Piotr i Hana

Piotr i Hana

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 14
„Z nią będziesz szczęśliwszy”
Mijały tygodnie. Związek Piotra i Hany kwitł w najlepsze. Kobieta rozwiodła się z Jamesem… Gawryło natomiast postanowi lepiej poznać swoją córkę. W weekendy zabierał ją na różne wycieczki. Czasem jeździli do centrum handlowego, czasem do muzeów, a czasem poza miastem oglądali piękno świata. Jednak Piotr wciąż nie przedstawił Tosi swojej ukochanej. W końcu postanowił to zrobić. Był 25 kwietnie. Czwartek. Jak na ten okres w roku było całkiem ciepło. Na zewnątrz świeciło słońce. Ptaki śpiewały, a chirurg szykował się na kolejne spotkanie z córką.
-Hana może byś poszła dzisiaj ze mną na spotkanie z Tosią?- spytał zapinając ostatni guzik koszuli. Kobieta popatrzyła na niego zdziwiona.
-Piotr ja myślę że to jeszcze nie ten czas- odpowiedziała podnosząc się z łóżka do pozycji siedzącej.
-Jednak ja mam inne zdanie- uśmiechnął się do niej ciepło
-A jeśli mnie nie polubi? Tak jak Szymek...
-Szymek boi się nieznajomych, a Tosia taka nie jest.- powiedział siadając obok niej
-A może po prostu boi się mnie... Nie chce Piotr. Nie teraz...
-Proszę cię kochanie-powiedział, podszedł do niej i namiętnie ją pocałował
- No dobrze... Ale może przywieź ja tutaj...
-Dziękuję-powiedział pełen entuzjazmu i kolejny raz wpił się w jej usta
-Nie masz mi za co dziękować- powiedziała gładząc jego twarz.
-Kocham cię, wiesz o tym ?-spytał
-Hmmm... Chyba nie- uśmiechnęła się prowokująco.
-Hana, jak się mają nasze sprawy- powiedział kładąc swoją dłoń na jej brzuchu. Goldberg momentalnie posmutniała.
-Ostatnio robiłam test 3 tygodnie temu. Nic nie było. Miesiączka skończyła mi się tydzień temu...-
Piotr przytulił ukochaną do swojej piersi.
-Teraz nam się uda, na pewno się uda-szeptał jej na ucho
-Nie wiem. Może ja po prostu nie mogę mieć dzieci...-zaczęła lekko łkać w jego pierś.
-Hana, co ty mówisz ?- odsunął ją od siebie i spojrzał prosto w oczy
-Próbujemy już tyle czasu. I nic! Ty masz córkę więc to moja wina!
-Nie, po prostu jeszcze się nie poszczęściło-pocieszał ukochaną
-Piotr, przecież nawet ty w to nie wierzysz!- powiedziała ocierająca łzę płynącą po jej policzku. Położyła się na poduszkę. Pogładził delikatnie jej nogę.
-Kochanie, uda się...
-A jeśli nie?
-Nie ma takiej opcji-odpowiedział całując ją w czubek głowy
-Piotruś, a może pójdziemy do Darka na badania ?-spytała siadając na łóżku
-Kochanie nie ma takiej potrzeby. Wszystko jest w porządku. Na prawdę!- powiedział przytulając ją do siebie.
-Ale w tedy będziemy spokojniejsi -Powiedziała
-Hana, kocie. Nie ma takiej potrzeby. Przecież niedawno sama mówiłaś że to nie jest pstrykniecie palcami...
-Tak, ale to już za długo trwa...
-Okres skończył ci się tydzień temu. Tak? Czyli teraz masz dni płodne.- powiedział kładąc się na niej.
-Do czego zmierzasz, bo nie nadążam
-Mam jeszcze godzinę do spotkania z Tosia...
-Nadal nie wiem o co ci chodzi-zaczęła się z nim droczyć
-Oj ty doskonale wiesz o co mi chodzi, miśku- powiedział całując jej szyję.

