Piotr i Hana

Piotr i Hana

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział VIII



Mam dla was obiecany rozdział... Jest chyba troszkę dłuższy od poprzednich. Dziękuję wam za komentarze i za wyświetlenia <3 zapraszam do czytania



-Hana ty…- obudziła się… otworzyła oczy i patrzyła się na mnie czekając aż coś powiem.- Ja… Ja za nic cię nie przepraszałem. Prosili mnie tylko, żebym sprawdził, czy wszystko ok.- rzuciłem jak ostatni debil. Głupio było mi się przed nią przyznać do chwili słabości.
-Ale… słyszałam…- wciąż była blada i zmarnowana.
-Nic nie mówiłem…- nie mogłem jej pokazać, że bardzo mi jej brakowało. Wiele nas poróżniło. Była moją siostrą, ale chyba wstydziłem się jej przyznać do moich uczuć. Po prostu wyszedłem zostawiając ją samą. Idiota ze mnie, wiem. Ona teraz nie powinna być sama. Ale ja nie potrafiłem się cofnąć. Nie mogłem, chociaż próbowałem. Pomyślałem, że najlepiej zamelduje Samborowi, o Hanie, a potem wrócę do hotelu. Tak też zrobiłem. Chociaż miałem do siebie okropny żal.

~*~*~*~*~*~*~*~
Było mi duszno. Powietrze które wdychałam było ciężkie jakby była to sama para. Czułam obecność Przemka. Słyszałam, że coś do mnie mówił, ale rozumiałam co drugie słowo. Jednak gdy powiedział to znamienite „przepraszam” czułam się, jakbym odrodziła się na nowo. Poczułam jak odzyskuje władzę nad swoim ciało. Poczułam chłód na dłoniach. Moje powieki uniosły się bez większego wysiłku. Zobaczyłam mojego braciszka. Miał łzy w oczach, ale chyba nie zdawał sobie z tego sprawy.
-Też cię przepraszam, Przemek…- szepnęłam. Odskoczył jak poparzony… Zaczął się tłumaczyć, a potem wyszedł. Tak po prostu. Byłam pewna, że słyszałam jak mówi że mnie kocha i że przeprasza. Czekałam aż zawróci. Ale nie zrobił tego. Zamiast niego przyszedł do mnie Sambor. Pytał jak się czuję. Badał mnie. Wciąż było mi słabo. Cały czas czekałam na brata.
-Hana? Słuchasz mnie?-  Michał złapał mnie za ramię. Spojrzałam na niego tępym wzrokiem.
-Tak… A co mówiłeś?- uśmiechnął się szeroko. Jednak mi nie było do śmiechu.
-Że z Krzysztofem jest coraz lepiej.
-To super- szepnęłam, jednak chyba nawet Sambor wyczuł mój brak entuzjazmu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~

