Hej, hej, hej...
Dobra, na początku przepraszam za tą ciszę na blogu, ale póki co nie mam czasu, żeby cokolwiek dodać. Także na razie blog zostaje zatrzymany, ale mam nadzieje, że nie na długo... Mam nadzieję, że zrozumiecie.... Zaczyna się szkoła, i dochodzi do tego jeszcze życie prywatne, tudzież towarzyskie... Postaram się w najbliższy wolny weekend (chyba dopiero w październiku) coś dodać (może nie koniecznie kontynuację). A tym czasem cierpliwości, i samych szóstek w szkole! :*
Pozdrawiam,
Alex
Piotr i Hana
niedziela, 30 sierpnia 2015
wtorek, 18 sierpnia 2015
Opowiadanie
Heeej :D Zagląda tu ktoś jeszcze? :) Słuchajcie, next będzie już niedługo, ale obecnie jestem trochę zajęta i nie mam czasu go napisać... Ale za to mój kolega postanowił spróbować swoich sił i chcieliśmy, żebyście ocenili czy Wam się podoba :D Jeżeli wam się podoba, to bardzo proszę o komentarze, ponieważ autor nie jest zdecydowany czy ma pisać dalej, a jak będzie was dużo, to może uda się namówić go na założenie bloga :) Zapraszam do czytania :)
- Tak o to synku od tego momentu jestem z Twoją mamusią.- skończyłem po krótce opowiadać synkowi moje wspomnienia. Adaś w trakcie mojej opowieści zasnął. Wstał wiec i zaniosłem go do jego łóżka. Poczuł ręce mojej żony, która się wtula w Gawryle od tyłu.
-Mmmm, Kochanie... A dlaczego nie powiedziałeś, że potem przez godzinę biegałeś i szukałeś apteki, żeby kupić..... -powiedziała rozbawiona Hana przypominając sobie tamtą sytuację i całując delikatnie jego szyję.
-Kotku… chodź do sypialni...-Gawrylo objął żonę w pasie
-A po co? Mój duży łobuzie -przygryzła wargę
- Pozwól że osobiście sprawdzę jak rośnie nasza księżniczka - uśmiechnął się i pogłaskał jej brzuszek
- A kiedy powiemy Adasiowi o siostrze?
- Jak chcesz to mogę jutro, ale muszę się najpierw przygotować na jego pytania- mężczyzna zaśmiał się i zaczął całować żonę...
Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie!
Właśnie dziś mój malutki chłopczyk kończył 5 latek. Pamiętam
tak jakby to było wczoraj... Moje pierwsze dziecko na rękach mojej ukochanej,
wstyd się przyznać, ale ja... Chirurg w Leśnej Górze... Zemdlałem przy porodzie
żony. Ale gdy się ocknąłem… pamiętam wszystko, każdy ruch mojego Adasia. Był
taki malutki… Nie wiem ile tak siedziałem, myśląc o tym dniu, ale z zamyślenia wyrwał mnie głos synka.
-Tatoooooooo....Tato, halo? Słyszysz mnie?- mówił szarpiąc mnie za koszulkę
-No jasne, kochanie- schyliłem się i wziąłem go na ręce
-Tatuś, a jak poznałeś mamę?- spytał lekko wystraszony tym czy nie palną głupoty. Przytuliłem go do siebie i zastanowiłem się chwilę…
W dzieciństwie byłem nie śmiałym dzieckiem, ale to raczej normalne skoro wychowywałem się w patologicznej rodzinie. Czy to w przedszkolu, w szkole, nie miałem kolegów. Miałem tylko jedną koleżankę. Mała drobna dziewczynka z jasnymi włosami, którą bardzolubiłem. Specjalnie wybrałem się w liceum do klasy o profilu biologiczno-chemicznym, żeby się z nią nie rozdzielać. Hana zawsze chciała zostać lekarzem. Pamiętam, że jak mi pomagała jak oberwałem od pijanego ojca. W każdym bądź razie od czasu przedszkola do rozpoczęcia nauki w liceum Hana bardzo się zmieniła. Wyrosła na piękną, dojrzałą a przede wszystkim mądrą kobiety w której z dnia na dzień coraz bardziej się zakochiwałem. Z resztą ja też stałem się w jakimś stopniu bardziej męski, nabrałem sylwetki dobrze zbudowanego mężczyzn a to dzięki temu że wolałem ćwiczyć niż siedzieć w domu z ojcem. Jednak pomimo tego ja dla niej nadal byłem może już nie kolegą, ale przyjacielem, z " piaskownicy". Choć chciałem, żeby była tylko moją kobietą, ale była tak atrakcyjną, że wszyscy faceci w szkole skakali koło niej. Musze przyznać, że za każdym razem strasznie przeżywałem, jak Hana umawiała się z chłopakami. Ale przynajmniej wiedziałem, że żaden nie jest w jej typie, ponieważ po każdej randce spotykała się ze mną i opowiadała o kolejnych niewypałach.