Wstała I naciągnęła T-shirt przez głowę. Usłyszeli pukanie do drzwi
-Hmmm. Ale się wyrobiłeś.- zaśmiała się cicho Hana.
-Mówiłem, że zdążę- zaśmiał się i szybko ubrał
Poszedł otworzyć drzwi. Stała w nich Tosia z Magdą
-Cześć. Wchodzicie proszę
-Tata !!!- krzyknęła mała i rzuciła się w ramiona Piotra
-Cześć mała. Chce żebyś kogoś poznała- Piotr kucnął przy niej i złapał za jej malutka dłoń.
-Kogo? -Spytała zaciekawiona.
-Moja ukochaną…- powiedział czekając na jej reakcję
-A Ty nie kochasz mamy?
-Tosiu, kocham Hane... I ciebie.- powiedział lekko zakłopotany.
-Ale koleżanka mi powiedziała, że mama i tata muszą się kochać bo inaczej nie będą mieli dziecka-powiedziała
-kiedyś kochałem twoja mamę. Ale to było dawno…
-Dlaczego już nie kochasz? -dopytywała Tosia
-To skomplikowane- powiedział patrząc jednocześnie na Magde.
-A powiesz mi?- powiedziała mała ściągając buty
-Może kiedyś. Teraz idź do salonu, a ja zamienię dwa słowa z mamą
-Tatooo, powiedz mi dzisiaj...
-Idź do salonu proszę. Ja zaraz przyjdę
-Ale tatooo...
 -Tosiu zaraz porozmawiamy...
-Obiecujesz ?-spytała
-Tak
-A mogę popatrzeć na bajki ?-spytała 
-Tak możesz. W salonie siedzi Hana. Moja dziewczyna. Poproś ją to ci włączy.- powiedział na skraju wytrzymania nerwowego.
-Dobrze. Już idę.- dziewczynka zostawiła rodziców samych i poszła do pomieszczenia obok.
-Dzień dobry, tatuś powiedział, że mogę popatrzeć na bajki-powiedział nie śmiało, wchodząc do salonu
-Cześć Tosiu jestem Hana- powiedziała entuzjastycznie Goldberg
-To przez panią tatuś z nami nie mieszka?- szepnął dziewczyna nieświadoma swoich słów
Hane zamurowało, nie wiedziała co małej odpowiedzieć. W jednym momencie łzy napłynęły jej do oczu. Wstała z kanapy i biegiem ruszyła do wyjścia. Minęła Piotra i Magdę rozprawiających na klatce schodowej, nie zwracając najmniejszej uwagi na pytania Piotra "co się stało”, „o co chodzi"
Piotr pobiegł za Haną, ale gdy wybiegł na dwór jego ukochanej już nie było. Wrócił więc do domu, w salonie zastał Tosię oglądającą bajkę...
-Tosiu, co stało się tutaj jak mnie nie było?
-Pani Hana pobiegła gdzieś...
-A wiesz, dlaczego pobiegła-spytał Gawryło kucając na przeciwko córki
-Ja się jej tylko zapytałam, czy to przez nią nie mieszkasz z nami...- Piotr na te słowa złapał się za głowę -Tatuś obiecałeś mi coś...-powiedziała nie świadoma niczego Tosia
-Nie teraz !!!-odpowiedział podniesionym głosem. Był tak głośny, że dziewczynka natychmiast zaczęła płakać
-Tosiu... Nie płacz przepraszam...-odpowiedział spokojnym tomem głosu. Jednak dziewczyna dalej się nie uspokajała -Córeczko... Przepraszam- powiedział, przytulając ją do swojej piersi Nic nie pomagało... Magda usłyszała płacz córki, więc natychmiast do niej podeszła...
-Tosiu, co się stało? -spytała zatroskana matka
-Tata na mnie krzyczy- wycedziła przez łzy
-Piotr, ty jesteś mądry- teraz to ona podniosła ton głosu
-Przepraszam! Zdenerwowałem się...
-To nie jest powód żeby krzyczeć na małe dziecko
-Zostań z nią tutaj. Ja muszę natychmiast jechać!
-Miałeś się zająć Tosią- krzyknęła, ale Piotr już tego nie usłyszał. W biegu złapał klucze do auta i ruszył. Pojechał do Przemka. Po kilku minutach był pod jego drzwiami Zadzwonił dzwonkiem. Otworzył mu zapala który wyraźnie spodziewał się jego wizyty.
-Jest w sypialni- powiedział krótko
-Dzięki stary...-powiedział wchodząc do środka
Pognał do pokoju w którym była jego ukochana. Leżała na łóżku i płakała.
-Hana... -Podszedł do niej i usiadł na brzegu łóżka
-Proszę cię. Idź stąd i zostaw mnie sama!
-Kochanie...-nie odpuszczał
-Piotr, przestań. To nie ma sensu
-Kochanie, co nie ma sensu ?-spytał siadając bliżej Hany
-Nasz związek- szepnęła niepewnie.
-Hana, co ty mówisz ? Jak nie ma sensu ? Przecież wystarczy że się kochamy...
-Ja nie mogę z tobą być!
-Żartujesz, prawda ? Dzisiaj mamy prima aprilis ?-spytał choć wcale nie było mu do śmiechu
-Nie mam jakoś nastroju do żartów. Mówiłam ci, że moje spotkanie z Toska nie jest dobrym pomysłem...
-Tosia, nie rozumiała znaczenia tych słów...
-Ale to nie zmienia faktu, że to przeze mnie wychowuje się bez ojca!
-Przecież spędzam z nią każdą wolną chwilę
-To nie jest to samo!
-To co mam zrobić ?-spytał zrezygnowany
-Jedź do niej. Mną się nie przejmuj...
-Hana... Jesteś tego pewna ?
-To koniec, Piotr- szepnęła i pierwszy raz odkąd tam był spojrzała na niego. Po jej policzku popłynęła łza
-Nie zostawię cię... Chcemy mieć dziecko. Pamiętasz....
- Ty już masz dziecko
-I będę miał kolejne. Z tobą...
-Nie będziemy mieć dziecka, może nawet i lepiej. Przynajmniej kolejno dziecko nie będzie się musiało wychowywać bez ojca…
-Hana, o czym ty mówisz. Kochanie! Jak bez ojca?!
-Normalnie! To koniec!!! Poza tym ja jak widać nie mogę mieć dzieci!?
-Jak koniec? Co ty mówisz ?
-Normalnie…
-Nie kochasz mnie ?-spytał prosto z mostu
-Kocham. Kocham cię jak jasna cholera. Ale nie mogę być z tobą...
-To dlaczego chcesz mnie zostawić ?
-Piotr... Ja wiem jak to jest wychowywać się w rozbitej rodzinie. Nie jest fajnie.... Chce żeby twoja córka miała prawdziwy dom...
-Zdecyduj się czego ty chcesz !!!-uniósł głos Gawryło
-Nie krzyczy! Dobrze?! Chce po prostu jak najlepiej dla Tosi!- Nie odpowiedział odwrócił się napięcie i wyszedł bez słowa. Wrócił do domu, Magda z Tosią siedziały i oglądały bajki...
-Cześć tato-powiedziała Tosia nie odrywając oczu od telewizora
-Cześć- odpowiedział smutnym głosem
-Tato, powiesz mi teraz ?
-Toska nie mam nastroju...
-Ale obiecałeś...-udała obrażoną
-Spytaj mamy!
-Ale ja chcę żebyś ty mi powiedział, proszę...-zrobiła minę zabitego psa
-Toska, nie!- znowu krzyknął na dziewczynkę
-Ja chciałam tylko wiedzieć dlaczego nie kochasz mamy, bo wszyscy mają rodzeństwo tylko nie ja...- powiedziała i uciekła do innego pokoju
-Mogłabyś rodzeństwo jakbyś choć trochę umiała się zachować!- krzyknął za nią...
-Piotr co się z Tobą dzieje-spytała Magda
-Dajcie wy mi wszyscy święty spokój!- Wyszedł z domu i poszedł prosto do pobliskiego baru
Wszedł z impetem do środka i zamówił sobie 100. Po kilku godzinach był totalnie scioprany, ledwo trafił do domu. Wszedł do środka, na szczęście Tosia już spała, a Magda na niego czekała. Gawryło ściągnął kurtkę i buty. Podszedł do kobiety, a ta wpiła się w jego usta, on odwzajemnił pocałunek
-Hana, tak cholernie cię kocham- jęknął jej w usta.- Magda udawała, że tego nie słyszała, zaczęła rozpinać jego koszulę. Pociągnął ja za rękę do sypialni, w trakcie drogi przewracając się kilkakrotnie. Piotr opadł na łóżko, a Magda na niego, dociskając go do materaca. Zaczęła całować jego tors, jednak po chwili usłyszała jego głośne chrapanie. Mimo tego nie zaprzestawała czynności, po chwili pod naciskiem ust Magdy Piotr się obudził... Zebrał wszystko swoje siły i przewrócił Magdę na plecy teraz to on obdarowywał jej ciało pocałunkami
-Hana!!!- krzyczał co sil w płucach.
-Piotr, Hana cię nie chce... A ja chcę stworzyć Tosi prawdziwy dom, wiem że chcesz mieć drugie dziecko… Kochaj się ze mną- szepnęła mu do ucha, a to zadziałało na Piotra jak afrodyzjak
Momentalnie zdarł z nich ubrania I wszedł w Magdę . Doszedł po kilku ruchach, nie zapewniając Soszyńskiej wymarzonej przyjemności. Następnie padł obok niej i zasnął jak małe dziecko.
-Pozbędę się tej twojej niuni jak zajdę z tobą w ciąże- powiedziała sama do siebie Magda