-Wiesz Piotr… To chyba nie jest najlepszy pomysł- powiedziała Goldberg zapinając pas.- Zawieź mnie po prostu do mnie do mieszkania i tam przywieź dzieciaki.
-Mi się wydaje, że dla niech lepiej będzie dla nich, jak zobaczą cię znowu, w domu w którym mieszkają od prawie trzech miesięcy.- spojrzał na nią odpalając silnik samochodu.
-Boję się bardziej o reakcje twojej kobiety…
-Aśka sama to zaproponowała. Poza tym nie wie przecież, że wciąż ze sobą sypiamy.- na jego słowa Hana poczuła palące ciepło na policzkach. Gawryło uśmiechnął się na ten widok.- Uwielbiam ja się rumienisz… ślicznie wtedy wyglądasz- przejechał zewnętrzną częścią dłoni po jej twarzy.
-Przestań- zwaliła jego rękę.
-Przemek się odezwał?- położył rękę na gałce zmiany biegów.
- Nie… Nie odebrał nawet telefonu.- spojrzała na jego profil.
-Daj mu jeszcze trochę czasu…-  zaproponował.
-Tęsknię za nim… Myślałam, że już będzie między nami dobrze, ale widocznie się przeliczyłam. – położyła dłoń na jego dłoni. Jego kąciki ust powędrowały w górę. Spojrzał na nią. Siedziała poważna.
-Zaraz będziemy. Dzieciaki nie mogą się ciebie doczekać.
-Ja też…- na myśl o swoich pociechach jej oczy zaiskrzyły. Do końca drogi nie rozmawiali ze sobą. Gdy dojechali Piotr pomógł jej wysiąść. Podeszli do klatki. Gawryło zaczął klepać się po kieszeniach.
-Chyba nie wziąłem kluczy do mieszkania.- rzucił speszony. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i objęła go. Włożyła dłonie do jego tylnych kieszeni wtulając głowę w jego tors.- Co robisz?- podążył zaskoczony za jej rękoma.
-Pomagam ci szukać. Jak dzieci śpią to lepiej nie dzwonić…- szepnęła.
-Wysyłasz mi sprzeczne sygnały, Hana…
-Nie wysyłam ci żadnych sygnałów- puściła mu oczko.- po prostu chciałam ci pomóc.-  nacisnęła guzik domofonu. Drzwi się otworzyły i Gawryło przepuścił Hanę w drzwiach. Pojechali windą na 6 piętro. Drzwi do mieszkania czekały na nich szeroko otwarte. Piotr wskazał ręką, żeby kobieta weszła pierwsza.
-Idź ty…- szepnęła. Uśmiechnął się i wszedł. Skierowali się do salonu. Na kanapie siedział jej syn. Kolorował jakąś książeczkę. Hana spojrzała na Piotra pytająco, a ten kiwnął głową. Kobieta podeszła do sofy i usiadła obok Ksendka.
-Cześć, kochanie…- szepnęła, ale chłopiec spojrzał na nią tylko wystraszony.- stęskniłam się za tobą.- położyła dłoń na jego główce, jednak on się odsunął. Hana podniosła wzrok. W tym samym momencie do salonu weszła wysoka brunetka. Na rękach trzymała zaspaną Itkę.
-Cześć… Jestem Asia- podeszła do Hany i podała jej rękę.
-Hana…- blondynka uścisnęła  lekko jej dłoń i spojrzała na swoją córeczkę. Urosła od czasu kiedy widziała ją po raz ostatni. Włoski jej wyjaśniały i zaczęły się kręcić.
-Możesz ją wziąć- uśmiechnęła się kobieta. Hana obejrzała się na Ksendka, który wciąż wpatrywał się w nią przenikliwym wzrokiem. Wyciągnęła przed siebie ręce i wzięła małą. Dziewczynka spojrzała przestraszona na Aśkę zaniosła się głośnym płaczem. W jej ślady poszedł jej straszy brat. Aśka chwyciła Itkę i niemal wyrwała ją Hanie. Piotr wziął na ręce syna. Chwilę trwało, zanim dzieci się uspokoiły Hana w tym czasie wyszła do kuchni. Nie wiedziała co ma robić. Była roztrzęsiona. Jej dzieci, które były dla niej wszystkim, nie poznały jej. Co więcej, bały się jej. Oparła się o blat. Po jej policzku popłynęła łza. Usłyszała jak ktoś wchodzi. To była Aśka. Mierzyła ją wzrokiem, który przyprawiał Hanę o jeszcze większe poczucie winy. Brunetka podchodziła coraz bliżej.
-Myślisz, że teraz pstrykniesz palcami i już wszystko będzie w porządku?- spojrzała na nią z wyrzutem.
-O czym ty mówisz?
-Doskonale wiesz. To tak nie działa. Nie było cię tyle czasu a teraz oczekujesz, że wszyscy padną do twych stóp i będzie jak dawniej. Ale wiele się zmieniło. Teraz Piotr już nie leci na każde twoje skinienie. Dzieci też już cie olały. Teraz jest mój czas. A ty powinnaś się usunąć w cień.
-Słucham?- wydusiła z siebie Hana z nutą drwiny. Mimo iż sytuacja przed chwilą ją dobiła, to teraz miała szczerą ochotę się śmiać. I jednocześnie dotarło do niej, że Aśka zgrywa aniołka tylko przy Piotrze.
-Wydaje mi się, że wszystko dobrze słyszałaś. A teraz możesz już iść. bo jakbyś jeszcze nie zauważyła to nikt cię tutaj nie chce.
