Piotr i Hana

Piotr i Hana

poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział 4

Tak jak obiecałam, rozdział 4 nieco szybciej xd Zapraszam do czytania i komentowania :D


 
Wampiry żyją głównie w stadach. Oczywiście zdarzają się takie ewenementy jak ja które żyją samotnie. Jednak u większości wygląda to następująco... Najważniejszy w stadzie jest ojciec/żywiciel. To on poluje na zwierzynę i opróżnia ją z krwi. Jego "dzieci" to mniej doświadczeni krwiopijcy, którzy nie są biologicznymi dziećmi "ojca". "Ojcostwo"; jest dziedziczne, dlatego też potomkowie biologiczni żywiciela, stają się żywicielami. Więc skoro nie jest on dawcą nasienia w swoim stadzie, to jaka jest jego rola? Otóż wbrew powszechnym przekonaniom, wampiry nie szaleją na widok ludzkiej krwi. Oczywiście, wzbudza ona w nich spore emocje, jak każda inna krew, jednak najlepsza dla wampira jest... krew innego wampira. Tak więc ojciec poluje na zwierzynę i opróżnia ją z krwi, którą następnie jego organizm przepompowuje na krew z jego materiałem genetycznym, którą karmi swoje dzieci. I nie jest tak jakby mogło się wydawać- że rola ojca to najgorsza fucha. Wręcz
przeciwnie. To najszlachetniejsze zadanie. Dlaczego nie każdy może być ojcem? Ponieważ jak już powiedziałem- tytuł ten jest dziedziczny. Ojcami są w 90% wampiry z rodu Herenrad. Mają one najsilniejszy materiał genetyczny spośród wampirów i są wystarczająco silne, by ich organizm wyżywił od kilku do kilkunastu osobników. Co by się stało, jakby ojcem został przeciętnej klasy wampir? Prawdopodobnie nie przeżył by nawet tygodnia. Pewnie nasuwa wam się pytanie, co z takimi wybrykami jak ja?
Otóż ja sam jestem sobie ojcem i dzieckiem. Sam poluję sobie zwierzynę, zabijam ją, a na końcu piję swoją własną krew. Dlaczego wszystkie wampiry tak nie mogą? Ponieważ większość z nich nie toleruje własnej krwi. Spożycie jej wiąże się dla nich ze śmiercią. Czemu dla mnie i takich jak ja nie? Ponieważ u nas przemiana nie dokonała się w pełni. Powodem tego jest zbyt mała ilość jadu, którą nam podano. Czy mógłbym wykarmić innego wampira? Raczej tak. Ale nie jest mi potrzebny żaden doczepek. Od ponad 500 lat żyję sam. I jest mi ta dobrze. Jeżdżę po świecie. W zasadzie to ciągle uciekam... jednak to nie przeszkadza mi w zwiedzaniu. Miałem wiele żon. Większości z nich nie kochałem. W sumie to ze wszystkich 50 kochałem jedynie tą pierwszą. Reszta służyła mi jako przykrywka i przyjemność. Tak samo jak księżna Hana. Cóż.. tego dnia. Cały czas myślałem o mojej przyszłej małżonce. Czułem podniecenie i ekscytację na myśl o nadchodzącej uroczystości zaślubin.  Nie
mogłem się doczekać, by przytemperować trochę charakter i lekceważące podejście księżnej do mnie. Myślałem o ciele księżnej bez sukni. Na pierwszy rzut oka stwierdziłem, że nie nosi gorsetu, więc jej sylwetka musi być cudowna. Obcisła suknia, którą miała przy naszym porannym spotkaniu była bardzo obcisła, dzięki czemu podkreślała obfity biust mojej przyszłej małżonki. Dzięki zwiedzeniu wielu zakątków świata- od nowego lądu po czarną ziemię, poznałem wiele rodzajów praktyk seksualnych, i miałem nadzieję podzielić się niektórymi z nich z moją księżną w trakcie naszej noc poślubnej. Z pewnością jest dziewicą- tak nakazuje moralność kobiety. Podszedłem do okna. Zaczynało już zmierzchać, co oznaczało, że pora przygotować się do ceremonii ślubnej. Otworzyłem jedną z waliz i wyjąłem z niej kuferek z barwnikami. Użyłem kilku by odmłodzić swoją twarz o kilka lat. Następnie wyjąłem z kufra z ubraniami mój strój uszyty specjalnie na tę okazję. Włożyłem go i stanąłem przed lustrem. Wyglądało  przyzwoicie. Nałożyłem swoją śmieszną perukę i opuściłem komnatę w której spędziłem ową noc. Jeden z mijających mnie poddanych pochylił mi się w pół i oznajmił, że król oczekuje na mnie w Sali tronowej. Tam też się skierowałem. Szedłem, przez zawiłe korytarze zamku, aż w końcu trafiłem na miejsce. Otworzyłem masywne drzwi i wkroczyłem do środka. Król czekał na mnie razem z moją damą. Podszedłem do nich i schyliłem się w pół. Księżna dygnęła po czym usiadła na tronie ojca.