Hana postanowiła jednak nie rozstawać się z Piotrem. Pojechała do niego następnego dnia z samego rana by wszystko sobie wyjaśnili. Weszła cicho do jego mieszkania. Była dopiero 5.30 i wiedziała że Gawryło śpi jeszcze. Postanowiła zrobić mu niespodziankę. Skierowała się do jego sypialni... Zobaczyła tam Śpiącego Piotra. Był nagi a dookoła walały się ubrania. Jego i jakiejś kobiety... Domyśliła się że to ubrania Magdy
-Piotr!- krzyknęła. Gawryło natychmiast się ocknął... Strasznie bolała go głowa, nie dziwił się bo wiedział że przesadził z procentami. Spojrzała najpierw na smutna minę Hany, a potem na pokój
Zauważył swoje ubrania, nagle do jego mózgu doszedł impuls że jest nagi
-Cholera jasne... Hana co ja robiłem?- zapytał swoją ukochaną przerażonym głosem
-Jeszcze ma odwagę się pytać!?- powiedziała zdenerwowana
-O co chodzi?! Hana błagam...
-Z nami koniec- krzyknęła. Wstał z łóżka i podszedł do niej złapał za ramiona i próbował pocałować
-Po pierwsze się ubierz, po drugie zostaw mnie w spokoju
-Hana, wytłumacz mi o co ci znowu chodzi...- powiedział spokojnie
-Zdradziłeś mnie !!!
-Słucham?! Kochanie ja na poważnie pytam- powiedział a w tym momencie do jego uszy dobiegł szum wody w łazience.
-Hani… przecież wiesz że cię kocham i nigdy bym tego nie zrobił...
-To wytłumacz mi dlaczego jesteś nagi, a wokół łóżka leży damska bielizna
-Ja... Ja nie wiem. Poszedłem do baru. Dalej nic nie pamiętam...
-To ja ci wytłumaczę, przespałeś się z Magdą, czyżby było kolejne wspólne dziecko-powiedziała z ironią w glosie
-Hana, to nie tak... Kocham cię!
-Ale ja już ciebie nie !!!
-Hana, proszę...
-Wiesz jesteś taki sam jak James! Ja nie mogłam dać ci dziecka, to poszedłeś sobie do innej. DZIĘKUJĘ!!!
-Doskonale wiesz, że to nie tak! -A jak!?!?!??!
-To wszystko wina Magdy!!!
-Najlepiej na kogoś zrzucić, dziecko to też jej wina ?!-powiedziała poirytowana
-Przestań w kółko wplątywać w to bogu ducha winne dziecko!?
-Mam cię już po dziurki w nosie !!!

-A ja mam dosyć tych twoich ciągłych humorków! "Piotruś dlaczego nie możemy mieć dziecka... Hmmm… to moja wina"- zacząć histerycznie udawać jej głos. Goldberg nie wytrzymała i z całej siły uderzyła go w twarz. Odwróciła się napięcie i wyszła w mieszkania Gawryły. Mężczyzna od razu pożałował swoich słów, jednak wiedział że jest już za późno.



Czytajcie, komentujcie udostępniajcie! 
25kom= next
UWAGA! Proszę więcej nie spamować, bo wcale nie będę brać tego pod uwagę...

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 13 (HOT!!!)
„Nikt nie zna ścieżek gwiazd…”

Cześć czołem! Miałam dodać wczoraj, ale nie wyszło :'( No ale dodaję dziś... dziękuję za ponad 6000 wejść... chociaż z komentarzami się zbytnio nie wysililiście i nwm cz zasłużyliście na tego hota... mam nadzieję, że wam się spodoba...

Tego dnia Hana wstała bardzo wcześnie. Postanowiła zrobić ukochanemu śniadanie, więc udała się do kuchni. Wstawiła wodę na kawę i włączyła radio. Właśnie leciała jej ulubiona piosenka. Rozgłośnia radio i zaczęła wirować po kuchni jak na parkiecie dyskoteki.