-Zdziwiłabyś się.- blondynka ją wyminęła i wróciła do salon. Piotr trzymał dzieci na kolanach.- Będę już szła. Wpadnij z nimi jutro, ok.?
-Zawiozę cię.
-Nie… chcę się przejść. Przywieź mi tylko potem rzeczy. Pa maluchy- pomachała swoim dzieciom. Nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Wzięła torebkę i wyszła. Szła ulicami Warszawy i myślała. Wiedziała, że nie jest idealną mamą. Nie umiała być idealna. Jej matka nigdy nie dała jej przykładu jaka powinna być dla swoich dzieci. Ale nie wiedziała co zrobiła aż tak źle, że dzieciaki jej nie chcą. Łzy spływały jej po policzkach, jednak nie miała ochoty nawet ich ocierać. Szła przed siebie. Niebo napływało ciemnymi chmurami. W oddali słychać było grzmoty. Ludzie przyspieszali kroku, żeby uniknąć konfrontacji z żywiołem. Jej było wszystko jedno. Nie przyspieszyła nawet gdy zaczęło padać. Deszcz zmieszany z gradem bombardował ją ze wszystkich stron. Szła przed siebie. Szła, dopóki drogo nie zajechał jej motocykl. Właściciel wstał i otworzył siedzenie. Wyjął z niego kask, który jej podał.
-Siadaj!- krzyknął, żeby zagłuszyć burzę. Hana nałożyła nakrycie na głowę i usiadła za mężczyzną. Nie jechali długo, jednak pokonali spory dystans. Podjechali pod małą kawiarnię i zaparkowali pod małą altaną.
-Po co mnie tu przywiozłeś?- rzuciła podając mu kask.
-Chciałem z tobą pogadać Hana…
-Dzwoniłam. Nie odbierałeś…- spojrzała na niego z wyrzutem.
-Przepraszam… A teraz chodź do środka. Porozmawiamy na spokojnie, ok.?- kiwnęła głową i ruszyła za bratem do kawiarni. Usiedli przy swoim starym stoliku. Podszedł do nich kelner.
-Czy mogę odebrać od państwa zamówienie?- kobieta spojrzała na brata.
-Poproszę latte z karmelem z jedną kostką cukru. I assam bez cukru.- uśmiechnął się do Hany. Kelner zapisał ich zamówienie i odszedł od stolika.
-Nie spodziewałam się, że pamiętasz jaką herbatę lubię.- także lekko się uśmiechnęła. Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
-Czemu spacerujesz w taką pogodę? Dopiero wyszłaś ze szpitala. Chcesz tam wrócić z anginą?- rzucił z lekkim wyrzutem.
-Uwierz, że naprawdę jest mi wszystko jedno.- spuściła wzrok.
-Coś się stało?- złapał ją za rękę.
-Nie chce mi się o tym gadać.- powiedziała, kiedy dostali swoje zamówienie. Patrzyła na Przemka, wciąż nie dowierzając, że siedzi tu razem z nią.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, prawda?
-Wiem.
-Hana… Ja… Tamte przeprosiny w szpitalu… Były szczere. Chciałbym naprawić to wszystko między nami. Oczywiście jeśli się zgodzisz.- spojrzał na nią pytająco, wręcz prosząco. Nic nie odpowiedziała. Tylko kiwnęła mu głową.
-Moje dzieci się mnie boją.- szepnęła w końcu. Spuściła wzrok, żeby nie patrzeć bratu w oczy.
-Czemu?
-Nie wiem. Boje się, że całkiem je straciłam. Ten aniołek z różkami mi je odebrał.
-Hana… to ty jesteś ich mamą. To ciebie kochają. Dawno cię nie widziały. Ale obiecuje ci, że wszystko wkrótce wróci do normy.
-A jeśli nie?
- Zabierz je z powrotem do siebie…
-To nie takie łatwe, Przemek. Przywiązały się do Piotra… i do tego szatana w spódnicy. Wiesz co ona mi powiedziała?
Rozmawiali ze sobą jeszcze dobrą godzinę. Nie była to taka rozmowa, jak te z dawnych lat, jednak zrobili jakiś krok ku sobie. Potem Przemek odwiózł ją do domu. Była tak padnięta, że zasnęła nawet bez kąpieli.
~*~*~*~*~*~*~*~
-Wiesz Piotr? Kocham cię…- szepnęła wtulając się w nagi tors swojego faceta.
-Ja cię też…- pocałował ją w czubek głowy.
-Co tu się dzieje?!- do sypialni wpadła rozwścieczona Aśka.
-Kochanie… To nie tak jak myślisz…- Piotr wyskoczył z łóżka i zaczął się ubierać. Hana leżała oparta na łokciach. Nie mogła się ruszyć.
-Robisz ze mnie idiotkę?! Od dawna to się ciągnie?!- rzuciła w Gawryłę koszulką.
-Nie.- podszedł do niej z wyciągniętymi rękoma.
-Wynoś się stąd. Wynoście się oboje!- odepchnęła go.
-Asiu…
-JUŻ!
-Zachowujesz się, jak dzieciak! Daj mi to wytłumaczyć, nie przerywając, ok?!
-Zniszczę cię! Zniszczę was oboje.- rzuciła w kierunku Hany, a jej twarz zaczęła przybierać kształt głowy węża. Źrenice zrobiły się podłużne, a tęczówka rozlała się zielenią na całą gałkę. Z ust wyłonił się cienki rozdwojony język.