Ukończyliśmy szkołę z bardzo dobrymi wynikami. Właśnie to wtedy myślałem, że nasze drogi się rozejdą. Minął pierwsze dwa tygodnie wakacji, kończyłem dziś 19 lat. Znów była awantura w domu. Nie wytrzymałem. Spakowałem swoje rzeczy i bez słowa opuściłem mieszkanie, gdy tylko ojciec zasnął po kolejnej dawce alkoholu. Wyszedłem z bloku. Szedłem przed siebie. Doszedłem do parku, niedaleko bloku Hany. Usiadłem na jednej z ławek chowając twarz w dłoniach. Doszło do mnie, że nie ma się gdzie podziać, nie mam żadnej rodziny, kumpli... Na tę myśl spłynęło mi po policzku kilka łez. Wiem, byłem facetem, ale czasem też musiałem popłakać. Poczułem że ktoś przy mnie siada a chwilę potem wyciera mój mokry policzek. Domyśliłem się, że to Hana.... Zwykle o tej prze spacerowała ze swoim psem… Miała takie delikatne dłonie, jej każdy dotyk łagodził największy ból, nawet ten psychiczny. Szybko przetarłem oczy. Nie chciałem żeby wiedziała jaki jestem słaby. Objęła mnie.
-Piotruś... Co się stało? Nic Ci nie zrobił? Wszystko dobrze? Mam cię opatrzyć?- starała się mówić spokojnie. Ale czułem że też jest wystraszona.
-Za dużo pytań na raz- rzuciłem, ciągnąc nosem.
-To co się stało?- przeczesała moje ciemne włosy. Strasznie lubiłem jak to robiła…
-Uciekłem z domu-westchnąłem. -Znów był pijany. Nie wytrzymałem. Tak naprawdę, to nie mam gdzie się podziać…- mówiłem bardzo nie wyraźnie i chaotycznie. Ona natomiast cały czas mnie tuliła. Poczułem jak ciągnie moją głowę na swoją pierś.
-Piotrek chodź teraz do mnie. Obiecuję, że Ci pomogę- wstała i pociągnęła mnie za rękę.
W jej mieszkaniu prawie od razu zasnąłem, zapach jej ciała delikatnie unosił się nad materacem łóżka na którym teraz leżałem. Delektowałem się tym zapachem który pobudzał moją wyobraźnię. Po ponad godzinie poczułem znów ten anielski dotyk, który gładził mój bark, ospale otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
-Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić…- powiedziała speszona zabierając rękę.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tu przychodzić, już się zbieram- mówiłem ogarniając się.
-Poczekaj Piotr, razem sie zbierzemy...-powiedziała nie pewnie. Patrzył na nią czekając aż to wytłumaczy.
-Mówiłam Ci że wyjeżdżam nad morze na kilka tygodni...-Pokiwałem twierdząco głową.
-Jak spałeś opowiedziałam wszystko rodzicom...Wiem, że prosiłeś mnie aby to była tajemnica... Rodzice powiedzieli, ze lepiej będzie jak znikniesz z miasta na jakiś czas, więc jedziesz ze mną do Gdańska…- uśmiechnęła się do mnie nie pewnie.
-Ale mnie nie stać na taki wyjazd…- lekko się speszyłem.