Obudził się... Położył rękę na materacu obok ale nie poczuł tam leżącej Hany. Przetarł oczy i wstał z łóżka. Usłyszał dźwięk muzyki, dochodzący z kuchni. Poszedł w tamtym kierunku. Uśmiechnął się gdy zobaczył Hane poruszająca biodrami w rytm piosenki Michaela Jaksona i krojącą warzywa. Podszedł do niej bliżej, objął delikatnie od tyłu i pocałował ją w czubek głowy Na jaj twarzy pojawił się wielki rumieniec. Stała tam tylko w kusej koszulce, która niewiele co zakrywała. Złapał ja za ręką i razem z nią zaczął kroić ogórka.
-Jak ci się spało, kochanie?- zapytał z uśmiechem.
-Bardzo dobrze, a Tobie ?- spytał odwracając się w jego stronę
Wykorzystał sytuację i zatopił się w jej ustach. Pogłębiła pocałunek, by za chwilę go przerwać.
-No ej...- powiedział smutno Gawryło.
-Kawę ci zrobiłam i nie chcę żeby wystygła- powiedziała lekko się uśmiechając
-Zrobię potem drugą- zaśmiał się całując jej szyję.
-Dzieci w Afryce głodują, a ty chcesz zmarnować kawę ?! - Spytała z udawanymi wyrzutami
-Dla ciebie skarbeczku...
-Skar... Co?- zaśmiała się i delikatnie pocałowała jego wargi.
-Skarbeczku... Nie podoba ci się ?
-Podoba, tylko po prostu jeszcze nigdy, nikt tak do mnie nie mówił...
- A ja mogę tak do Ciebie mówić-spytał z nutką nadziei w głosie
-Mhm... A teraz chodź pić ta kawę, bo naprawdę ci wystygnie...
-Ale, powiedziałem, że później zrobię drugą- uśmiechnął się cwaniacko
-To co zamierzasz teraz robić
-Noo nie wiem, a ty masz jakiś pomysł ?
- Nie, liczyłam na ciebie...
-Ja jednak nie mam żadnych koncepcji na spędzanie z tobą czasu- postanowił się z nią trochę podroczyć
-To chodź zjeść śniadanko...
-Chyba nie jestem głodny-odpowiedział i uśmiechną się do ukochanej
-A ja tak się starałam...- powiedziała biorąc talerz z kanapkami i siadając przy stole.
-Albo wiesz co ? Jednak zgłodniałem- powiedział i poszedł za nią do stołu
-Chcesz tą kawę ?-spytała
-Tak. A co porobimy potem?
-Ja muszę jechać do pracy...
-Mogę się zabrać z tobą ?- zapytał kończąc kawę
-No nie wiem czy zasłużyłeś- uśmiechnęła się promiennie i kopiąc go delikatnie pod stołem. Wstał i podszedł do niej. Delikatnie przytulił ją do siebie.
-Dlaczego nie zasłużyłem- powiedział skradając jej całusa
-Byłeś tej nocy bardzo niegrzeczny.- powiedziała dając mu pstry czka w nos
-Ja ?... Przecież mówiłaś, że Ci się podobało- spytał zdziwiony
-Bo podobało mi się. Na kiedy umówiłeś się z ta swoją krzywa wydrą?
-Dzisiaj przed pracą w szpitalu-odpowiedział ze spuszczoną głową
-Mam nadzieję, że nie będzie mi próbowała cię odbić- zaśmiała się by poprawić ukochanemu humor.
-Jeśli chciałaś mi pocieszyć, to oznajmiam, że ci się nie udało-powiedział jeszcze bardziej smutnym głosem Gawryło
-Hej no... Please smile... No a co mam zrobić żeby polepszyć ci nastrój?- twarz mężczyzny momentalnie się rozjaśniła.
-Zgadnij- odpowiedział szybko a następnie podszedł do Hany i namiętnie ją pocałował
-Ale teraz?- zaśmiała się między kolejnymi pocałunkami.
-Noo, obiecuje, że na pewno mi wtedy poprawisz humor…- mruknął
-Ale spóźnimy się do pracy...
-Winę biorę na siebie- powiedział chirurg i ponownie pocałował ukochaną.
-No skoro tak...- pociągnęła go za rękę do sypialni i rzuciła się na łóżku. Położył się na niej, namiętnie pieszcząc jej szyje. Po chwili jednak zaprzestał tej czynności...
-Hana a co z naszym małym "twardzielem"- zapytał, podnosząc się z kobiety
-A co ma być?
-Chcesz, czy nie ?
-Piotr ja bardzo chce, ale nie mogę, ani tym bardziej nie chce cię do niczego zmuszać. Możemy z tym poczekać jeśli chcesz...- powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
-Chcę mieć dziecko z kobietą, którą kocham... Dla niej zrobię wszystko- odpowiedział czekając na jej reakcje. Ona pogodziła jego twarz, a następnie pokiwała głową na znak zgody.
-Czyli... My za jakiś czas zostaniemy rodzicami-powiedział z entuzjazmem. Tyle czasu czekał na tą jedyną kobietę z która stworzy rodzinę
-Jeżeli nam się uda, to tak - powiedziała po czym pocałowała go w czoło.
-Jasne, że się uda, przecież kochamy się nawzajem-odpowiedział zadowolony
-Piotr, ale to nie jest pstrykniecie palcami i dziecko. To nie dzieje się na zawołanie...
-Eee tam, przesadzasz kochanie...
-Obyś miał rację Piotruś...- objęła rękami jego twarz i delikatne musnęła jego usta
Z chęcią odwzajemnił jej pocałunek kładąc się na niej jednocześnie.
-Ale teraz to już chyba na prawdę trzeba szykować się do pracy, kotek...
-Noo nie...- powiedział załamany
-A co chcesz, żeby twoja ex zabiła mnie spojrzeniem, bo spóźnisz się, żeby poznać własną córkę?- zaśmiała Sie
-Wciąż nie potrafię uwierzyć, że mam córkę... Muszę ją kiedyś przedstawić Szymkowi...-odpowiedział
-Tak od razu ich że sobą zeswataj.- powiedziała wyjmując ciuchy z szafy.
-Haha, bardzo śmieszne... Choć swoją drogą to bardzo dobry pomysł- odpowiedział równocześnie szukając swoich spodni po pokoju
-Przestań. Przecież to tylko dzieci.- powiedziała rzucając w jego stronę jeansy.
-Noo i w czym problem ?- zapytał łapiąc ciuch.
-W tym, że bawisz się w swatkę. Jak będę sobie przeznaczeni, to sami na siebie trafią... tak jak my- uśmiechnęła się do niego.
-Ale zaszkodzi jak ich ze sobą poznam...
-Dobra skończmy ten temat. Nie chce się znów kłócić.
-Skarbie, przecież my się kłócimy-powiedział równocześnie podchodząc do niej i czule ją pocałował