-Baronie... z naszej strony wszystko jest gotowe. Jeżeli jest Pan gotowy, sir, to zapraszamy do ogrodu. Zgromadziło się chyba całe miasto, żeby być świadkami waszych zaślubin- paplał król, jednak ja patrzyłem tylko na Hanę. Miała na sobie kremową rozkloszowaną suknię, która od pasa w górę silnie przylegała do jej ciała. Makijaż robił jej twarz trupi-bladą. Nad górną wargą doklejony miała pieprzy. Jej włosy były postawione w pionowej konstrukcji z upiętymi na niej dwoma piórami. Całość prezentowała się przecudownie, przez co tylko chciałem pozbawić ją tego stroju. Wyciągnąłem ramię w jej stronę, a ona chwyciła za nie. Opuściliśmy gmach. Na zewnątrz chyba naprawdę zebrał się cały Londyn. Nigdy jeszcze nie widziałem tylu ludzi zgromadzonych w jednym miejscu.
-I jak, Mi Lady? Jest Pani gotowa na zawarcie ze mną związku małżeńskiego?- zagadałem, kiedy szliśmy w stronę księdza czekającego, by udzielić nam ślubu.
-Tak, sir. Miejmy to za sobą- rzuciła nawet na mnie nie patrząc. Oh, Hano... wydaje mi się, że konieczna jest Ci lekcja dobrych manier...
Uroczystość nie trwała długo. W przeciągu kilku chwil stałem się Księciem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii. Wieczorem moje walizy zostały przeniesione do sypialni mojej małżonki. Ja sam wziąłem kąpiel, a następnie dumnym krokiem wkroczyłem do sypialni. Księżna siedziała na brzegu łóżka w białej koszuli nocnej, a jej dzisiejsza fryzura ustąpiła miejsca długim, rozpuszczonym falom. Bez makijażu wyglądała naprawdę uroczo. Podszedłem do niej i uniosłem jej twarz tak, że patrzyła mi w
oczy. Odgarnąłem za ucho jej włosy i pochyliłem się, żeby posmakować jej ust. Smakowały naprawdę cudownie. Księżna nie opierała się, gdy mój język penetrował jej usta, ale nie była też obojętna. Odwzajemniała się tym samym, co było dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Zdjąłem swoją perkę i rzuciłem ją na podłogę. Oderwałem się od mojej żony i spojrzałem jej głęboko w oczy. Miały cudowny szaro-niebieski kolor. Zdjąłem przez głowę moją koszulę do spania i pchnąłem księżną do pozycji leżącej. Nic
nie mówiła. Zachowywała się, jakby o co robię było jej obojętne. Rozpiąłem guziki jej koszuli nocnej.
-Zdejmij ją, Pani- szepnąłem, a ona ku mojemu zaskoczeniu wykonała polecenie. Była teraz przede mną całkowicie naga i tak jak się spodziewałem, jej ciało było cudowne. Wziąłem w dłoń lewą pierś i zacząłem ją pieścić. Była cudowna. Duża, ale mimo wszystko jędrna. Ściskałem brodawkę, aż zrobiła się ciemno brązowa i twarda. Wówczas moja dłoń powędrowała ku prawej piersi, z którą zaczęła swój taniec. Natomiast lewy sutek wziąłem do ust i zacząłem ssać. Usłyszałem ciche pojękiwanie księżnej. Jej pierś smakowała cudownie. Była bardzo słodka, i jednocześnie pachniała waniliami. Kiedy poczułem że jej prawa pierś również jest w stanie pobudzenia złapałem ją na chwilę w usta, a następnie ruszyłem w podróż przez jej ciało. Całowałem całe ciało mojej księżnej. Od piersi po brzuch. Aż w końcu moje usta dotarły do jej łona. Złożyłem na nim pocałunek a ona jęknęła głośno.  Była na mnie gotowa. Jednak nie zamierzałem tak szybko jej skonsumować. Tak jak myślałem... była dziewicą. Ta myśl cholernie mnie pobudziła. Z trudem zmieściłem w niej dwa palce. Masowałem ją od środka i patrzyłem na jej reakcje. Miała zamknięte oczy i zagryzała wargę. Wiła się na łóżku. Wolną ręką ścisnąłem jej sutek i postanowiłem w końcu pozbawić ją niewinności. Szarpnął palcami mocniej rozrywając jej błonę dziewiczą. Poczuł zapach krwi. Mmm... krew dziewicy była niemal tak samo kusząca jak krew wampira. Wyjąłem z niej palce i oblizałem czerwoną substancję. Spojrzała na mnie z obrzydzeniem.
-Teraz moja Pani, pokażę Ci coś czego nie zapomnisz do końca życia.- wysapałem, a następnie zatopiłem język w jej łonie. Zlizywałem krew, jednocześnie dostarczając mojej żonie przyjemności. Krzyczała ta głośno, że miałem ochotę zawiązać jej usta. Jednak skupiłem się na zlizywaniu jej krwi. Krwawiła dość obficie, jednak nie miałem nic przeciwko temu. Mój język non stop jeździł w górę i w dół, a ona wzdychała pode mną. Kiedy w końcu sytuacja trochę się uspokoiła, oderwałem się od jej łona. Muszę przyznać, że księżna była twardą zawodniczą. Wiele kobiet które miałem, szczytowałyby już dawno, a ona nie wyglądała nawet, jakby się do tego zbliżała. Wstałem z łóżka i zdjąłem spodnie. Mój członek bardzo chciał się w niej znaleźć, więc stwierdziłem, że resztę atrakcji zostawię nam na później.- Połóż się na brzuchu, i wystaw do mnie pupę.- szepnąłem do jej ucha, a ona natychmiast spełniła moją prośbę. Położyłem dłonie na jej pośladkach i zacząłem je ugniatać. Były przemiłe w dotyku.

