Piotr i Hana

Piotr i Hana

czwartek, 28 kwietnia 2016

Rozdział1

Hej, hej, heeeej :D  mam ty dla was krótki rozdział 1 :) chciałam tylko powiedzieć, że to opo w 90% nie będzie odbywało się w naszych czasach, a... Historia nie jest moim najukochańszym przedmiotem.. W sumie to nie jest nawet lubianym przeze mnie przedmiotem :/ jednak mimo wszystko będę starala się, żeby w opo wszystko mniej więcej grało, i będzie tu dużo autentycznych wydarzeń i postaci... Jednak nie obrazcie sie, jak czasem sobie ponaginam niektóre daty panowania, czy smierci, albo gdzieś osadzę premierem kogoś kto nie istniał  :p dobra, to koniec wywodu, zapraszam do czytania :*

ROZDZIAŁ 1
Urodziłam się 5 wrześnie 1762 roku w Royal Borough of Kensington and Chelsea, w Londynie. A dokładniej mówiąc w rezydencji mojego ojca- w Kensington Palace. Nazywają mnie księżną Haną. Jestem córką króla Jerzego III i Zofii Charlottu Mecklenburg-Strelitz. Moje życie nie zawsze było udane.Moja matka zmarła gdy miałam dwa lata. Jak o wiele wiele później wyczytałam, miała przewlekłe zapalenie płuc. Nie pamiętam jej. Z resztą mało co pamiętam z okresu wczesnego dzieciństwa. Wydaje mi się, że moim pierwszym wspomnieniem był moment, kiedy moja guwernantka pozwoliła mi bawić się na dworze, gdy miałam cztery lata. Pamiętam ten dzień doskonale. Byłam wtedy ubrana w błękitną, aksamitną suknię i okropną białą kryzą. Pogoda była cudowna. Niebo było niemalże bezchmurne, a słońce przyjemnie grzało. Biegałam po zielonej trawie. Chyba to był pierwszy raz, kiedy widziałam całe piękno świata z tak bliska. Kiedy zmęczona padłam pod drzewem zobaczyłam że ktoś mi się przygląda. Była to dziewczynka. Nie wiele starsza ode mnie. Patrzyła na mnie zza filaru. Była ubrana jak służka. Miała brudny, brązowy łach i czepiec na głowie.
-Hej! Ty!- zawołałam do niej, a ona chyba się skrępowała, ponieważ schowała się jeszcze bardziej za filarem.- Nie bój się mnie! Chodź! Pobawimy się!- wołałam ją. W końcu wyłoniła się zza kolumn i powoli ruszyła w moim kierunku. Uśmiechnęłam się, ponieważ już myślałam, że nici ze wspólnej zabawy. Kiedy podzielił nas dystans około pięciu metrów ona schyliła się i wbiła wzrok w ziemię. Przez chwile przemknęła mi przez głowę myśl. Czy patrzy po prostu na ziemie, czy na dziwne ruszające się coś na kwiatku.
-Wasza wysokość- wyrzuciła w końcu z siebie piskliwym głosikiem.
-Cześć, jestem Hana, a Ty?- usiadłam po turecku patrząc na kosmyk jej pięknych brązowych włosów wystających spod czepca.
-Julia, wasza wysokość…- wciąż na mnie nie patrzyła.
-Pobawisz się ze mną, Julio? Czyje się już znudzona samotną zabawą… Moja niania gdzieś się zgubiła. A gdzie Twoja niania? Usiądź obok mnie…- zaczęłam wyrzucać z siebie kolejne zdania. Ona niepewnie na mnie spojrzała i usiadła w takiej odległości jak się zatrzymała.
-Ja nie mam niani, wasza wysokość. Moja matka jest królewską pokojówką.
-Jak to możliwe, że nie masz niani? To kto się Tobą opiekuje? I kto Cie czesze i ubiera? Usiądź bliżej. O tu.- klepnęłam miejsce obok siebie. Byłam naprawdę zaskoczona faktem, że Julia nie miała guwernantki. Na czworaka podeszła do mnie i usiadła by metr ode mnie. Uśmiechnęłam się do niej.
-Opiekuje się mną mama… oczywiście kiedy nie ma żadnych prac. Nie potrzebuje niani. Poza tym nas na nią nie stać. A czeszę i ubieram się sama, wasza wysokość- Julia nabrała trochę pewności.Z tej odległości zobaczyłam że jest bardzo ładna. Miała czekoladowe oczy podkreślone gęstymi, czarnymi brwiami. Skórę miała stosunkowo jasną i pokrytą piegami. Jej usta były pełne, a nosek malutki i śmiesznie zadarty.
-Nie mów do mnie „wasza wysokość”… chcę być Twoją przyjaciółką. Zaprzyjaźnisz się ze mną?
-Dobrze, wasza… hmm…- zatrzymała się i zadumała
-Hana… mam na imię Hana.- podpowiedziała jej z uśmiechem.
-Hano.- odwzajemniła uśmiech.
-Hana!!- usłyszałyśmy nagle krzyk mojego ojca. Zdecydowanie był wściekły.
-Idę tato!!- wstałam u poprawiłam suknie- zobaczymy się jutro? – spojrzałam ostatni raz na Julię.
-Dobrze… Też już muszę iść.- ona również wstała. Od tamtej pory bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Spędzałyśmy razem dużo czasu. Jednak ojciec o niczym nie wiedział. Wściekłby się, ponieważ nie pozwalał mi rozmawiać ze służbą. Julia opowiedziała mi, że nie ma ojca. Mieszkała w chacie przy zamku razem z matką. Nie miała żadnej rodziny poza nią. W zamian ja opowiedziałam jej, że moja matka nie żyje i wychowuje mnie Rosalia. Kilka razy udało mi się przemycić Julię do moich komnat. Pokazywałam jej wtedy moje stroje, biżuterie. Przebierałyśmy się i czasem malowałyśmy. Julia nauczyła mnie czesać i pozwalała mi robić to na jej włosach. Była prawdziwą przyjaciółką. Spędziłyśmy razem, w tajemnicy przed ojcem 10 lat. Julia była starsza ode mnie o dwa lata. W dniu moich 14 urodzin, zaproponowałam jej spacer, po zamkowym ogrodzie. Chętnie się zgodziła. Jako królewska służąca, nie miała wielu okazji by tam przebywać. Jednak teraz już wiem, ze pomysł by ją tam zabierać nie byl najlepszy. Kiedy bawiłyśmy się przy fontannie ochlapując się wodą, usłyszałam zdenerwowany głos ojca.
-Hano?!  Co tu się do diaska wyprawia?!  Czemu ta służka tu jest?!! - zaczął krzyczeć. Jego twarz zrobiła się czerwona od złości.
-Tatusiu, ale Julia to moja przyjaciółka... - zaczęłam się tłumaczyć.
-młoda damo! Czy ty chcesz mi powiedzieć, że zadajesz sie z niewolnicą?! - wskazał na Julię laską. Spojrzałam na nią kątem oka. Była przerażona. Bała się mojego ojca, z resztą tak jak wszyscy. Wszyscy poza mną...
-Będę zadawać sie, z tym, z kim będę chciała! - wykrzyczałam w końcu. Wtedy ojciec po raz pierwszy uderzył mnie w twarz.  Niemal natychmiast złapałam się za policzek. Piekł okropnie. Ojciec złapał Julie za łachmany i niemalże zrzucił ją z ławki. Ze łzami w oczach ruszyłam do pałacu. Niestety to był ostatni raz, kiedy widziałam piękną, młodą i wesołą Julię...