-Ale jeszcze chwila i będziemy. Nie wiem... Idę się wykąpać.
-Mogę z tobą ?-spytał puszczając jej oczko
-Nie...- powiedziała, jednak jej uśmiech mówił coś innego
-A może jednak-brnął dalej Gawryło
-Wieczorem, kochanie- pocałowała lekko jego policzek
-Niech ci będzie... Ale obiecaj-odpowiedział kończąc zapinać koszulę
-A co jeśli nie?- przekręciła figlarnie głowę
-A jeśli nie, to będę cię tutaj trzymał póki nie obiecasz- rzucił zamykając drzwi
-Chcesz mnie tu przetrzymywać ?
-A żebyś wiedziała.
-Nie poznaje cię Piotrusiu- zaśmiała się i namiętnie pocałowała Gawryłę. Po nie całej godzinie dotarli do szpitala. Piotr poszedł do bufetu, by poznać swoją córkę. Wszedł do bufetu i od razu zauważył Magdę z jego córką. Dziewczynka była drobną blondynka. Miała niebieskie oczy i pełne usta. Po chwili chirurg poczuł jak Tosia się do niego przytuliła... Całą tą scenę z za drzwi widziała Hana... łezka zakręciła jej się w oku. Piotr tak uroczo wyglądał z dziecko.
-Cześć, mała powiedz co u ciebie słychać- spytał Piotr, siadając przy stole
-Dobrze proszę pana.
-Tosiu, to jest twój tatuś-wtrąciła Magda
-Naprawdę?! I będziemy z nim mieszkać, tak jak z tata Andrzejem?- zapytała podekscytowana dziewczynka. Piotr patrzył na Magdę wielkimi oczami i nie wiedział jak na to wszystko zareagować
-Tak...- odpowiedziała kobieta
-Przepraszam, bo chyba nie dosłyszałem-powiedział Gawryło
-No co?. Mówię nie prawdę!?
-Ale Magda, ja mam dziewczynę... Kocham ją, chcemy mieć dziecko. Nie mogę jej tak nagle zostawić, a poza tym nie chcę
-Jakaś kobieta jest ważniejsza od twojego własnego dziecka, tak?!
-Ale to nie tak jak myślisz- odpowiedział zakłopotany
-Dobrze idź do niej skoro wolisz ja od nas...
-Chcę mieć kontakt z moją córką- uniósł się Gawryło
-Wybieraj, albo ta twoja lalunia, albo Toska!
Całą tą rozmowę słyszała Hana i bała się odpowiedzi ukochanego... Gawryło widział smutne oczy dziewczynki, nie chciał jej jeszcze bardziej sprawiać przykrości...
-Chcę spotykać się z córką-odpowiedział spuszczając głowę. Goldberg wybiegła z bufetu. Usiadła przy swoim biurku i zaczęła głośno. Po chwili przyszedł do niej Piotr.
-Kochanie, dla płaczesz-podszedł do niej i zagarnął w swoje ramiona
-Przestań udawać, Piotr. Po prostu powiedz co masz powiedzieć!- rzuciła z wyrzutem.
-Ale co chcesz usłyszeć?- zapytał ze zdziwieniem
-Że to koniec, że masz córkę którą musisz się zająć i dla mnie nie ma już miejsca w twoim sercu!
-Hana, co ty mówisz ? Przecież jesteś najważniejszą osobą w moim życiu...-odpowiedział jednocześnie mocniej przytulając ją do siebie
-Przestań! W ten sposób tylko pogarszasz sprawę!
-Hana, znowu zaczynasz ? Przecież Cię kocham
-na prawdę?- spytała z nadzieją.
-Tak, bardzo cię kocham
-Ja ciebie też...- szepnęła ocierając łzy.
-Już wszystko w porządku ?-zapytał. Pokiwała twierdząco głową i zatopiła się w jego ustach.
Gawryło odwzajemnił pocałunek. Wstała z fotela i pociągnęła go w stronę kozetki.
Piotr uśmiechnął się cwaniacko. Pchnął ja lekko i położył się na niej.
-Chcesz tutaj?- zapytał zdziwiony
 -Mhm...
 -Nie poznaję cię, kotek...- tylko tyle zdążył powiedzieć, ponieważ Goldberg „przyssała” się do niego.
-Ale musisz zamknąć drzwi-dodała po chwili
-Już idę, idę...- pocałował jej słodkie usta i podniósł się. Podszedł do drzwi i szybko przekręcił klucz. Wracając ściągnął przez głowę swój t-shirt.
-Ale Hana...
-Co jest, kochanie?
-Nie mam przy sobie prezerwatyw...
-A pamiętasz o czym rozmawialiśmy rano???
-Nie jestem wstanie teraz myśleć
-O dziecku...
-Dobra nie było tematu-odpowiedział zadowolony. Położył się na niej ponownie, zsuwajac z jej ramion kitel. Przekręciła się. Teraz to on leżał pod nią. Zaczęła błądzić rękami po jego nagim torsie
Rozpinała kolejne guziki jej koszuli. A ona namiętnie go pocałowała. Rękoma sięgając do jego rozporka. Piotr na tą czynność uśmiechnął się do siebie. Nie musiała długo czekać by zostać w samej bieliźnie. Gawryło zrzucił z siebie Hane i teraz to on górował. Zaczął delikatnie całować jej szyję. Jęknęła mu cicho do ucha. Gawryłę to bardzo podniecało dlatego zaczął zjeżdżać pocałunkami coraz niżej. Pozbył się jej stanika i zaczął delikatnie pieścić jej piersi jednocześnie zdejmując z niej spodnie. Poczuła na swoim nagim udzie jego napierającą męskość
Uśmiechnęła się do siebie.
-Piotr! Zrób to. Teraz...- wyszeptała, a na niego podziałało to jak płachta na byka. Szarpał za jej majtki tak mocno że pękły. Ona zsunęła jego bokserski. Wszedł w nią bardzo delikatnie, jakby bal się że każdy jego ruch może sprawić jej ból. Uśmiechnęła się gdy poczuła go w sobie. Zaczęła cicho wzdychać ukochanemu do ucha. Przyspieszył. Poczuła jak leżanka pod nią się trzęsie.
Po chwili poczuł, że dłużej takiego tempa nie wytrzyma. Dlatego zwolnił swoje ruchy
Dziewczyna jęknęła głośno, a jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Spięła się, a Gawrylo pogłaskał jej twarz. Uśmiechnął się, a po chwili wypełni jej wnętrze swoim nasieniem. Poczuł się spełniony. Opadł na nią.
-Kocham cię- powiedział kiedy jego oddech wrócił do normy
-Ja ciebie też. Myślisz że się udało?
Gawryło podniósł się, popatrzył prosto w jej oczy i powiedział...
-Na pewno kochanie, na pewno- gdy skończył mówić pocałował ją w czubek głowy
-Mam taka nadzieję.- powiedziała wychodząc spod niego. Zaczęła się ubierać.