- Nie podobało mi się bardzo, jak mnie dziś traktowałaś. Mam nadzieję, że to się zmieni.- wymierzyłem klapsa w tą pupę na co ona jęknęła wzdrygając się.- to była Twoja kara. Będziesz już grzeczna?- zapytałem jeżdżąc moim członkiem, przy wejściu do jej łona.
-Tak, będę... przepraszam.- wymamrotała odgarniając włosy na plecy. Włożyłem moje przyrodzenie prosto w nią, na co od razu dostałem odezw.
-Mmm... podoba mi się jak tak jęczysz- pchnąłem w nią mocno. Znowu usłyszałem jej uroczy głos. Rękoma objąłem jej piersi, podczas gdy mój członek penetrował ją. Znowu ściskałem i szczypałem jej piersi. Tym razem już nie wytrzymała długo. Zacisnęła się na mnie, co tylko powiększyło moje podniecenie, i eksplodowałem w nią. Wykonałem w niej jeszcze kilka wolnych ruchów i wyszedłem z niej. Położyłem się obok niej na łóżku. Wciąż leżała na brzuchu, jakby nie miała siły zmienić pozycji.
Zacząłem całować jej barki. Miała zamknięte oczy i ciężki oddech.
-To było... coś niesamowitego mój Panie- szepnęła w końcu, a ja uśmiechnąłem się na słowo pochwały.
-Tak moja droga, to było niesamowite. A teraz połóż głowę na moim torsie. Zdrzemniemy się przed tym co jeszcze dla nas zaplanowałem, na ten wieczór.- szepnąłem. A ona grzecznie wypełniła moją prośbę. Zacząłem głaskać ją po włosach i zasnąłem wciągając jej zapach.