-Moi rodzice już wszystko zapłacili... Trzeba pomagać przyjacielowi- pocałował mnie w policzek.
-Jejku! Hana dziękuję- powiedziałem. Byłem taki szczęśliwy…
-Tatoooooooo....Tato, halo? Słyszysz mnie?- mówił szarpiąc mnie za koszulkę
-No jasne, kochanie- schyliłem się i wziąłem go na ręce
-Tatuś, a jak poznałeś mamę?- spytał lekko wystraszony tym czy nie palną głupoty. Przytuliłem go do siebie i zastanowiłem się chwilę…
W dzieciństwie byłem nie śmiałym dzieckiem, ale to raczej normalne skoro wychowywałem się w patologicznej rodzinie. Czy to w przedszkolu, w szkole, nie miałem kolegów. Miałem tylko jedną koleżankę. Mała drobna dziewczynka z jasnymi włosami, którą bardzolubiłem. Specjalnie wybrałem się w liceum do klasy o profilu biologiczno-chemicznym, żeby się z nią nie rozdzielać. Hana zawsze chciała zostać lekarzem. Pamiętam, że jak mi pomagała jak oberwałem od pijanego ojca. W każdym bądź razie od czasu przedszkola do rozpoczęcia nauki w liceum Hana bardzo się zmieniła. Wyrosła na piękną, dojrzałą a przede wszystkim mądrą kobiety w której z dnia na dzień coraz bardziej się zakochiwałem. Z resztą ja też stałem się w jakimś stopniu bardziej męski, nabrałem sylwetki dobrze zbudowanego mężczyzn a to dzięki temu że wolałem ćwiczyć niż siedzieć w domu z ojcem. Jednak pomimo tego ja dla niej nadal byłem może już nie kolegą, ale przyjacielem, z " piaskownicy". Choć chciałem, żeby była tylko moją kobietą, ale była tak atrakcyjną, że wszyscy faceci w szkole skakali koło niej. Musze przyznać, że za każdym razem strasznie przeżywałem, jak Hana umawiała się z chłopakami. Ale przynajmniej wiedziałem, że żaden nie jest w jej typie, ponieważ po każdej randce spotykała się ze mną i opowiadała o kolejnych niewypałach.
Ukończyliśmy szkołę z bardzo dobrymi wynikami. Właśnie to wtedy myślałem, że nasze drogi się rozejdą. Minął pierwsze dwa tygodnie wakacji, kończyłem dziś 19 lat. Znów była awantura w domu. Nie wytrzymałem. Spakowałem swoje rzeczy i bez słowa opuściłem mieszkanie, gdy tylko ojciec zasnął po kolejnej dawce alkoholu. Wyszedłem z bloku. Szedłem przed siebie. Doszedłem do parku, niedaleko bloku Hany. Usiadłem na jednej z ławek chowając twarz w dłoniach. Doszło do mnie, że nie ma się gdzie podziać, nie mam żadnej rodziny, kumpli... Na tę myśl spłynęło mi po policzku kilka łez. Wiem, byłem facetem, ale czasem też musiałem popłakać. Poczułem że ktoś przy mnie siada a chwilę potem wyciera mój mokry policzek. Domyśliłem się, że to Hana.... Zwykle o tej prze spacerowała ze swoim psem… Miała takie delikatne dłonie, jej każdy dotyk łagodził największy ból, nawet ten psychiczny. Szybko przetarłem oczy. Nie chciałem żeby wiedziała jaki jestem słaby. Objęła mnie.
-Piotruś... Co się stało? Nic Ci nie zrobił? Wszystko dobrze? Mam cię opatrzyć?- starała się mówić spokojnie. Ale czułem że też jest wystraszona.
-Za dużo pytań na raz- rzuciłem, ciągnąc nosem.
-To co się stało?- przeczesała moje ciemne włosy. Strasznie lubiłem jak to robiła…
-Uciekłem z domu-westchnąłem. -Znów był pijany. Nie wytrzymałem. Tak naprawdę, to nie mam gdzie się podziać…- mówiłem bardzo nie wyraźnie i chaotycznie. Ona natomiast cały czas mnie tuliła. Poczułem jak ciągnie moją głowę na swoją pierś.