~*~*~*~*~*~*~*~

Gdy zadzwonił budzik, Hana poderwała się z łóżka cała zapocona. Tego koszmaru z pewnością na długo nie zapomni...



Mam nadzieję, że wam się podobało ;) Wyraźcie swoją opinię w komentarzach(dacie rade 25? :P).
W razie pytań zapraszam was na:
Maila: al0998@wp.pl
GG: 52803613
Aska: http://ask.fm/CobraAleks
i FB: https://pl-pl.facebook.com/pages/Hapi-forever/811541645528597 


 Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie!
Tym którzy zakończyli już swój rok szkolny, życzę udanych wakacji :*


Pozdrawiam,
Alex






poniedziałek, 15 czerwca 2015

Witajcie Kochani,
Przepraszam Was za kolejny przestój, ale po prostu nie mam czasu nic napisać. Myślę, że następne opo dopiero po 26, bo teraz dopiero moi kochani nauczyciele uświadomili sobie, że nie mają wystarczająco ocen żeby wystawić oceny i tak oto w tym tygodniu mam jeszcze trzy sprawdziany i parę kartkówek <3 A w następnym mam "wycieczkę" (jedzie ktoś może na przystanek PaT, 23-24 czerwca? :P). Tak więc wtorek-środa odpada, a w czwartek i piątek mam parę spotkań ze znajomymi, żeby świętować przeżycie kolejnego roku szkolnego :P Ale obiecuje zrekompensować Wam to długiiiim rozdziałem, i mam spoiler na zachętę ;)


"Ale ja nie potrafiłem się cofnąć. Nie mogłem, chociaż próbowałem." 
"Myślisz, że teraz pstrykniesz palcami i już wszystko będzie w porządku?[...] To tak nie działa"
"Zachowujesz się, jak dzieciak! Daj mi to wytłumaczyć, nie przerywając, ok?!"
"-Przepraszam...

"-Zniszczę cię! Zniszczę was oboje."


Zapraszam już w najbliższe wakacje :)


Pozdrawiam,
Aleks