Ubrali się i każdy poszedł w swoją stronę

Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie!!!
Czytam= komentuję

Myślicie, że poznanie Tosi z Piotrem to dobry pomysł? Co z tego wyjdzie? 
Jak chcecie się dowiedzieć to prosimy 25 kom :)

Pozdrawiam 
Aleks

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 12
„Twardziel”

Cześć wszystkim! Udało nam się wyrobić z nextem na dziś. Ta część jest mało cukrowa, ale jak będzie dużo komentarzy to w następnej może rzucimy jakiegoś hocika :D Zapraszam do czytania...A i dziękujemy za prawie 5300 wejść :)


Zobaczył tam Jamesa. Czuł, że ma jakieś zwidy. Ten facet to dopiero miał tupet. Kiedy Gawryło na niego patrzył co się w nim gotowało.
-Czego tu szukasz?
- Wiedzę, że wam w czymś przerwałem- powiedział wskazując na nie równo zapiętą koszulę i potargane włosy Piotra.
-Dobra, facet mów co chcesz albo spadaj stąd, bo jak zdarzyłeś zauważyć jesteśmy zajęci...
-Przyszedłem po moją żonę.
-Słucham?!
-Zawołaj Hane. Zabieram ja do domu
- Ty chyba sobie żartujesz !!!- mówił póki co spokojnym tonem Piotr
-Chcę żeby moja żona wróciła do domu ze mną, przecież planowaliśmy wspólny wyjazd
- Hana jest ze mną szczęśliwa i nie wróci do takiego bydlaka jak ty, a teraz powtórzę ostatni raz spadaj stąd póki jestem spokojny...
James zaśmiał się szyderczo.
-Hania, kochanie... Chodź jedziemy do domu- krzyknął Coldwell. Piotr poczuł ukłucie zazdrości. Nawet no nie mówił do nie "Hania". W tym momencie w holu ukazała się smukła sylwetka Goldberg
-Ooo dobrze, że cię widzę Haniu, przepraszam, że wam przerwałem, ale jak wrócimy razem do domu to obiecuje, że dokończymy to co wam przerwałem i będę na pewno 100 razy lepszy niż ten twój doktorek... A może pomyślimy o jakimś małym brzdącu ?- powiedział pewnym głosem James. Piotr złapał mężczyznę za kołnierzyk.
-Uważaj na słowa!- powiedział i uderzył Coldwella z całej siły w twarz.
Hana widząc całą sytuację natychmiast podbiegła do męża...
-James, wszystko w porządku ?- spytał zmartwiona Hana
-Tak, tylko twój kochałaś się chyba zdenerwował jak usłyszał prawdę o sobie- ciągnął dalej tą chorą grę James
-Uważaj człowieku, bo zaraz ci poprawie!
-Uspokój się Piotr!
-A ty co!? Najpierw się nad sobą użalasz jakiego to masz okropnego męża a teraz lepisz się do niego jak jakaś pierwsza lepsza...- nie zdążył dokończyć ponieważ Hana mu przerwała.
-Uważaj na słowa kochanie. Bo jeszcze możesz ich pożałować
- Zobacz Hana, ten debil znowu próbuje nas skłócić, zostaw go i wracajmy bo przecież "Pan James nam przerwał"...- powiedział z nutą zwycięstwa w głosie Piotr
-I co, teraz do ciebie mam się lepić jak pierwsza lepsza?!- powiedziała jeszcze bardziej zdenerwowana kobieta.
-chodź do domu Hania. Zostaw tego dupka i chodź że mną.- powiedział James łapiąc ją rękę.
- Hana, wiem że było ci z nim źle, chcesz z nim być tylko dlatego że chce mieć dziecko ?... Ja przecież też mogę ci je dać. Pamiętasz co ci ostatnio powiedziałem ? " obiecuje, że będziemy mieć dziecko, gromadkę dzieci"- powiedział Piotr
Goldberg wyrwała rękę z uścisku swojego męża.
-Nie chce z nim być, Piotr.- powiedziała i minęła Gawryłe. Kobieta weszła do kuchni i zaparzyła sobie mocnej kawy, musiała odreagować to co się stało kilkanaście sekund temu... Piotr zamknął drzwi Jamesowi przed nosem i pobiegł do kuchni za Haną...
-Przepraszam, kochanie.- powiedział obejmując ja od tyłu. Wyrwała mu się szybko.
-wiesz gdzie mam twoje przepraszam?!
-Ale... Nie chcę cię znowu stracić
- Piotr, nie ma żadnego- powiedziała ze złością w głosie Hana
-Hana, kocham cię,! Czy do ciebie to nie dociera?!- krzyknął, a ona zaczęła płakać.
-Właśnie widzę jak ty mnie bardzo kochasz- powiedziała przewracając oczami
-Co mam zrobić, żeby ci to udowodnić
-Nic nie rob! Wszyscy jesteście tacy sami!- Powiedziała ze łzami w oczach. Szybko się ubrała i wybiegła z domu trzaskają drzwiami
Pobiegł za nią. Lecz mimo srogiej zimy nie wziął nawet kurtki. Dogonił ja gdy wsiadła do auta. Obrócił ja w swoją stronę o namiętnie pocałował.
-Hana... Błagam daj mi szansę, ja na prawdę cię kocham- Powiedział kiedy się od siebie oderwali.
 -Piotr, ja mam dosyć, tego, że od jakiegoś czasu nie wiem na czym stoję! Zdecyduj się czego ty chcesz!
-Ja chcę tylko ciebie, chcę zasypiać i budzić się przy tobie...
-Obiecaj, że już na zawsze będziemy razem
-Obiecuję...
-A teraz przepraszam, ale muszę jechać do pracy bo Wójcik mnie powiesi jeśli się znowu spóźnię... A ty biegusiem do domu bp się rozchorujesz...- Powiedziała uradowana kobieta i delikatnie musnela jego wargi.
 -Spotkamy się w szpitalu...

Po nie całej godzinie Gawryło także dotarł do szpitala, po czym skierował się do sali Szymka zahaczając o kiosk żeby kupić małemu komiks. Chciał mu wynagrodzić wczorajszą nie zręczną sytuacje...
Po zakupieniu magazynu skierował się na OIOM. Chłopiec jeszcze spał... Postanowił więc swoje kroki skierować na ginekologie.
-Hej Darek, wiesz gdzie jest Hana ?
-nie, niestety nie wiem- Piotr poszedł więc na salę z noworodkami, zobaczył tam Hanę z nowo narodzonym dzieckiem na rękach. Na sam widok robiło mu się cieplej na sercu...
Dopiero teraz dostrzegł, jak kobieta uwielbiała dzieci. Miał nadzieję, że na niedługo sami będą mieli takiego malca, który nie będzie dawał im spać po nocach...
Podszedł do niej od tylu i złapał ją w pasie. Ona na sam dotyk Piotr wzdrygnęła się...
-Spokojnie. To tylko ja- zaśmiał się, na co i ona się uśmiechnęła
-Chcesz potrzymać?- Zapytała z nadzieja w głosie
-Jaaa, nie wiem jak, boję się że coś mu zrobię...- odpowiedział szybko zszokowany tym pytaniem Gawryło
-Spokojnie, to mały twardziel.- powiedziała wysuwają dziecko w jego stronę. Po chwili zastanowienia wziął go delikatnie.
-Dlaczego uważasz, że to twardziel???
-Powiedzmy, że mieliśmy małe problemy przy porodzie...
-A chciałabyś mieć takiego twardziela w domu? -A ty byś chciał,?
-Bardzo bym chciał, ale boję się że nie byłbym dobrym ojcem...
-Dlaczego? Ja uważam, że byłbyś wspaniałym tatusiem
- Ale ja nawet nie wiem jak nosić takiego brzdąca...
-Bardzo dobrze ci idzie, kochanie...
-Myślisz?
-No jasne...
-Ale, ja chyba jeszcze nie jestem gotowy na dziecko... Przepraszam Hana... - Powiedział Piotr odkładając maluszka do łóżeczka
-Nie, no dobra. Ok.- powiedziała, chociaż było jej cholernie przykro
-Hana, ja na prawdę przepraszam... Jeśli chcesz to możemy mieć dziecko... Wystarczy że tylko mi o tym powiesz... Ja dla ciebie zrobię wszystko
-Chce, żeby to była nasza wspólna decyzja, Piotr... Nie chce żebyś potem żałował..