-Piotrek chodź teraz do mnie. Obiecuję, że Ci pomogę- wstała i pociągnęła mnie za rękę.
W jej mieszkaniu prawie od razu zasnąłem, zapach jej ciała delikatnie unosił się nad materacem łóżka na którym teraz leżałem. Delektowałem się tym zapachem który pobudzał moją wyobraźnię. Po ponad godzinie poczułem znów ten anielski dotyk, który gładził mój bark, ospale otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
-Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić…- powiedziała speszona zabierając rękę.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tu przychodzić, już się zbieram- mówiłem ogarniając się.
-Poczekaj Piotr, razem sie zbierzemy...-powiedziała nie pewnie. Patrzył na nią czekając aż to wytłumaczy.
-Mówiłam Ci że wyjeżdżam nad morze na kilka tygodni...-Pokiwałem twierdząco głową.
-Jak spałeś opowiedziałam wszystko rodzicom...Wiem, że prosiłeś mnie aby to była tajemnica... Rodzice powiedzieli, ze lepiej będzie jak znikniesz z miasta na jakiś czas, więc jedziesz ze mną do Gdańska…- uśmiechnęła się do mnie nie pewnie.
-Ale mnie nie stać na taki wyjazd…- lekko się speszyłem.
-Moi rodzice już wszystko zapłacili... Trzeba pomagać przyjacielowi- pocałował mnie w policzek.
-Jejku! Hana dziękuję- powiedziałem. Byłem taki szczęśliwy…
Minęły dwa
tygodnie. Świetnie się z Haną dogadywaliśmy. Wschody i zachody słońca na plaży,
wspólne spacery i plażowanie... Właściwie to czułem się jakbyśmy byli parą.
Zaczął się ostatni tydzień naszego wyjazdu, siedzieliśmy na plaży oglądać
zachód słońca. Zauważyłem że Hanie jest zimno, co jakiś czas przez jej
ciało przechodziły dreszcze. Podałem jej swoją bluzę, ona założyła ją na siebie
i wdychała zapach moich perfum.
-Ślicznie pachnie- rzuciła i przysunęła się do mnie. Zaczęła wąchać moją szyję, ocierając się o nią nosem. Pierwszy raz czułem takie dziwne dreszcze, nigdy takich nie miałem. Usiadła na moich kolanach i jeździła swoimi ustami po szyi. Zaskoczyła mnie. Włożyłem dłoń w jej włosy. Westchnąłem przez przypadek a ona natychmiast się odsunęła. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, a ja zbliżyłem twarz do jej twarzy.
-Hana... Kocham Cię - powiedziałem poważanie a ona natychmiast odpowiedziała pchając mnie na piasek i zaczynając delikatnie całować. Siedziała na moich biodrach, wzajemnie błądziliśmy dłońmi po swoim ciele. Po dłuższej chwili wstaliśmy i poszliśmy do domu...
-Ślicznie pachnie- rzuciła i przysunęła się do mnie. Zaczęła wąchać moją szyję, ocierając się o nią nosem. Pierwszy raz czułem takie dziwne dreszcze, nigdy takich nie miałem. Usiadła na moich kolanach i jeździła swoimi ustami po szyi. Zaskoczyła mnie. Włożyłem dłoń w jej włosy. Westchnąłem przez przypadek a ona natychmiast się odsunęła. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, a ja zbliżyłem twarz do jej twarzy.
-Hana... Kocham Cię - powiedziałem poważanie a ona natychmiast odpowiedziała pchając mnie na piasek i zaczynając delikatnie całować. Siedziała na moich biodrach, wzajemnie błądziliśmy dłońmi po swoim ciele. Po dłuższej chwili wstaliśmy i poszliśmy do domu...
- Tak o to synku od tego momentu jestem z Twoją mamusią.- skończyłem po krótce opowiadać synkowi moje wspomnienia. Adaś w trakcie mojej opowieści zasnął. Wstał wiec i zaniosłem go do jego łóżka. Poczuł ręce mojej żony, która się wtula w Gawryle od tyłu.