Mam nadzieję, że wam się podobało. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło. Niestety, prawdopodobnie będziecie musieli mniej więcej tyle czekać na każdą część, ponieważ nie wyrabiam się czasowo :/ zostawcie swoje opinie w komentarzach...

Pozdrawiam,
Alex :*

niedziela, 10 kwietnia 2016

Hej, sorry za tak długie milczenie :) mam nadzieję, że czasem ktoś tu jeszcze zagląda :P Słuchajcie kochanie... Chciałam się Was poradzić ;) Mam ochotę napisać coś nowego (nawet mam już kilka części :P). Oczywiście będzie to opo o HaPi, jednak zupełnie inne niż do tej pory :D będzie łączyło elementy fantasy, historii i oczywiście romansu :D Wrzucę Wam krótki prolog i proszę, oceńcie czy chcecie więcej :P




Egzystencja nie kończy się w dniu naszej śmierci. Kiedy człowiek umiera jego dusza oddziela się od reszty ciała i krąży samotnie po świecie, szukając sobie nowego ciała, w którym mogłaby zamieszkać. Niestety, mnie to nigdy nie spotka. Dlaczego? Ponieważ jestem nieśmiertelny… może zacznę swoją historię od początku…
Urodziłem się w 1241 roku, w Middlesbrough- dość sporym mieście w obecnym hrabstwie North Yorkshire. Moi rodzice byli zwykłymi mieszczanami, a dzieciństwo i młodość uważam za udane. W wieku 22 lat ożeniłem się po raz pierwszy. Moją żoną została Maria Gottermar, niedaleka krewna mojej matki. Odszedłem od niej trzy lata później. Nie dlatego, żebym jej nie kochał. Wręcz przeciwnie. Kochałem ją i musiałem odejść. Gdy miałem 25 lat moje życie obróciło się o 180 stopni.
Ten dzień zaczął się jak wszystkie inne. Obudziłem się rano. Zjadłem śniadanie przygotowane przez Marię. Pożegnałem się z nią i z naszą 4 miesięczną córeczką i ruszyłem do portu, żeby pomóc przy rozładunku statku z Hiszpanii. Do południa ciężko pracowałem, jednak po skończonym wyładunku usiadłem pod drzewem jabłoni i opłukałem twarz w zatoce. Wówczas podbiegł do mnie Johan. 8-letni chłopiec, który od jakiegoś czasu przychodził do mnie po pracy. Zapytał mnie czy zerwę mu jabłko. Kiwnąłem głową i stanąłem na palcach. Rozejrzałem się. Wokół nie było ludzi. Wyciągnąłem dłoń po jabłko i wówczas przeszedł mnie paraliżujący dreszcz. Straciłem przytomność.  Ocknąłem się dopiero następnego dnia na statku. Koło mojego łóżka siedział jakiś mężczyzna.
-Od teraz, wszystko się zmieni. Mój syn zrobił z Ciebie bestię, której boją się zwykli ludzie. Nie, ty już nie jesteś jednym z nich. Jesteś teraz jednym z nas. A ściślej mówiąc… jesteś wampirem.-  powiedział nie patrząc na mnie. Jego głos był chłodny.  Jednak na tyle sugestywny, że pamiętam te słowa do dziś. Nie wiem czy wspominałem jak się nazywam… Nazywam się Piotr Gawryło i jestem wampirem.




Czekam na Wasze opinie w komentarzach ;)

Całuski,
Alex ;)