-Jestem tak w tobie zakochany, że niczego nie będę żałował...
-Teraz tak możesz.
-Ja mówię na prawdę
-dobrze, już chodź stąd...
-Ale mi się tu bardzo podoba, kochanie
-To zostań, jak chcesz.- powiedziała i minęła go. Gdyby tam została choć chwilę dłużej wybuchłaby płaczem...
-Kurczę, co ja narobiłem ? Przecież chce mieć dzieci... Co się ze mną stało, że jej tak powiedziałem ?- bił się z myślami Gawryło. Poszedł za nią. Znalazł ja w lekarskim. Po jej policzkach spływały łzy.
-Hana, ja przepraszam... To nie jest tak, że nie chcę...
-Wiem! Nie tłumacz się!!!- zaczęła krzyczeć
-Kochanie co się stało?
-Poza tym, że jesteś dupkiem to nic!
-O co ci znowu chodzi?
-Żona cię szukała. Razem z córka
- Ja nie mam żony, a tym bardziej córki !!! Hana co cię znowu ugryzło ?!- powiedział poirytowanym głosem
-Proszę cię, przestań grać. Widziałam ją. Jest skórą zajęta z ciebie!
-Rozumiem, masz prawo być zła że nie chcę mieć na razie dziecka, ale nie musisz od razu mówić że jestem ojcem wszystkich dzieci na świecie !!!- zaczynały mu pomału puszczać nerwy
-To co może mi powiesz, że jakaś kobieta tak o sobie tu przyszła i powiedziała "przepraszam, gdzie mogę znaleźć mojego męża. Piotra Gawryle. Chciałam żeby zajął się nasza córką, bo ja muszę jechać do pracy"!!!
- Powtórzę ci kolejny raz że nie mam dzieci !!!
-Proszę cię. Nie rób że mnie idiotki!
-Kto z kogo robi idiotę ?!
-Co mi próbujesz zarzucić?! Że sobie to wymyśliłam!!!
-Czytasz mi w myślach !!!
-Wiesz co, ja się poważnie zastanawiam nad sensem naszego związku!!!
- I co wymyśliłaś ?
-że skoro taki masz do mnie stosunku, to nie ma on żadnego sensu!!- krzyknęła.
-Nie ma sensu to że mi nie ufasz !!! Jakbym miał dziecko to bym chyba o tym wiedział nie prawdaż ?
-No jakoś mi nie powiedziałeś! Powiedz ile czasu chciałeś się tak mną zabawiać, co? Tydzień, dwa'?!
-Ja cię kocham !!!
-Piotr? W końcu cię znalazłam- powiedziała wchodząca do lekarskiego kobieta...
-Dalej mi nie wierzysz ?!
-Magda?! Co ty tutaj robisz!!?
- Czyli, jednak znasz tą kobietę !!!
-Jezu, Hana to nie tak...
- A jak ?!
-To nie jest moja żona.
-A kto?! -Narzeczona- wtrąciła Magda. -Była narzeczona!- poprawił ja Gawryło
-Bardzo dziękuję, że wreszcie zechciałeś mnie o tym nie istotnym fakcie poinformować!!!
-Do jasnej cholery, nic mnie z Magdą nie łączy !!!
-Przeciwnie Piotruś. Mamy córkę. Czeka aż nas weźmiesz do domu, w bufecie...
-Jaką córkę ? Przecież my się zabezpieczaliśmy...- zaczął się zastanawiać
- No jak widać nie zawsze. Twoja córka ma 8 lat. I ma na imię Tosia...
-Jestem pewien, że zawsze, jeszcze sama mnie pilnowałaś- Hana coraz bardziej była zdziwiona całą sytuacją...
-Możecie mi w końcu do cholery wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi- wybuchła w końcu. -Nie wtrącaj się blondi!- Hana nie wytrzymała tej sytuacji, ze łzami w oczach wybiegła ze szpitala
-Kochanie zaczekaj!
-Zostaw mnie w spokoju!
-Ale Hana, to na prawdę nie tak, nic mnie z Magdą nie łączy
-Tak, a dziecko, to nic. Piotr, błagam. Nie pogrążaj się już...
-kocham ciebie, a nie Magdę
-Jezu, Piotr. Cały czas coś stoi nam na przeszkodzie. Może to po prostu znak, że nie jesteśmy dla siebie...
-Nikogo nie kochałem tak jak ciebie !!!
-Ja też nie. Ale ja juz nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Może wyjedźmy gdzieś. Tylko ty i ja...
-Z tobą Hana, pojadę nawet na koniec świata...
-Rozwiodę sie z Jamesem. I rzucimy to wszystko w cholerę.- pocałowała go delikatnie...
-Zapomniałaś dodać jedną rzecz...
-Tak? Jaką?

-Że będzie z nami mały "twardziel"- powiedział, puszczając do Hany oczko.


JJak myślicie, będzie twardziel? 

Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie!!! Czytam= komentuję ;)
Przepraszam za błędy i w ogóle, ale część pisana na telach. Co wyłapałam to poprawiłam...
Pozdrawiam Aleks

sobota, 8 lutego 2014

ROZDZIAŁ 11 (HOT!!!)"CISZA PRZED BURZĄ"


Hejka! Na początku chciałam przeprosić za wszystkie opóźnienia i przyznaję bez bicia, że to tylko i wyłącznie moja wina... Dziękuję za wszystkie komentarze i za 4639 wejść!!! Jesteście wielcy. Nie wiem jak mam wam za to dziękować, naprawdę... Od razu mówię, że nie wiem kiedy next. Zapraszam do czytania mam nadzieję, że wam się spodoba...