-Mmmm, Kochanie... A dlaczego nie powiedziałeś, że potem przez godzinę biegałeś i szukałeś apteki, żeby kupić..... -powiedziała rozbawiona Hana przypominając sobie tamtą sytuację i całując delikatnie jego szyję.
-Kotku… chodź do sypialni...-Gawrylo objął żonę w pasie
-A po co? Mój duży łobuzie -przygryzła wargę
- Pozwól że osobiście sprawdzę jak rośnie nasza księżniczka - uśmiechnął się i pogłaskał jej brzuszek
- A kiedy powiemy Adasiowi o siostrze?
- Jak chcesz to mogę jutro, ale muszę się najpierw przygotować na jego pytania- mężczyzna zaśmiał się i zaczął całować żonę...
I jak wam się podoba? :D
W razie pytań zapraszam was na:
Maila: aleks340@wp.pl
GG: 52803613
Aska: http://ask.fm/CobraAleks
GG: 52803613
Aska: http://ask.fm/CobraAleks
FB: https://pl-pl.facebook.com/pages/Hapi-forever/811541645528597
Pozdrawiamy :)
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Rozdział XI
Żadne z jej wesel nie było wielką pompą. Pierwszy
ślub- z Piotrem, był bardzo spontaniczny. Zdecydowali się na niego i pobrali
niespełna dwa tygodnie później. Nie było czasu na przygotowywanie sal
weselnych, załatwianie kucharek, kwiaciarek, zespołów itd. Nie wiedziała w
ogóle, czy mogła swoje poślubne przyjęcie nazwać weselem. Po prostu zebrali
wszystkich gości i postawili im obiad w restauracji. Podczas ślubu z
Krzysztofem była w 6 miesiącu ciąży. Nie miała nawet ochoty na całonocne
zabawy, nie mówiąc już o siłach na nie. Tym bardziej, że w ciąży przytyła całe
23kg i w pewnym momencie miała już trudności z poruszaniem się. Także Krzysztof
zafundował jej powtórkę z rozrywki. Kameralny ślub, obiad, trochę muzyki i do
domu. Zazdrościła wszystkim kobietom, które miały śluby jak z bajki Disneya. Dwukrotnie
zamężna, już niedługo dwukrotna rozwódka, a nie miała wesela jak trzeba. A
teraz jeszcze została zaproszona na „bajkowy ślub Joanny i Piotra”. Co jak co,
ale zatytułowanie zaproszenia „bajkowy ślub…”, było jej zdaniem lekką,
przesadą. No dobra, uważała, że to czysta wiocha. Czy zamierzała tam iść?
Oczywiście, że nie. Bo po co? Patrzeć, jak jej ukochany odchodzi już na zawsze?
Owszem, popełniła wiele błędów w swoim życiu. Niektóre były wręcz karygodne.
Ale nie uważała, żeby zasłużyła od niebios, aż na taką karę. Bolało. Bardzo.
Rzuciła zaproszeniem na stół i wstała z sofy. Dochodziła 23. Dzieciaki już
dawno spały. Ona nie mogła. Zakręciła się po salonie aż w końcu usiadła na parapecie.
Może czas się pogodzić z myślą o samotności? Może powinna znaleźć sobie jakie
hobby? Wtedy nie czuła by się aż taka… No właśnie. Jaka? Skrzywdzona?
Porzucona? Samotna? Przecież nikt jej nie skrzywdził. Nikt nie porzucił.
Przecież miała dzieci i nie była sama. Czemu to wszystko było takie skomplikowane?
-Mamo… Miałem zły sen…- Ksendek pociągnął ją za nogawkę. Spojrzała na
niego lekko nieprzytomnym wzrokiem.
-Słucham?- zapytała po chwili.
-Miałem zły sen… Mogę z tobą spać?- złapał ją za
rękę i pociągnął w stronę jej sypialni. Poszła za nim bez wahania. Położyła się
koło synka i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła…
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Minął dokładnie miesiąc odkąd Hana wróciła do domu.
