Piotr i Hana

Piotr i Hana

niedziela, 10 kwietnia 2016

Hej, sorry za tak długie milczenie :) mam nadzieję, że czasem ktoś tu jeszcze zagląda :P Słuchajcie kochanie... Chciałam się Was poradzić ;) Mam ochotę napisać coś nowego (nawet mam już kilka części :P). Oczywiście będzie to opo o HaPi, jednak zupełnie inne niż do tej pory :D będzie łączyło elementy fantasy, historii i oczywiście romansu :D Wrzucę Wam krótki prolog i proszę, oceńcie czy chcecie więcej :P




Egzystencja nie kończy się w dniu naszej śmierci. Kiedy człowiek umiera jego dusza oddziela się od reszty ciała i krąży samotnie po świecie, szukając sobie nowego ciała, w którym mogłaby zamieszkać. Niestety, mnie to nigdy nie spotka. Dlaczego? Ponieważ jestem nieśmiertelny… może zacznę swoją historię od początku…
Urodziłem się w 1241 roku, w Middlesbrough- dość sporym mieście w obecnym hrabstwie North Yorkshire. Moi rodzice byli zwykłymi mieszczanami, a dzieciństwo i młodość uważam za udane. W wieku 22 lat ożeniłem się po raz pierwszy. Moją żoną została Maria Gottermar, niedaleka krewna mojej matki. Odszedłem od niej trzy lata później. Nie dlatego, żebym jej nie kochał. Wręcz przeciwnie. Kochałem ją i musiałem odejść. Gdy miałem 25 lat moje życie obróciło się o 180 stopni.
Ten dzień zaczął się jak wszystkie inne. Obudziłem się rano. Zjadłem śniadanie przygotowane przez Marię. Pożegnałem się z nią i z naszą 4 miesięczną córeczką i ruszyłem do portu, żeby pomóc przy rozładunku statku z Hiszpanii. Do południa ciężko pracowałem, jednak po skończonym wyładunku usiadłem pod drzewem jabłoni i opłukałem twarz w zatoce. Wówczas podbiegł do mnie Johan. 8-letni chłopiec, który od jakiegoś czasu przychodził do mnie po pracy. Zapytał mnie czy zerwę mu jabłko. Kiwnąłem głową i stanąłem na palcach. Rozejrzałem się. Wokół nie było ludzi. Wyciągnąłem dłoń po jabłko i wówczas przeszedł mnie paraliżujący dreszcz. Straciłem przytomność.  Ocknąłem się dopiero następnego dnia na statku. Koło mojego łóżka siedział jakiś mężczyzna.
-Od teraz, wszystko się zmieni. Mój syn zrobił z Ciebie bestię, której boją się zwykli ludzie. Nie, ty już nie jesteś jednym z nich. Jesteś teraz jednym z nas. A ściślej mówiąc… jesteś wampirem.-  powiedział nie patrząc na mnie. Jego głos był chłodny.  Jednak na tyle sugestywny, że pamiętam te słowa do dziś. Nie wiem czy wspominałem jak się nazywam… Nazywam się Piotr Gawryło i jestem wampirem.




Czekam na Wasze opinie w komentarzach ;)

Całuski,
Alex ;)