 Rozdział 5 pojawi się, jak pod tym postem będzie 10 kom, liczę na Was  xdd
Komentujcie, Udostępniajcie :D
Pozdrawiam,
Alex 

czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 3

Nie czułem się dobrze siedząc przed królem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii. Dodatkowo jego eskorta w postaci dwóch uzbrojonych po zęby rycerzy przyprawiała mnie o mały dreszcz. Patrzyli na mnie przeszywającym wzrokiem. Miałem wrażenie, że oni wszyscy wiedzą o moim "małym sekrecie". Siedziałem tyłem dk drzwi. Jednak usłyszałem gdy zaskrzypiały otwierane przez dwóch służących w śmiesznych kombinezonach. To był dla mnie sygnał żeby wstać. Zrobiłem to i spojrzałem na wrota.  Z samego końca sali zamierzała do nas księżna w pięknej bordowej sukni. Jej twarz... No cóż.. Jakby to powiedzieć.. Nigdy nie widziałem piękniejszej kobiety. Niby była angielką, ale jednak jej uroda była zupełnie inna. Bardziej egzotyczna.  Mimo, że miała już 24 lata, to jej twarz wciąż była niewinna i dziecięca.  Cóż... słyszałem w Anglii wiele plotek o nieznośnym charakterze księżnej, jednak wydawało mi się, że dam radę mu podołać. Moja przedostatnia żona- Julietta, była kobietą o najgorszym charakterze, jaki widziałem u kobiety, a w trakcie swojej prawie 500 letniej egzystencji poznałem już wiele dam. I równie wiele poślubiłem. Księżna podeszła do mnie. Pochyliłem się w pół i ucałowałem jej dłoń.
-Wasza wysokość pozwoli że się przedstawię. Baron Piotr Gawryło.
-Proszę spocząć, sir- rzuciła od niechcenia i zajęła miejsce koło swojego ojca.

 -Hano, to jest właśnie baron Gawryło, o którym Ci opowiadałem. Podczas rozmowy udało mi się przekonać Barona, żeby ślub odbył się jeszcze dziś wieczorem.- król spojrzał na swoją córkę, jednak prawdopodobnie tak jak ja nic nie wyczytał z jej twarzy. Miała chłodny wyraz, jednak moim zdaniem wyglądała uroczo.Księżna skierowała na niego swój prześwietlający wzrok, jakby chciała zabić go, za to ze się odezwał. Cóż... przez następne 15/20 lat to spojrzenie będzie towarzyszyło mu niemal każdego dnia. Następnie ponownie upozoruje swoją śmierć... Lub po prostu opuści kraj przy pierwszej lepszej okazji. Nie mógłby zostać tu na dłużej, ponieważ ludzie poznali by, że się nie starzeje.
-Czy to wszystko, ojcze?- spojrzała na króla, udając, jakbym w ogóle nie istniał. Ani trochę mi się to nie spodobało. Nie lubiłem być lekceważony. Zwłaszcza przez kobiety.
-Tak, możesz wracać do swojej komnaty.- wstała i ucałowała dłoń ojca. Ja również wstałem, by pochylić się jej gdy wychodziła. Była naprawdę piękna. I już dziś miała zostać moją żoną. Opuściła salę tronową. Zaraz po jej wyjściu zamknęły się drzwi. Usiadłem ponownie na swój fotel, a król przywołał do siebie jednego z poddanych.- Zlecisz urządzenie dziś o zachodzie słońca hucznego przyjęcia u mnie w ogrodach. Takie, które zapamięta cały Londyn. Otóż dziś, mój chłopcze, moja córka pojmie za  męża tego oto barona, który wkrótce zajmie moje miejsce na tronie. Zaprosisz też na porę śniadania księdza, który udzieli im ślubu, zrozumiałeś wszystko?- mówił do młodzieńca klęczącego przed nim. Chłopiec kiwał tylko głową, przytakując słowami "Tak, mój Panie"- możesz już się oddalić, chłopcze.- po tych słowach młodzieniec wstał i wybiegł z Sali. Kilka chwil później, usłyszałem dzwony zwiastujące dzisiejszą uroczystość.- Więc liczę, że będzie Pan dobrym mężem dla mojej córki, i godnym następcą tronu, sir.
-Tak, Wasza wysokość. Moja miłość do ojczyzny tego ode mnie wymaga.- przytaknąłem mu, powstrzymując ogromną potrzebę zaśmiania się. Był takim formalistą.
- Liczę też, że Ty w przeciwieństwie do mnie zostawisz po sobie w pierwszej kolejności dziedzica płci męskiej, przez co nie będziesz miał podobnych kłopotów do mnie. Gdyby to ode mnie zależało, to władzę po mnie obiął by mój młodszy syn. Jednak posłowie nalegają by to była Hana.
-Leży to w moim interesie, Panie.- w rozmowie z królem czułem się jak marionetka. Nie lubiłem rozmów, w których byłem przez kogoś zdominowany. A rozmawiając ze swoim Panem, i jednocześnie przyszłym teściem, inna rozmowa póki co nie wchodziła w grę.
-Zdajesz sobie sprawę, że gdyby nie mój pogarszający się z dnia na dzień stan zdrowia, i przymus znalezienia godnego następcy tronu, nigdy nie dostałbyś mojej córki za żonę.-  poczułem przypływ adrenaliny i zacisnąłem dłoń w pięść. Nienawidziłem, gdy ktoś wymuszał we mnie wdzięczność. Jednak póki co byłem jeszcze skazany na łaskę lub niełaskę króla, więc musiałem godzić się na takowe poniżenia.
-Tak, Panie. To dla mnie zaszczyt, że ta piękna dama, jak księżna Hana, zostanie towarzyszą mojego życia.- bla, bla, bla...wcale nie uważałem tego za zaszczyt. Owszem, była niespotykanie piękna, jak na te strony. Ale gdzie jest zaszczyt w tym, że w dniu ślubu ona już mnie olała. Co będzie później?
-Dobrze, chłopcze. Mój służący zaprowadzi mnie do Twojej komnaty gdzie będziesz mógł odpocząć- wstałem i pokłoniłem się temu staremu narcyzowi. Opuściłem salę za jednym z mężczyzn ubranych  w przekomiczne stroje. Cóż, jak tylko zostanę władcą, to to zmieni. A tymczasem tak jak się spodziewałem, król przydzielił mi komnatę w zupełnie oddalonej części od komnaty księżnej Hany. Chyba jej ojciec stwierdził, że mógłbym być na tyle głupi, by próbować wykorzystać księżną przed ślubem, a potem zniknąć. No
cóż... nie tym razem.