Dwa tygodnie, od jej powrotu do pracy. Było trochę ciężko pogodzić obowiązki
matki z obowiązkami lekarza. Zapisała dzieciaki do żłobka, jednak nie chciała,
żeby spędzały tam całe dnie. Czasem podrzucała je Przemkowi, czasem Lenie…
Miała wielu przyjaciół gotowych przyjść jej z pomocą. Chętni do pomocy byli też
Piotr i Krzysztof, jednak Hana wolała trzymać się od nich z daleka. Tego dnia
wstała rano jak zwykle, żeby wyrobić się ze wszystkim. Była sobota. Ta sobota.
Dzień ślubu Piotra. Radwan nie
zamierzała tam iść. Ani wjeść tam swoich dzieci. Nie chciała się tak po prostu
przyznać do porażki. Poszła zobaczyć, czy jej dzieci jeszcze śpią, i czy czasem
się nie rozkopały. Potem zaczęła robić naleśniki. Wiedziała, że Ksendek je
uwielbia… Około 9 wszystko już było gotowe, więc poszła obudzić maluchy. O
dziwo nie sprawiło jej to większych problemów. W sumie nie planowała nic
wielkiego na ten dzień, więc po śniadaniu ubrała dzieciaki i włączyła im bajkę.
Sama usiadła przy stole i zaczęła uzupełniać jakieś zaległe papiery. W sumie,
to powinna się zająć organizowaniem przyjęcia dla Itki. Tak, jej malutka córeczka,
już wkrótce miała obchodzić swoje pierwsze urodziny. Kobieta z niedowierzaniem
na nią spojrzała. Przecież niedawno przywieźli ją z Krzysztofem do domu. A
teraz siedziała koło Ksendka i myślała co złego jeszcze może zrobić. Radwan
uśmiechnęła się z niedowierzaniem. Wstała od stołu i usiadła między swoje
dzieciaki. Ucałowała oboje w czoła.
-Maaaamoooo…- zaczął jej synek.
-No?- spojrzała na niego, przeczesując ręką jego
loczki.
-A jak tata będzie miał dzieci z ciocią Asią, to już
nie będzie chciał nas?- mały przycisnął brodę do szyi i spuścił usta w
podkówkę.
-Ale Kochanie… O czym ty mówisz? Przecież tata
zawsze będzie was kochał. Kto Ci naopowiadał takich głupot?
-Tak sam…- rzucił i wtulił się w nią.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Trzynasta… To jeszcze godzina. Czy cieszył się że
się żeni? Znowu… Może trochę… Na pewno nie tak jak wtedy, gdy brał ślub z Haną.
Ale nie mógł się już wycofać. Wszystko było gotowe. Sala, zespół, kucharki,
goście. Asia wyglądała naprawdę pięknie. Miała długą, dopasowaną suknię w kolorze
ecru. Była uśmiechnięta od samego rana. W przeciwieństwie do niego…
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dzień minął jej w sumie szybko. Była 22, a więc
pewnie już po wszystkim. Dzieciaki już od dwóch godzin spały. A ona? Ona
świętowała swój „sukces”. W ruch szła już druga butelka czerwonego wina. Była
już przyzwoicie wstawiona. Nalała sobie kolejny kieliszek
-Twoje zdrowie, Piotr. Obyś z nią był szczęśliwszy-
powiedziała, po czym ciurkiem wypiła alkohol. Położyła nogi za stole i znowu
napełniła swój kieliszek. Cudowny dzień… Naprawdę, świetny… Może jakby poszła,
na to cholerne wesele, to teraz nie musiałaby pić sama… Ale nie chciała
patrzeć, na tą fałszywą… na Aśkę. Było jej tu dobrze. Samej. Dokończyła butelkę
i wzięła z barku następną. Otworzyła ją i napełniła kieliszek. Usłyszała
dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegar i skrzywiła się.
-Czego oni chcą o tej porze…- rzuciła i powlokła się
do drzwi, mało się nie wywalając. Otworzyła je i spojrzała na swojego gościa.-
A ty co? Nie bawisz się na „bajkowym ślubie”? –powiedziała z nutą kpiny.
-Piłaś?- położył jej rękę na ramieniu. Zrzuciła ją.
-Co chcesz?
-Hana… Ja nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem się z
nią ożenić…- podszedł bliżej i objął ją w talii.