Siedzieli przytuleni do siebie przez bardzo długi czas. W końcu jednak postanowili się ogarnąć. Gawryło odepchnął ją od siebie delikatnie. Spojrzała na niego zdziwiona. Mężczyzna otarł swoje łzy.
-Chodź do małego.- szepnął i dłonią przejechał jej mokry policzek. Następnie go pocałował. Wstali z kozetki i poszli razem do Sali Szymka. Na szczęście ten zaczął się powoli wybudzać. Leki zadziałały! Piotr spojrzał w stronę Hany i uśmiechnął się do niej lekko. Objęła go ramieniem i wtuliła się w jego męski bark. Piotr wszedł do Sali chłopca, ciągnąc Hanę za rękę jednak ta nie chciała tam wchodzić. Gawryło pokiwał głową i poszedł do Szymka, który cały czas wyglądał mizernie. Usiadł na krześle przy jego łóżku, łapiąc chudą i zimną dłoń chłopca. Zaczął coś do niego szeptać. Gdy Hana obserwowała to wszystko przez szybę robiło jej się ciepło na sercu. „Będzie kiedyś idealnym ojcem” przeleciało jej przez głowę. „Nie, nie, nie! O czym ja myślę, znam go raptem kilka dni, a już chcę mieć z nim dzieci?- mówiła do siebie…
-Panie Piotrze, co się stało- wydusił z siebie chłopiec. Popatrzył na Gawryłę swoimi dużymi niebieskimi oczkami.
-Nic, smyku. Wszystko już dobrze. Niedługo wrócisz do zdrowia.- uśmiechnął się do malca. Szymek spojrzał w stronę drzwi. Za nimi stała Hana. Widząc ją chłopiec skulił się i mocniej uścisnął dłoń Piotra. Gawryło spojrzał w kierunku w który patrzył malec. Zobaczył tylko zatrzaskujące się za jego kobietą drzwi. Wiedział, że jej przykro, i że strasznie to przeżywa. Postanowił porozmawiać z Szymkiem, na ten temat.
-Ta kobieta, która tutaj, przed chwilą była… ona jest dla mnie strasznie ważna…
-Ważniejsza niż ja?- zapytał chłopiec, czym kompletnie zwalił mężczyznę z tropu. Gawryło nie miał pojęcia, że Szymek tak się do niego przywiązał. Wiedział, że to bardzo źle… bo nastąpi moment gdy będą musieli się, rozstać i będzie wtedy ciężko im obu. Nie chciał tego…- ważniejsza niż ja?- powtórzył…
-Jesteście dla mnie tak samo ważni…- szepnął.- proszę, żebyś jej dał szansę. Jest naprawdę wspaniałą osobą…
-Nie! Nie chcę…
-Szymek, błagam…
-Jakby pan musiał wybierać, to wybrałby pan mnie, czy ją?- powiedział, znów stawiając Piotra, pod ścianą.
-Szymek, to jest teraz nie istotne…
-Niech mi pan powie!
-Wybrałbym…wybrałbym ją…-powiedział spuszczając głowę. Nie chciał zrobić chłopcu przykrości, ale nie chciał też kłamać.
-Niech pan do niej idzie…- powiedział malec, przez łzy.
-Zostanę z tobą.
-NIE! NIE CHCĘ!!!
-Dobrze, spokojnie Szymek…- powiedział i po chwili wstał i wyszedł. W zasadzie to mógł już wracać do domu. Był po pracy. Zresztą Hana też. Poszedł do lekarskiego i przebrał się. Nie było już kurtki jego kobiety. Musiała iść… Wybiegł ze szpitala i wsiadł do samochodu z nadzieją, że gdzieś ją jeszcze dogoni. Nie mylił się. nie oddaliła się od szpitala nawet o kilometr. Zjechał na pobocze i opuścił szybę w swoim sportowym ferrari…
-Wsiadaj, do samochodu. Zmarzniesz…
-Nie chcę. Przejdę się.
-Hana, przestań błaznować… wsiadaj!
-Nie…- powiedziała. Wysiadł z samochodu. Złapał ją w pół i przerzucił sobie przez ramie- Postaw mnie dzikusie!!!- krzyknęła rozbawiona.
-Nie!- zaśmiał się i wsadził ją do samochodu. Zapiął jej pas, całując ją w usta. Z chęcią odwzajemniła jego pocałunek. Wsadził jej dłoń pod bluzkę.
-Piotr… jedźmy do domu.- westchnęła.
-Już…- oderwał się od niej i zamknął drzwi. Wsiadł z drugiej strony. Odpalił samochód i wcisnął gaz do dechy.
-Nie wiem czy wiesz, ale na szybką jazdę mnie nie poderwiesz. Nie rusza mnie to- zaśmiała się Goldberg.
-Nie, a na co???- on również się uśmiechnął
-Sam musisz do tego dojść…
-A może mi pomożesz, co?
-Nie!- powiedziała i wysiadła z samochodu, który stał już pod blokiem Piotra. Wbiegła na górę. Wiedziała, że Piotr też zaraz tu będzie. Rzuciła torebkę i płaszcz na łóżko. Poszła do kuchni, żeby zaparzyć kawę. Nie zdążyła nawet nalać wody do czajnika, a już usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy poczuła jego ręce na swoich biodrach. Odwrócił ją do siebie przodem.
-Czemu tak szybko mi uciekłaś, co?- powiedział, nie dając jej szansy na odpowiedź, zaraz po tym ją pocałował. Namiętnie, a jednocześnie romantycznie… kiedy to robił, ona rozpływała się w jego ramionach. Podniósł ja i posadził na kuchennym blacie. Zszedł z pocałunkami na jej szyję, potem na dekolt. Odepchnęła do lekko i zeszła na ziemię. Złapała mężczyznę za rękę i pociągnęła w stronę sypialni. Kiedy już tam byli kobieta pchnęła Gawryłę na łóżko. On pokręcił z niedowierzaniem głową. Usiadła na nim okrakiem i po kolei rozpinała guziczki jego koszuli. Potem zsunęła ją z jego ramion i delikatnie pocałowała jego tors. Uśmiechnął się i przekręcił ją na plecy. Z ciągnął przez głowę jej luźną bluzkę i rozpiął stanik, który po chwili leżał na podłodze koło łóżka. Całował i pieścił jej piersi, wywołując u niej dziką falę rozkoszy. Jęczała mu do ucha i nie mogła tego powstrzymać. Odsunął się od niej i rozpiął guzik przy jej biodrówkach, a następnie zdjął je jednym ruchem. To samo zrobił ze swoimi spodniami oraz bokserkami. Złapał jej nogi i mocno do siebie przyciągnął. Zerwał jej koronkowe figi. Spojrzała na niego wyczekująco. Włożył rękę pod poduszkę i wyją szeleszczącą paczuszkę. Podał jej, a ona rozerwała ją i pomogła mu nałożyć. Wszedł w nią delikatnie. Czuł, że dziewczyna zaraz dojdzie, więc przyspieszył ruchy. Nie musieli czekać długo, by razem szczytować. Szepnęła jego imię, a następnie jej mięśnie zaczęły się rozluźniać. Położył się obok niej. Kobieta wtuliła się w jego ramiona. Głaskał ją po włosach. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Goldberg spojrzała zdziwiona na swojego ukochanego. On tylko wzruszył ramionami i szybko się ubrał. Poszedł otworzyć drzwi. Zobaczył tam…


Jak wrażenia? Co myślicie o tajemniczym gościu? Kto to może być?

Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie...

Zapraszam na mojego fp HaPi
https://www.facebook.com/pages/Hapi-forever/811541645528597?fref=ts

Ps. jak się podoba nowy kolaż?
Pozdrawiam 
Aleks