Przepraszam za przestoje. Mam nadzieję, że rozdział 3 przypadł wam do gustu :) Obiecuję że 4 pojawi się o wiele szybciej ;) Komentujcie i udostępniajcie.


Pozdrawiam, 
Alex 

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 2

Hej, hej, hej xd postanowiłam zrobić Wam mały prezent, z okazji urodzin Natana i mam dla Was kolejną część! :p dedykuję ją mojemu staruszkowi ;) wszystkiego najlepszego, dziadku :*


Miałam 15 lat, kiedy mój ojciec ponownie się ożenił. Moja macocha była zgoszkniała i brzydka. Uważała, że jest najwazniejsza na całym swiecie. Była córką Filipa V Burbona, władcy Hiszpanii. Nazywała się Maria. Była niewiele starsza de mnie. Miała 19 lat. Natomiast mój ojciec 53. Nigdy się nie polubiłyśmy, chociaż z początku miałam ku temu szczere chęci. Jednak narcystyczna księżna nie była warta mojej przyjazni. Z resztą zmarła półtorej roku później, podczas porodu. Gdy miałam 16 lat zaczęto szukać mi męża. Jednak na marne. Mój ojciec odrzucał wszystkich kandydatów po kolei. W końcu straciłam nadzieję na zamąż pójście.
Był marzec 1759 roku. Elizabeth- moja osobista służącą, kończyła wiązać mój gorset. Stałam przy oknie i oglądałam zabawę mojego 6 letniego brata- George'a. Ktoś zapukał do drzwi mojej komnaty, a następnie usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam swojego ojca. Uśmiechnęłam się sztucznie. Podszedł do nas.
-Elizabeth... Zostaw nas samych.- rzucił patrząc mi w oczy. Dygnęła i bez słowa opuściła pomieszczenie. Ojciec złapał za sznurówadła gorsetu i ściągnął je mocniej. Skrzywiłam się z bólu.- Nie rób kwaśnej miny. Mężczyźni wolą wyraźne sylwetki. Gdybyś wcześniej o taką zadbała, już dawno znałabyś męża. - zawiązał ciasną kokardę na końcu.
-Pozwól ojcze przypomnieć sobie, że to Ty odrzucasz każdego chętnego. Więc to nie sprawa mojej sylwetki, tylko twojej zrzędliwości.- odsunęłam się od niego i podniosłam z łoża suknię.
- Nie pozwalaj sobie. Nie zapominaj, że jestem Twoim ojcem i Panem jednocześnie. - oparł się o okno, a jego wzrok podążył, za biegnącym Georgem. - Poza tym, już zdecydowałem. Poślubisz barona Gawryło. Przybędzie tu jutro. I masz być dla niego miła. Bo inaczej nie ręczę za siebie - zacisnął pięści tak mocno, że aż pobielały. Założyłam w tym czasie suknię i zaczęłam ją układać. Kątem oka zauważyłam, że George wybiegł do pałacu.
-Zrobię co w mojej mocy, żeby baron cieszył się pobytem u nas. Jednak nie poślubię kogoś kto ma niższy stopień niż Duke. - stanęłam przed lustrem i zaczęłam czesać moje długie do pasa włosy, które następnie miałam ustawić w komiczną fryzurę.
-Chyba się nie zrozumieliśmy, moja najdroższa. Baron jest bardzo wpływową osobistością. I zostanie członkiem mojej rodziny, czy Ci się to podoba, czy nie.  Tym razem nie masz nic do powiedzenia. Nie zamierzam słuchać twoich kaprysów. Ślub odbędzie się za tydzień.- zapiął ostatni guzik mojej sukni. Już miałam mu odpowiedzieć, kiedy drzwi mojej komnaty otworzyły się i wszedł przez nie George. Widząc ojca podbiega do mnie i wtuliła się w mój brzuch. Pogłaskałam go po włosach. Nawet mój brat bał się ojca. Wszyscy wiedzieli jakim jest tyranem i że nie ma szacunku nawet do najbliższych. Machnął na nas ręką i wyszedł z pomieszczenia.
-Co Cię do mnie sprowadza, braciszku?
-Chciałbym Ci coś pokazać. O tam. Na dworze. - spojrzał na mnie czekoladowymi oczami. Za każdym razem gdy w nie patrzyłam, byłam pewna, ze już kiedyś je widziałam. Jednak za wszelką cenę nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
-Może później, dobrze?  Teraz chodźmy na śniadanie. Pewnie już na nas czekają. - tak naprawdę nie chciałam nigdzie iść. Najlepiej czułam się w swojej komnacie, spędzając czas na czytaniu książek. Od czasu, gdy Julia odeszła, nie miałam ochoty na cokolwiek,co przypominało mi o niej.
-No dobrze. - rzucił piskliwym glosikiem. Zeszliśmy razem na parter. A po śniadaniu zamierzałam trochę pomyśleć w bibliotece.
Napiszcie w komentarzach, jak wam się podobało! :D czekajcie cierpliwie na next'a :D
Pozdrawiam,
Alex

