przechodzić tak ciężką operacje. Bałem się
o nią. A co jeżeli jej zabraknie? Co z naszymi dziećmi? Za jakąś godzinę miała
mieć kolejną tomografie.
~*~*~*~*~*~
Obudziłam się, bo zrobiło mi
się chłodno. Otworzyłam oczy. Piotr już nie spał. Przyglądał mi się. Nic nie
powiedziałam, tylko złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
-Mmm. Dzień dobry- szepną
cicho.
-Dzień dobry…- odpowiedziałam
wtulając się w jego tors. Pogłaskał mnie po głowie, a następnie przykrył mnie
dokładniej.
-Wyspałaś się?
-Powiedzmy…- zaśmiałam się. Tej
nocy mieliśmy nasz pierwszy raz.
~*~*~*~*~*~*~*~
Druga doba po operacji, a ona
wciąż spała. Tak bardzo chciałem, żeby otworzyła oczy. Albo chociaż ścisnęła
moją rękę. Czekałem, bo cóż innego mogłem zrobić. Musi się w końcu obudzić. Dzieci
za nią tęsknią. Z resztą ja też.
-Piotr… Jedź do domu. Wykąp się,
bo naprawdę nie przyjemnie się tu wchodzi, stary- usłyszałem Przemka. Stał w
drzwiach.
-Nie mogę jej zostawić samej…
-Ja z nią zostanę…-
powiedział po czym niemal wyrzucił mnie z Sali… cóż innego mogłem zrobić, jak
tylko jechać do domu.
~*~*~*~*~*~*~
Moja malutka siostrzyczka
leżała tu taka bezbronna. Podszedłem do jej łóżka. Leżała tu już tyle czasu, a
ja dopiero teraz zebrałem się na odwagę, żeby do niej przyjść. Kiedyś byliśmy
nie rozłączni… A potem? Potem padło
między nami za dużo złych słów i za dużo krzywd sobie wyrządziliśmy.
-Kocham cię, mała… i
przepraszam- szepnąłem. Dlaczego tylko jak spała? Zamknąłem oczy. Położyłem jej
dłoń na ramieniu.
-Też cię przepraszam, Przemek…
Hej:) sorry, że tak późno, ale dopadła mnie wena ;) mam nadzieję, że wam się podobało? :P jak tak to komentujcie ;)
Pozdrawiam Aleks