-I co? Przyszedłeś się pocieszyć? Przykro mi, ale
trafiłeś pod zły ad…- nie dokończyła mówić, ponieważ zamknął jej usta
pocałunkiem. Zamknął drzwi i przyparł ją do ściany na początku trochę się
opierała, jednak kiedy poczuła jego dłoń pod swoją koszulką od piżamy,
przestała się stawiać. Odwzajemniła pocałunek. Czuł od niej alkohol, jednak nie
przeszkadzało mu to. Była teraz jego, i tylko to się liczyło. Podskoczyła, by
mógł wziąć ją na ręce. Zaniósł ją prosto do sypialni. Wszedł do pokoju i
zamknął za sobą drzwi. Całą drogę trwali w namiętnym pocałunku. Położył ją na
łóżku. Oderwała się od niego. Dopiero teraz zobaczyła, że wciąż miał na sobie
elegancki garnitur z krawatem. Natychmiast go poluzowała i zsunęła z jego
ramion marynarkę. Całował ją po szyj. Tęsknił za jej smakiem, zapachem. Ukląkł
przy niej i zaczął rozpinać swoją koszulę.
Ściągnął ją razem z krawatem. Uniosła ręce, by mógł ściągnąć jej
koszulkę. Nigdy do spania nie zakładała bielizny. Strasznie go to podniecało.
Pocałował ją w rowek między piesiami, a ona westchnęła. Wiedział że to
uwielbia. Przejechał dłonią w tym miejscu i jeszcze raz złożył tam pocałunek.
Zagryzła dolną wargę. Założył jej włosy za ucho. Odepchnęła go lekko siadając.
Złapała go za pasek. Ręce trochę jej się trzęsły, ale w końcu poradziła sobie.
Pociągnęła go i rzuciła gdzieś na podłogę. Usiadł na brzegu łóżka i zdjął swoje
buty i skarpetki. Potem wstał. Wyjął z kieszeni portfel i położył go na szafce
nocnej. Zdjął spodnie i bokserki. Radwan „tylko zerknęła” i zachichotała. Oboje
wiedzieli, że to wpływ alkoholu. Ponownie się położył. Tym razem obok niej.
-Nogi do góry…- rzucił i zdjął jej szorty. Wturlał
się na nią i zaczął całować jej ciało. Usta, policzki, szyję, ramiona, piersi,
brzuch… potem wrócił do jej twarzy. Złożył krótkie pocałunki na kącikach jej
ust, a potem sięgnął po portfel. Wyjął z niego gumkę. Niedługo potem poczuła go
w sobie. Jęknęła.-Ciii- przyłożył jej palec do ust.- Obudzisz łobuzy-
uśmiechnął się lekko i zaczął poruszać biodrami. Nie potrzebowała wiele… On
zresztą też. Tak bardzo za sobą tęsknili. Położył się obok niej i pocałował w
szyję.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Otworzyła oczy. Tak strasznie bolała ją głowa.
Spojrzała na zegarek. 8. No tak… czas wstawać i robić dzieciom śniadanie.
Odrzuciła kołdrę na bok.
-Hej… nie przywitasz się?- poczuła na swoim ciele
czyjeś ręce. Doskonale wiedziała czyje. Jedna masowała ją w talii, a druga
przesuwała się niebezpiecznie od jej brzucha w górę. Odwróciła głowę.
-Co tu robisz, Piotr?- rzuciła zrzucając obie jego
dłonie.-O Boże… Czy my??
-Tak, kochaliśmy, się…
-Ale przecież wczoraj był twój ślub, i ja… o Boze…
-Hej… Spokojnie. Nie było żadnego ślubu…
-Jak to?? Czemu??
-Bo nie kocham Aśki… Tylko Ciebie, Hana…
Z małą obsuwą, ale jest :D
W razie pytań zapraszam was na:
Maila: al0998@wp.pl
GG: 52803613
Aska: http://ask.fm/CobraAleks
GG: 52803613
Aska: http://ask.fm/CobraAleks
FB: https://pl-pl.facebook.com/pages/Hapi-forever/811541645528597
Pozdrawiam,
Alex
Subskrybuj:
Posty (Atom)