czwartek, 28 kwietnia 2016

Rozdział1

Hej, hej, heeeej :D  mam ty dla was krótki rozdział 1 :) chciałam tylko powiedzieć, że to opo w 90% nie będzie odbywało się w naszych czasach, a... Historia nie jest moim najukochańszym przedmiotem.. W sumie to nie jest nawet lubianym przeze mnie przedmiotem :/ jednak mimo wszystko będę starala się, żeby w opo wszystko mniej więcej grało, i będzie tu dużo autentycznych wydarzeń i postaci... Jednak nie obrazcie sie, jak czasem sobie ponaginam niektóre daty panowania, czy smierci, albo gdzieś osadzę premierem kogoś kto nie istniał  :p dobra, to koniec wywodu, zapraszam do czytania :*

ROZDZIAŁ 1
Urodziłam się 5 wrześnie 1762 roku w Royal Borough of Kensington and Chelsea, w Londynie. A dokładniej mówiąc w rezydencji mojego ojca- w Kensington Palace. Nazywają mnie księżną Haną. Jestem córką króla Jerzego III i Zofii Charlottu Mecklenburg-Strelitz. Moje życie nie zawsze było udane.Moja matka zmarła gdy miałam dwa lata. Jak o wiele wiele później wyczytałam, miała przewlekłe zapalenie płuc. Nie pamiętam jej. Z resztą mało co pamiętam z okresu wczesnego dzieciństwa. Wydaje mi się, że moim pierwszym wspomnieniem był moment, kiedy moja guwernantka pozwoliła mi bawić się na dworze, gdy miałam cztery lata. Pamiętam ten dzień doskonale. Byłam wtedy ubrana w błękitną, aksamitną suknię i okropną białą kryzą. Pogoda była cudowna. Niebo było niemalże bezchmurne, a słońce przyjemnie grzało. Biegałam po zielonej trawie. Chyba to był pierwszy raz, kiedy widziałam całe piękno świata z tak bliska. Kiedy zmęczona padłam pod drzewem zobaczyłam że ktoś mi się przygląda. Była to dziewczynka. Nie wiele starsza ode mnie. Patrzyła na mnie zza filaru. Była ubrana jak służka. Miała brudny, brązowy łach i czepiec na głowie.
-Hej! Ty!- zawołałam do niej, a ona chyba się skrępowała, ponieważ schowała się jeszcze bardziej za filarem.- Nie bój się mnie! Chodź! Pobawimy się!- wołałam ją. W końcu wyłoniła się zza kolumn i powoli ruszyła w moim kierunku. Uśmiechnęłam się, ponieważ już myślałam, że nici ze wspólnej zabawy. Kiedy podzielił nas dystans około pięciu metrów ona schyliła się i wbiła wzrok w ziemię. Przez chwile przemknęła mi przez głowę myśl. Czy patrzy po prostu na ziemie, czy na dziwne ruszające się coś na kwiatku.
-Wasza wysokość- wyrzuciła w końcu z siebie piskliwym głosikiem.
-Cześć, jestem Hana, a Ty?- usiadłam po turecku patrząc na kosmyk jej pięknych brązowych włosów wystających spod czepca.
-Julia, wasza wysokość…- wciąż na mnie nie patrzyła.
-Pobawisz się ze mną, Julio? Czyje się już znudzona samotną zabawą… Moja niania gdzieś się zgubiła. A gdzie Twoja niania? Usiądź obok mnie…- zaczęłam wyrzucać z siebie kolejne zdania. Ona niepewnie na mnie spojrzała i usiadła w takiej odległości jak się zatrzymała.
-Ja nie mam niani, wasza wysokość. Moja matka jest królewską pokojówką.
-Jak to możliwe, że nie masz niani? To kto się Tobą opiekuje? I kto Cie czesze i ubiera? Usiądź bliżej. O tu.- klepnęłam miejsce obok siebie. Byłam naprawdę zaskoczona faktem, że Julia nie miała guwernantki. Na czworaka podeszła do mnie i usiadła by metr ode mnie. Uśmiechnęłam się do niej.
-Opiekuje się mną mama… oczywiście kiedy nie ma żadnych prac. Nie potrzebuje niani. Poza tym nas na nią nie stać. A czeszę i ubieram się sama, wasza wysokość- Julia nabrała trochę pewności.Z tej odległości zobaczyłam że jest bardzo ładna. Miała czekoladowe oczy podkreślone gęstymi, czarnymi brwiami. Skórę miała stosunkowo jasną i pokrytą piegami. Jej usta były pełne, a nosek malutki i śmiesznie zadarty.
-Nie mów do mnie „wasza wysokość”… chcę być Twoją przyjaciółką. Zaprzyjaźnisz się ze mną?
-Dobrze, wasza… hmm…- zatrzymała się i zadumała
-Hana… mam na imię Hana.- podpowiedziała jej z uśmiechem.
-Hano.- odwzajemniła uśmiech.
-Hana!!- usłyszałyśmy nagle krzyk mojego ojca. Zdecydowanie był wściekły.
-Idę tato!!- wstałam u poprawiłam suknie- zobaczymy się jutro? – spojrzałam ostatni raz na Julię.
-Dobrze… Też już muszę iść.- ona również wstała. Od tamtej pory bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Spędzałyśmy razem dużo czasu. Jednak ojciec o niczym nie wiedział. Wściekłby się, ponieważ nie pozwalał mi rozmawiać ze służbą. Julia opowiedziała mi, że nie ma ojca. Mieszkała w chacie przy zamku razem z matką. Nie miała żadnej rodziny poza nią. W zamian ja opowiedziałam jej, że moja matka nie żyje i wychowuje mnie Rosalia. Kilka razy udało mi się przemycić Julię do moich komnat. Pokazywałam jej wtedy moje stroje, biżuterie. Przebierałyśmy się i czasem malowałyśmy. Julia nauczyła mnie czesać i pozwalała mi robić to na jej włosach. Była prawdziwą przyjaciółką. Spędziłyśmy razem, w tajemnicy przed ojcem 10 lat. Julia była starsza ode mnie o dwa lata. W dniu moich 14 urodzin, zaproponowałam jej spacer, po zamkowym ogrodzie. Chętnie się zgodziła. Jako królewska służąca, nie miała wielu okazji by tam przebywać. Jednak teraz już wiem, ze pomysł by ją tam zabierać nie byl najlepszy. Kiedy bawiłyśmy się przy fontannie ochlapując się wodą, usłyszałam zdenerwowany głos ojca.
-Hano?!  Co tu się do diaska wyprawia?!  Czemu ta służka tu jest?!! - zaczął krzyczeć. Jego twarz zrobiła się czerwona od złości.
-Tatusiu, ale Julia to moja przyjaciółka... - zaczęłam się tłumaczyć.
-młoda damo! Czy ty chcesz mi powiedzieć, że zadajesz sie z niewolnicą?! - wskazał na Julię laską. Spojrzałam na nią kątem oka. Była przerażona. Bała się mojego ojca, z resztą tak jak wszyscy. Wszyscy poza mną...
-Będę zadawać sie, z tym, z kim będę chciała! - wykrzyczałam w końcu. Wtedy ojciec po raz pierwszy uderzył mnie w twarz.  Niemal natychmiast złapałam się za policzek. Piekł okropnie. Ojciec złapał Julie za łachmany i niemalże zrzucił ją z ławki. Ze łzami w oczach ruszyłam do pałacu. Niestety to był ostatni raz, kiedy widziałam piękną, młodą i wesołą Julię...

Mam nadzieję, że wam się podobało. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło. Niestety, prawdopodobnie będziecie musieli mniej więcej tyle czekać na każdą część, ponieważ nie wyrabiam się czasowo :/ zostawcie swoje opinie w komentarzach...

Pozdrawiam,
Alex :*

niedziela, 10 kwietnia 2016

Hej, sorry za tak długie milczenie :) mam nadzieję, że czasem ktoś tu jeszcze zagląda :P Słuchajcie kochanie... Chciałam się Was poradzić ;) Mam ochotę napisać coś nowego (nawet mam już kilka części :P). Oczywiście będzie to opo o HaPi, jednak zupełnie inne niż do tej pory :D będzie łączyło elementy fantasy, historii i oczywiście romansu :D Wrzucę Wam krótki prolog i proszę, oceńcie czy chcecie więcej :P




Egzystencja nie kończy się w dniu naszej śmierci. Kiedy człowiek umiera jego dusza oddziela się od reszty ciała i krąży samotnie po świecie, szukając sobie nowego ciała, w którym mogłaby zamieszkać. Niestety, mnie to nigdy nie spotka. Dlaczego? Ponieważ jestem nieśmiertelny… może zacznę swoją historię od początku…
Urodziłem się w 1241 roku, w Middlesbrough- dość sporym mieście w obecnym hrabstwie North Yorkshire. Moi rodzice byli zwykłymi mieszczanami, a dzieciństwo i młodość uważam za udane. W wieku 22 lat ożeniłem się po raz pierwszy. Moją żoną została Maria Gottermar, niedaleka krewna mojej matki. Odszedłem od niej trzy lata później. Nie dlatego, żebym jej nie kochał. Wręcz przeciwnie. Kochałem ją i musiałem odejść. Gdy miałem 25 lat moje życie obróciło się o 180 stopni.
Ten dzień zaczął się jak wszystkie inne. Obudziłem się rano. Zjadłem śniadanie przygotowane przez Marię. Pożegnałem się z nią i z naszą 4 miesięczną córeczką i ruszyłem do portu, żeby pomóc przy rozładunku statku z Hiszpanii. Do południa ciężko pracowałem, jednak po skończonym wyładunku usiadłem pod drzewem jabłoni i opłukałem twarz w zatoce. Wówczas podbiegł do mnie Johan. 8-letni chłopiec, który od jakiegoś czasu przychodził do mnie po pracy. Zapytał mnie czy zerwę mu jabłko. Kiwnąłem głową i stanąłem na palcach. Rozejrzałem się. Wokół nie było ludzi. Wyciągnąłem dłoń po jabłko i wówczas przeszedł mnie paraliżujący dreszcz. Straciłem przytomność.  Ocknąłem się dopiero następnego dnia na statku. Koło mojego łóżka siedział jakiś mężczyzna.
-Od teraz, wszystko się zmieni. Mój syn zrobił z Ciebie bestię, której boją się zwykli ludzie. Nie, ty już nie jesteś jednym z nich. Jesteś teraz jednym z nas. A ściślej mówiąc… jesteś wampirem.-  powiedział nie patrząc na mnie. Jego głos był chłodny.  Jednak na tyle sugestywny, że pamiętam te słowa do dziś. Nie wiem czy wspominałem jak się nazywam… Nazywam się Piotr Gawryło i jestem wampirem.




Czekam na Wasze opinie w komentarzach ;)

Całuski,
Alex ;)